Rankiem 9 kwietnia 1241 roku na Dobrym Polu pod Legnicą stanęły naprzeciw siebie wrogie zastępy. Z jednej strony widać było mongolskich jeźdźców „z piekła rodem”, zwanych już powszechnie Tatarami, dowodzonych przez Ordu, wnuka Czyngis-chana, z drugiej – śląskie i małopolskie wojska pod dowództwem księcia Henryka II Pobożnego. Wśród czterech hufców piastowskiego księcia wyróżniał się zwłaszcza jeden, uzbrojony na sposób zachodnioeuropejski i złożony z cudzoziemców, których późniejsi kronikarze określą mianem „krzyżowców”. Czy chodziło tu, jak przypuszczają historycy, o członków palestyńskich zakonów rycerskich, obecnych już wtedy na ziemiach polskich, a jeśli tak, to których?

Legat Henryka Sandomierskiego
Początki obecności zakonów rycerskich na ziemiach polskich należy wiązać z pielgrzymką księcia sandomierskiego Henryka do Ziemi Świętej, datowanej na ok. 1154 rok. O szczegółach książęcej wyprawy praktycznie nic nie wiadomo, wydaje się jednak pewne, że musiał zetknąć się on w Jerozolimie przynajmniej z joannitami, mającymi swój szpital i dom zakonny w sąsiedztwie bazyliki Grobu Świętego, skoro po powrocie do ojczyzny w następnym roku postanowił przekazać im kościół i ufundować komandorię w Zagości. Dość tajemniczo natomiast przedstawia się hipoteza przypisująca temu władcy również sprowadzenie templariuszy. Opiera się ona wyłącznie na przekazie Jana Długosza z XV wieku, który wyraźnie jednak myli templariuszy z joannitami. Nie przeszkadza to jednak niektórym współczesnym badaczom podchodzić do tego przekazu z powagą, przypisując nawet Henrykowi osadzenie templariuszy w Opatowie.
Ideologia krucjatowa nie przyszła do Polski wraz z palestyńską wyprawą księcia Henryka i odbytą parę lat później pielgrzymką możnowładcy Jaksy z Miechowa[1]. Narastała stopniowo od początku wypraw krzyżowych, choć nigdy nie zdobyła nad Wisłą, Odrą i Wartą takiej popularności, jak w krajach zachodnich. Nawet jeśli udział polskich rycerzy w pierwszej wyprawie krzyżowej należy między bajki włożyć, gdyż opiera się wyłącznie na apokryficznym błogosławieństwie papieża Urbana II dla uczestników krucjaty, wymieniającej także Polaków[2], to już w następnych dziesięcioleciach ich obecność w Ziemi Świętej jest sporadycznie widoczna. Na kilka lat przed wyprawą władcy sandomierskiego pojawił się w Palestynie bezimienny polski książę, uczestniczący w drugiej krucjacie w oddziałach króla niemieckiego Konrada III Hohenstaufa. Upatruje się w nim bądź wygnanego już w wtedy księcia śląskiego i seniora Władysława II, bądź jego najstarszego syna Bolesława Wysokiego. W następnym stuleciu natomiast wiadomo o anonimowym polskim księciu, uczestniczącym około 1217 roku w oddziałach króla węgierskiego Andrzeja II w piątej wyprawie krzyżowej, zakończonej przegraną pod górą Tabor. Identyfikuje się go najczęściej z księciem opolskim Kazimierzem, który przywiózł z tej wyprawy żonę Wiolę Bułgarkę.
O innych polskich krzyżowcach palestyńskich nic nie wiadomo. Trudno się temu dziwić, skoro piastowscy władcy dzielnicowi mieli swoich własnych „Saracenów” w postaci pogańskich Prusów, Jaćwingów i Litwinów, dających się dotkliwie we znaki nie tylko przygranicznym terenom, a swoimi atakami sięgających nawet głębi kraju. Uznano, że do ich zwalczania najlepiej nadają się zakony rycerskie.

Zakony rycerskie w Polsce
Odzyskanie przez linię śląską panowania nad swoją dzielnicą w 1163 roku przyczyniło się do intensyfikacji polityki kolonizacyjnej i fundacyjnej, obejmującej również nadania na rzecz zakonów rycerskich.
