Krzyżowcy, Mongołowie i „żółta krucjata”

Krucjaty nieodmiennie kojarzą się z wyprawami ze świata Zachodu do Ziemi Świętej lub szerzej – przeciwko wyznawcom Proroka: Saracenom, Mamelukom czy Turkom. Tymczasem w obszar ścierania się dwóch ideologii świętej wojny – muzułmańskiego dżihadu i chrześcijańskiej krucjaty – wszedł nowy element, naruszając cały ten czytelny system. Daleko na Wschodzie pojawili się stepowi jeźdźcy, którzy ruszyli z głębi Azji na Europę i Bliski Wschód. Tymi jeźdźcami „z piekła rodem” byli Mongołowie. W dziejach wypraw krzyżowych był czas, kiedy rozpoczęli własne krucjaty przeciwko wyznawcom islamu, pragnąc odzyskać Jerozolimę dla chrześcijan. Wyprawy te nazwano z czasem „żółtą krucjatą”. 

Portret Temudżyna (Czyngis-chana). Wikimedia Commons, domena publiczna.

Mongołowie 

Pod koniec XII wieku w stepowych obszarach Mongolii młody Temudżyn, syn wodza plemiennego Jesugeja, rozpoczął walkę o zjednoczenie żyjących dotąd w rozproszeniu plemion mongolskich, koczujących na północ od Wielkiego Muru. Cel ten udało mu się osiągnąć po wielu latach walk. Jego ukoronowaniem było ogłoszenie siebie w 1206 roku najwyższym władcą „ludu żyjącego w wojłokowych jurtach” i przyjęcie tytułu Czyngis-chana na pierwszym ogólnomongolskim wiecu, zwanym kurułtajem. Odtąd ekspansja Mongołów nabrała tempa. Po podbiciu północnych Chin przyszła kolej na potężne islamskie imperium Chorezmu, które w ciągu kilku lat upadło pod uderzeniami Mongołów. Krzyżowcy, otwarcie cieszący się z upadku tego potężnego państwa, boleśnie odczuli na własnej skórze, jak bardzo się mylili, dzieląc już w myślach skórę na niedźwiedziu. To właśnie uchodźcy z Chorezmu, którzy trafili do państw Ajjubidów, zdobyli w 1244 roku Jerozolimę, kładąc ostatecznie kres frankijskiemu panowaniu w Świętym Mieście.

Na sukcesy armii mongolskiej wpływało wiele czynników, z których do najważniejszych należały: sprawna organizacja wojska, karność i zdyscyplinowanie, szybkość przemieszczania się oraz skuteczna taktyka walki oparta na wszechstronnym wykorzystaniu szybkostrzelnego łuku we współdziałaniu ze zwrotnością i walką wręcz. Do tego dochodził efekt psychologiczny w postaci pogłosek o ich niebywałym okrucieństwie i bezpośrednich związkach z siłami piekielnymi, czego dowodziła stosowana wobec Mongołów nazwa „Tatarzy”, nawiązująca do Tartaru, antycznej nazwy królestwa podziemi. Nawet sam ich wygląd i uzbrojenie mógł wywoływać zgrozę, przywodząc na myśl Hunów:

Przerażający widok przedstawia ich postać: nogi mają krótkie, lecz rozrośnięte piersi, twarz ich jest szeroka, a skóra jasna, policzki bez zarostu, nos zakrzywiony, oczy małe, szeroko rozstawione. Broń ich stanowią tarcze ze skór byczych, na kształt blachy stłoczonych, nie do przebicia i doskonale zabezpieczające. Noszą hełmy żelazne i sporządzone ze skór, zakrzywione miecze, kołczany i łuki sposobem wojskowym przypasują; strzały ich dłuższe od naszych o cztery palce, zakończone grotem żelaznym, kościanym lub rogowym; drzewca zaś strzał są tak ścięte, że cięciw naszych łuków nie chwytają. Proporce krótkie, czarnym i białym kolorem się różniące, niektóre mają na szczycie wiecheć z wełny. Konie są małe, lecz mocne, wytrzymałe na głód i trudy; jeżdżą na nich po chłopsku, pędząc po skałach i kamieniach bez podków, jakby to były kozy leśne; po trzy dni z rzędu skołatane pracą, zadowalają się małą garstką paszy. Ludzie w podobny sposób nic prawie nie troszcząc się o przyjmowanie pokarmów, karmią się samym barbarzyństwem; mają wstręt do chleba, używają mięsa czystych i nieczystych zwierząt bez różnicy, piją mleko zsiadłe pomieszane z krwią końską[1].

