Templariusze – droga do potęgi cz. II

Templariusze, za sprawą otaczającej ich aury tajemniczości, potęgi i spektakularnego upadku, przez wieki byli bohaterami legend i fantastycznych opowieści: o zgromadzonych przez zakon bogactwach, poszukiwaniach Świętego Graala, związkach z masonami… a nawet dopłynięciu do Ameryki! Mity o pierwszym rycerskim zakonie podsycane są do dziś przez kulturę popularną, powieści czy też pseudonaukowe książki. Tymczasem fakty historyczne o wojownikach w białych płaszczach są bardziej przyziemne, lecz nie mniej pasjonujące. Faktycznie, templariusze zostali powołani do obrony chrześcijan na Wschodzie, i do upadku Akki w 1291 roku to zadanie spełniali niezwykle ofiarnie i mężnie.

Sekretny tunel templariuszy pod Akką. Flickr.com, Jacques De Molay 1968.

,,Pochwała nowego rycerstwa”

Zakon Rycerzy Świątyni dzięki staraniom drugiego wielkiego mistrza, Roberta de Craon oraz Bernarda z Clairvaux, otrzymał od Kościoła liczne przywileje. W 1139 roku papież Innocenty II wydał bullę Omne datum optimum, przyznającą templariuszom prawa do łupów zdobytych na Saracenach oraz zwalniającą ich z podległości lokalnym biskupom. Od tej pory patriarcha czy pozostali duchowni nie byli już zwierzchnikami Zakonu, gdyż odpowiadał on wyłącznie przed Ojcem Świętym. To postanowienie dawało wielkiemu mistrzowi i kapitule faktycznie niezależną władzę nad poczynaniami zgromadzenia.


REWOLUCJA TEMPLARIUSZY. Nieznana karta dwunastowiecznej historii.
Simonetta Cerrini. Wydawnictwo Astra

Wypada zadać pytanie, dlaczego templariusze w ówczesnym świecie zyskali tak ogromne przywileje, poparcie i nadania oraz dlaczego liczni rycerze i wolni ludzie wybierali surowy zakonny rygor? Z pewnością kluczowe znaczenie w agitacji na rzecz nowego zakonu miała charyzma i autorytet św. Bernarda. Opat Clairvaux napisał traktat De laude novae militiae ad milites templi (Pochwała nowego rycerstwa o rycerzach świątyni), w którym wychwala skromne, pobożne i pożyteczne życie templariuszy, przeciwstawiając je z pychą, grzesznością, przepychem i próżnością świeckiego rycerstwa. Bernard wyjaśnia też, dlaczego walka toczona przez templariuszy nie jest grzechem: Rycerze Chrystusa, przeciwnie, mogą bez trwogi walczyć orężem w obronie Pana, nie lękając się grzechu, gdy zabiją wroga, ani potępienia, jeśli sami polegną. Czy dotknie ich śmierć, czy zadadzą ją innym, zawsze będzie to śmierć w imię Chrystusa; nie ma ona w sobie nic występnego, jest bardzo chwalebna. […] Gdy zabija złoczyńcę, nie popełni morderstwa, lecz jeśli mogę tak to ująć, zabija zło. Bierze Chrystusową pomstę na tych, co źle czynią, broni chrześcijan[1].

Rycina z przedstawieniem templariuszy. Flickr.com, Jacques De Molay 1968.

W ten sposób opat tłumaczy sprawiedliwą walkę i zabijanie w imię wiary jako słuszną drogę każdego rycerza. Co interesujące, nie pochwala jednak eksterminacji i morderstw muzułmanów:

A jednak nie należy zabijać pogan, o ile można znaleźć inny sposób na to, by nie prześladowali i nie uciskali wiernych. Ale obecnie lepiej jest ich zabijać, niż dopuścić, by zagrożenie grzechem stojące nad głowami sprawiedliwych popychało sprawiedliwych do popełniania niesprawiedliwości[2].