Być może już w latach 60. XII wieku, a na pewno dwadzieścia lat później joannici uzyskali patronat nad kościołem w Strzegomiu, która to fundacja, powiększona następnie o kilka dalszych wsi, stała się zalążkiem śląskiej gałęzi Zakonu św. Jana Jerozolimskiego. Stopniowo rozszerzał on swój stan posiadania, przyjmując pod swoje zwierzchnictwo Tyniec (śląski), Maków, Łosiów i Piławę, by również uzyskać nadanie na terenie Wielkopolski w postaci szpitala przy kościele św. Michała w Poznaniu. Organizacyjnie „polscy” joannici cieszyli się pewną autonomią, wiadomo bowiem z przekazów z 1205 roku o ich „mistrzu” Robercie, mającego swą siedzibę najprawdopodobniej w Strzegomiu, choć podlegali oni jurysdykcji przeoratu czeskiego.
Templariusze natomiast pojawili się dopiero w latach 20. XIII wieku, uzyskując od Henryka Brodatego majątki w okolicach Oławy (w Oleśnicy Małej) oraz Leśnicy. Nieco później uzyskali również nadania od księcia Władysława Odonica w Wielkopolsce i od księcia Barnima I na Pomorzu Zachodnim, dysponując w przeddzień najazdu mongolskiego w sumie siedmioma komandoriami.
Niemal jednocześnie z templariuszami pojawili się krzyżacy. W naszym kraju pokutuje wciąż szkolny pogląd, przypisujący wątpliwą zasługę sprowadzenia krzyżaków do Polski księciu Konradowi Mazowieckiemu. Nic bardziej błędnego. Na kilka lat przed nadaniem ziemi chełmińskiej Zakonowi Najświętszej Marii Panny w 1226 roku krzyżacy pojawili się na Śląsku, ściągnięci tam przez zasłużonego w akcji osadniczej Henryka I Brodatego, syna i następcę wspomnianego wcześniej krzyżowca Bolesława Wysokiego. Już w 1222 roku posiadali w tej dzielnicy wieś Łasosice, by następnie powiększyć swe włości o kolejne nadania, z których oczywiście największym był chełmiński zapis księcia Konrada Mazowieckiego, odnoszący się do projektu podboju Prus.
Był jeszcze chybiony projekt założenia w 1216 roku rodzimego zakonu rycerskiego, którego członkowie nazywali się oficjalnie Pruskimi Rycerzami Chrystusa, a popularnie z uwagi na uposażenie braćmi dobrzyńskimi, jednak po krótkiej działalności zakon ten został w większości wchłonięty przez krzyżaków, pozostali zaś bracia zostali oddelegowani do granicznego Drohiczyna. W kampanii mongolskiej z 1241 roku zakon ten nie odegrał, jak się wydaje, żadnej roli.

Pod Legnicę
Rok 1241 przyniósł polskim księstwom najazd wojsk mongolskich władcy Złotej Ordy Batu-chana, dowodzonych przez jego brata Ordu. W ciągu trzech miesięcy Mongołowie i ich sojusznicy zniszczyli ogniem i mieczem znaczne połacie Małopolski, ziemi sieradzkiej i łęczyckiej oraz Śląska, zmuszając księcia Henryka II Pobożnego do stoczenia z nimi 9 kwietnia bitwy w pobliżu legnickiego grodu.
Książę przygotował się do bitwy starannie. Obok trzech hufców polskich, złożonych z rycerstwa małopolskiego, górnośląskiego i dolnośląskiego, wystawił również czwarty hufiec, w skład którego wchodziło rycerstwo cudzoziemskie oraz – rzecz ciekawa – ludność niemiecka, w większości górnicy ze śląskich kopalń, tworzący pomocnicze oddziały piechoty. Na czele tego hufca, któremu przypadło w udziale rozpoczęcie bitwy, stanął również cudzoziemiec – spokrewniony z Henrykiem drobny czeski książę Bolesław, zwany Szepiołką, czyli „sepleniącym”.
Hufiec „krzyżowców” nie spełnił pokładanych w nim nadziei, rozbity na samym początku przez mongolską jazdę, co przyczyniło się z kolei do klęski pozostałych hufców i śmierci Henryka II Pobożnego. Nie wiadomo do końca, czy zadecydowała o tym wyższość organizacyjna stepowych jeźdźców, czy też błędy taktyczne wynikające z niemożliwego do przeprowadzenia współdziałania ciężkozbrojnej jazdy rycerskiej z „pospolitym ruszeniem” górników.