Zachód nie od razu jednak zrozumiał, co się dzieje, a nawet wieści o klęsce zadanej przez Mongołów ruskim książętom w bitwie pod Kałką z 1223 roku oraz niepokojące informacje ze wschodniej Europy nie podziałały mobilizująco. Co więcej, wśród elit walczących zażarcie o przetrwanie w łacińskich państewkach syro-palestyńskich zaczęto patrzeć na Mongołów z nadzieją, jak na przybywające ze Wschodu wybawienie.

Legendarny kapłan Jan. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Legenda kapłana Jana

Już w trakcie oblegania przez krzyżowców Damietty w 1218 roku dochodziły słuchy o zwycięstwach odnoszonych w tym czasie w Azji nad muzułmanami przez niejakiego „króla Dawida”. W te wieści wpisywały się pojawiające się od kilkudziesięciu lat pogłoski o istniejącym daleko na Wschodzie chrześcijańskim królestwie „kapłana Jana”. Kolportowano nawet rzekome listy tego władcy do imperatorów Wschodu i Zachodu, a XII-wieczni kronikarze zamieszczali coraz bardziej fantastyczne opisy jego królestwa[2]. Niewiele zmieniły w tym obrazie doniesienia o atakach Mongołów na chrześcijańskich Gruzinów i Rusinów oraz opis popełnianych przez nich okrucieństw. Dla wielu chrześcijan zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie Mongołowie mieli wszelkie cechy sprzymierzeńców w walce z islamem.

Dopiero „wielka wyprawa zachodnia” z lat 1236–1242, poprowadzona pod wodzą Batu-chana siłami wszystkich mongolskich „ułusów” przeciwko państwom Europy Wschodniej i Środkowej, a której najtragiczniejszymi epizodami pozostawały klęski Polaków i Węgrów z 1241 roku pod Legnicą i nad rzeką Sajó, rozwiała te iluzje. Wśród chrześcijan ta nowa wielka inwazja ze Wschodu wywołała przerażenie i konsternację. Jak tu pogodzić pogłoski o „kapłanie Janie” ze zniszczeniami i cierpieniami, zadawanymi przez jego rzekomych poddanych prawym wyznawcom Chrystusa? Papież Innocenty IV postanowił zatem wybadać rzecz u źródła, ekspediując własne poselstwa do Mongołów. Cztery legacje zostały jednocześnie wysłane w 1245 roku różnymi drogami na Wschód do mongolskich władców i wodzów operujących na Bliskim Wschodzie, w kipczackich stepach i w samym sercu ich ojczyzny – Karakorum. Dwie z nich – Andrzeja z Longjumeau i Wawrzyńca z Portugalii – utknęły po drodze, nie osiągnąwszy celu. Kolejna, pod przewodnictwem Ascelina z Cremony, dotarła do obozu jednej z grup mongolskich pod Tbilisi, natomiast najbardziej doniosłe i odkrywcze okazało się poselstwo Jana di Piano Carpiniego, które z udziałem Benedykta Polaka przybyło w lipcu 1246 roku do obozu wielkiego chana Gujuka w Karakorum[3].