Dzięki takiej podstawie ideologiczno-religijnej służba w zakonie templariuszy była niezwykle prestiżowa i chwalebna. Dziś motywacja do wstąpienia do zgromadzenia Rycerzy Świątyni może wydawać się niepojęta, jednak dla licznych zbrojnych chęć służby Chrystusowi, odkupienie grzechów czy obietnica pójścia do nieba po śmierci była niezwykle kusząca. Ponadto ubożsi rycerze, a nawet roztropni i pracowici serwienci mogli dzięki karierze w zakonie wspiąć się wyżej w statusie społecznym. Szeregi templariuszy stale się powiększały. Wielu świeckich rycerzy służyło w zakonie czasowo, jako konfratrzy, bez oficjalnego przyjęcia do stanu zakonnego, by zyskać przywileje i odpusty przypisane templariuszom. W ten sposób wspomagał templariuszy między innymi słynny rycerz Wilhelm Marshal i był pod takim wrażenie chwalebnej działalności Ubogich Rycerzy, że na łożu śmierci wstąpił do Zakonu Świątyni, by z honorami zostać pochowany w płaszczu i habicie templariusza.

Templariusze, za sprawą otaczającej ich aury tajemniczości, potęgi i spektakularnego upadku, przez wieki byli bohaterami legend i fantastycznych opowieści. Flickr.com, Karolina Dominish

Zręczni zarządcy i bankierzy

Kolejne nadania ziemskie od Portugalii po dzisiejszą zachodnią Polskę rosły wraz z coraz większym uznaniem dla sprawy wojującego zakonu. Komandorie rozsiane w Europie skrzętnie przechowywały w zamkniętym kufrze wszelkie akty nadań, by potwierdzić prawa do ich użytkowania. Majątki ziemskie templariuszy w Europie miały za zadanie pracę na utrzymanie walczących w Ziemi Świętej braci. Koszty były ogromne obejmowały nie tylko utrzymanie, wyżywienie oraz uzbrojenie ok. 300 rycerzy i ok. 2000 sierżantów (w połowie XII wieku). Fortunę pochłaniała także budowa, naprawa i utrzymanie potężnych zamków w Syrii i Palestynie, które broniły dostępu do chrześcijańskich ziem. Ilość środków potrzebnych na pokrycie kosztów praktycznie ciągłej gotowości bojowej przewyższała dochody niejednego księstwa czy nawet królestwa! By temu zaradzić, przedsiębiorczy templariusze wpadli na znakomity pomysł, trafiając w potrzeby ówczesnej gospodarki. Omijając zakazy lichwy, stworzyli sprawny system bankowy, udzielając pożyczek na procent czy też pod zastaw, zarówno rycerzom i mieszczanom, jak i władcom Europy! W dodatku ich siedziby pełniły funkcję swoistych banków depozytowych czy wręcz… ,,średniowiecznych bankomatów”! Wpłacając pieniądze w komandorii, otrzymywało się weksel, który umożliwiał wypłatę swoich pieniędzy w dowolnej placówce świątyni w Europie czy na Bliskim Wschodzie! Było to niezwykle pomocne zwłaszcza w dobie wypraw krzyżowych, pielgrzymek czy w podróżach handlowych. Nikt nie ważył się targnąć na depozyty w skarbcach templariuszy. Mimo zgromadzonej fortuny bracia żyli skromnie, zebrany majątek przeznaczając na obronę chrześcijan na Wschodzie i Hiszpanii, wznosząc zamki, kościoły i kaplice. Rozdawali również jałmużnę ubogim. O ubóstwie pierwszych templariuszy miał przypominać wizerunek z pieczęci zakonu – dwóch braci-rycerzy na jednym koniu.

Zaufani doradcy królów i papieży

Silnie ufortyfikowane i strzeżone placówki Temple w Londynie i Paryżu pełniły funkcję pomocniczych skarbców królewskich. Filip II August powierzył nawet paryskim templariuszom pieczę nad królewskim majątkiem. Zaufani templariusze pojawili się również w otoczeniu władców. Aktywnie wspomagali władców Kastylii i Aragonii w walce z Maurami na Półwyspie Iberyjskim. Służyli na dworze papieskim jako papiescy legaci, skarbnicy, jałmużnicy, szambelanowie, a nawet w charakterze osobistej ochrony. Biegli w sztuce wojennej dostojnicy Zakonu Świątyni często byli doradcami władców i dowódców podczas krucjat. W czasie drugiej wyprawy krzyżowej król Francji Ludwik VII powierzył mistrzowi prowincji francuskiej, Évrardowi des Barrès, dowodzenie nad swoją armią, dzięki czemu templariusze uratowali krzyżowców podczas morderczej przeprawy w górach Cylicji.