O tym, że hufiec ten w znacznej części składał się z rycerzy zakonnych, wiadomo z całą pewnością dzięki zachowanemu listowi mistrza templariuszy francuskich Poncjusza d’Aubon do króla Francji Ludwika IX Świętego, w którym donosił on swemu monarsze:
Wiedzcie, miłościwy królu, że Tatarzy zniszczyli kraj polskiego księcia Henryka, z ręki ich padł on oraz wielu jego baronów, a także sześciu naszych braci, trzech rycerzy, dwóch zbrojnych i pięciuset naszych zbrojnych, trzech zaś dobrze nam znanych braci zdołało uniknąć niewoli[3].
Panuje powszechne przekonanie, że powyższy fragment odnosi się do bitwy pod Legnicą. Czy jednak templariusze byli jedynymi zakonnikami w oddziale Bolesława? Zwrócono już dawno uwagę na fakt, że informacja o 500 zbrojnych nie mogła w żadnym razie odnosić się do sił samych tylko rycerzy Świątyni. Czy jednak istnieją wystarczające przesłanki, aby uwzględnić obecność także innych oddziałów zakonów rycerskich obecnych w Polsce i na Śląsku – krzyżaków i joannitów? Co do obecności pod Legnicą krzyżaków, to istnieje późna XV-wieczna tradycja, rozwinięta przez Jana Długosza, a mówiąca o obecności w bitwie późniejszego wielkiego mistrza tego zakonu Poppona von Osterna na czele własnego oddziału. Dzisiaj ta tradycja jest jednak kontestowana, a krytyka posuwa się nawet do negowania obecności rycerzy Zakonu Najświętszej Marii Panny pod Legnicą. Podobnie rzecz ma się z joannitami, gdyż o obecności ich w bitwie nie wspomina żaden średniowieczny tekst, a można wywnioskować o ich udziale w walkach z Mongołami jedynie z niektórych nowożytnych malowideł barokowych, choćby tych widocznych w kościele św. Jadwigi na Legnickim Polu.

Czy tylko templariusze?
Warto się jednak zastanowić, co można wyczytać między wierszami z listu Poncjusza d’Aubon, a zwłaszcza z informacji o stratach. Mistrz templariuszy wyraźnie bowiem rozróżnia „naszych braci” – z całą pewnością templariuszy – od (innych) „rycerzy i zbrojnych”, co można z dużą dozą prawdopodobieństwa odnieść właśnie do joannitów i templariuszy. Ich niemal pewna obecność w bitwie wynika choćby z samej logiki: wręcz nie do pomyślenia byłoby, gdyby na wezwanie księcia Henryka do boju z pogańskimi „Tatarami” odpowiedzieli wyłącznie templariusze, i to pomimo wzajemnej niechęci do siebie członków „konkurencyjnych” zakonów rycerskich. Gdyby przyjąć takie założenie za pewnik, byłby to pierwszy i chyba jedyny przykład wspólnej walki polskiego rycerstwa ramię w ramię z trzema największymi palestyńskimi zakonami rycerskimi przeciwko poganom.
To swego rodzaju dalekie echo wypraw krzyżowych…
Bibliografia:
Heś, Joannici na Śląsku w średniowieczu, Kraków 2007.
Korta, Najazd Mongołów na Polskę i jego legnicki epilog, Katowice 1983.
Labuda, O udziale Krzyżaków i o śmierci wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego Poppo von Osterna w bitwie z tatarami pod Legnicą w roku 1241, [w:] tegoż, Studia krytyczne o początkach Zakonu Krzyżackiego w Prusach i na Pomorzu. Pisma wybrane, Poznań 2007, s. 89-101.
W. Lange, Szpitalnicy, Joannici, Kawalerowie Maltańscy, Warszawa 1999.
Maroń, Legnica 1241, Warszawa 1996.
Melville, Dzieje templariuszy, tłum. A. Jędrychowska, Warszawa 1991.
[1] Sprowadził on z kolei zakon bożogrobców, których umieścił w swojej rodowej posiadłości w Miechowie.
[2] Na tym fałszywym przekazie oparła się Zofia Kossak, pisząc Krzyżowców.
[3] Na podstawie: M. Melville, Dzieje templariuszy, tłum. A. Jędrychowska, Warszawa 1991, z niewielkim zmianami i uzupełnieniami.