Ruiny jednej ze świątyń templariuszy (półwysep Hook, County Wexford, Irlandia), Flickr.com, bpc1930.

Ich rady zasięgał Henryk II Plantagenet, również w sprawie konfliktu z arcybiskupem Tomaszem Becketem. Jego syn Ryszard Lwie Serce wysoce cenił Rycerzy Świątyni, nadał im liczne dobra i przyjaźnił się z wielkim mistrzem Robertem de Sablé, który dowodził angielską flotą podczas trzeciej krucjaty. Templariusze znacząco wsparli Ryszarda podczas Kampanii w Ziemi Świętej, w tym także w czasie zwycięskiej bitwy pod Arsufem. Również Jan bez Ziemi chętnie polegał na wskazówkach Emryka z St. Maur, mistrza zakonu na Anglię. Podczas rozruchów i rebelii baronów król korzystał ze schronienia w Londyńskim domu templariuszy. W późniejszych latach mistrz zakonu na Anglię zasiadał nawet w Izbie Lordów.

Chętnie polegał na umiejętnościach administrowania majątkami i uczciwości komandorów templariuszy król Francji Ludwik IX Święty. Przyjaźnił się z bratem Amalrykiem de la Roche i usilnie prosił papieża Urbana IV, by ten przekonał władze zakonu do oddelegowania zaufanego templariusza do królewskiej świty. Święty Ludwik korzystał z porad Rycerzy Świątyni podczas swoich krucjat, ponadto powierzając im podczas wyprawy do Egiptu swój skarb krucjatowy, silnie strzeżony na okręcie templariuszy.

Ostrze krytyki

Ogromne wpływy, majątek i znaczenie militarne oraz polityczne stały się przedmiotem krytyki zakonu, z czasem przynosząc Świątyni zgubę. Część duchownych już od połowy XII wieku zaczęło piętnować templariuszy za chciwość, chęć zdobycia łupów i ziem oraz nawracanie za pomocą ognia i miecza. Krytykowano ich pychę i zbytnią autonomię, która z czasem pozwoliła wielkim mistrzom na prowadzenie własnej polityki, często wbrew planom królów Jerozolimy. Zarzucano im, że wchodzą w sojusze z muzułmanami i nie chcą triumfu chrześcijaństwa, gdyż oznaczałoby to koniec ich racji bytu. Zaciekle rywalizowali o wpływy z drugim zakonem rycerskim – Rycerzami Zakonu Szpitala Świętego Jana Jerozolimskiego, którzy oprócz obrony chrześcijan trudnili się działalnością medyczną. Z pewnością część z tych zarzutów była prawdziwa, faktycznie jednak templariusze ofiarnie i lojalnie bronili Ziemi Świętej aż do upadku Akki w 1291 roku, a ich dodatkowa działalność gospodarcza miała za zadanie finansowanie walki w obronie chrześcijaństwa na Wschodzie.

Bibliografia:

Asbridge T.,  Krucjaty. Wojna o Ziemię Świętą, tłum. N. Rataj i M. Józefowicz, Kraków 2015.

Barber M., Templariusze, tłum. R. Sudół, Warszawa1999.

Bordonove G., Życie codzienne zakonu templariuszy, tłum. A i M. Loba, Poznań 1998.

Haag M., Tragedia templariuszy, tłum. A. Bukowczan-Rzeszut, Kraków 2016.

Małecki M., Rogi Hittinu 1187. Z dziejów obecności krzyżowców w Lewancie. Polityka-wojna-prawo-obyczaje, Zabrze 2010.

Nicholson H., Rycerze templariusze, tłum. P. Chojnacki, Warszawa 2005.

Reguła zakonu templariuszy, tłum. J. Lickiewicz i E. Zabrotowicz. [online] http://old.templariusze.org/artykuly.php?id=245.

[1] Święty Bernard z Clairvaux, De laude nova militiae, cyt. za: M. Małecki, Rogi Hittinu 1187. Z dziejów obecności krzyżowców w Lewancie. Polityka-wojna-prawo-obyczaje, Zabrze 2010, s. 281.[2] Ibidem, s. 282.