Poselstwa nie potwierdziły nadziei chrześcijańskich władców pokładanych w Mongołach. Ich obraz nie pasował do wyobrażeń sojuszników w walce z islamem; również otwarcie na chrześcijańską wiarę wydawało się iluzją. Doszło nawet do tego, że pojawiły się pogłoski o rzekomym zgładzeniu „księdza Jana” przez wielkiego chana. Czyżby zatem znikąd już nie było nadziei?

Nie do końca. Po raz kolejny okazało się, że realia z perspektywy Outremer wyglądały zupełnie inaczej niż z perspektywy Europy. Już wkrótce po powrocie papieskiego poselstwa rozchodziły się wieści o szerzeniu się chrześcijaństwa wśród arystokracji mongolskiej. Chrześcijaninem, tyle że w obrządku nestoriańskim[4], miał zostać Sartak, syn i następca Batu. Król Francji Ludwik IX Święty, zaabsorbowany ideą krucjaty i poszukujący sojuszników, przejął zatem inicjatywę od papieża, wysyłając z poselstwem do wielkiego chana po raz drugi Andrzeja z Longjumeau. Nie zważając też na list z pogróżkami od wielkiego chana Gujuka, otrzymany w odpowiedzi akurat podczas jego pobytu w Outremer, jeszcze raz wyekspediował w 1253 roku holenderskiego franciszkanina Wilhelma z Rubruk z kolejną misją do Karakorum. Była to wyprawa pouczająca, wskazująca, iż chrześcijaństwo, tyle że odłamu nestoriańskiego, faktycznie zyskało wśród mongolskiej elity wojskowej pewne wpływy. Na kanwie dogmatycznej niewiele dało się osiągnąć, kwestia współdziałania politycznego pozostawała jednak otwarta.

Chrześcijanie w Ziemi Świętej mogli jednak z nową nadzieją spoglądać odtąd na postępy Mongołów w Azji. Poszczególne ułusy, rządzone przez odrębne linie rodu Czyngisydów, zdawały się bowiem podążać różnymi drogami, a zwierzchnictwo nad nimi wielkiego chana w Karakorum wydawało się coraz bardziej iluzoryczne. Szczególnie brzemienny w skutki okazał się konflikt między linią Batu, rządzącą w chanacie „kipczackim”, później nazywanym Złotą Ordą, a konkurującą linią Hulagu, czyli „perskich” ilchanów. Nasilił się on, kiedy to w 1256 roku władzę w chanacie kipczackim przejął nawrócony na islam Berke, sprzeciwiający się prochrześcijańskim działaniom jego kuzynów Hulagidów. Dla tych ostatnich chrześcijanie palestyńscy, tak jak oni sami walczący z muzułmanami, mogli wydawać się cennym sojusznikiem, tym bardziej że chrześcijaństwo dominowało na dworze samego ilchana Hulagu. Jego główna żona Dokuz-chatun była przecież nestorianką. Był to początek „żółtej krucjaty”.

Oblężenie Damietty 1218–1219. Wikimedia Commons, domena publiczna.

„Żółta krucjata”

Inicjatywę przejął Hetum I, król cylicyjskiej Małej Armenii. Po podporządkowaniu się bez walki Mongołom osobiście udał się w 1254 roku na dwór wielkiego chana Möngke do Karakorum, gdzie wystąpił przed mongolskimi władcami z propozycją antyislamskiego sojuszu. Wśród punktów zawartego wówczas porozumienia znalazły się również postulaty przyjęcia przez Mongołów chrześcijaństwa oraz odzyskania przez nich dla wyznawców Chrystusa Jerozolimy i innych miejsc świętych. Było to tym bardziej kuszące dla Mongołów, iż właśnie szykowali się oni do ostatecznego podboju Kalifatu Bagdadzkiego w Iraku. W mongolskim szturmie na stolicę Abbasydów, dokonanym cztery lata później, u boku armii Hulagidów pojawiły się też kontyngenty ormiańskie z Cylicji. Kalifat jako osobne państwo przestał istnieć, chociaż przetrwał jako instytucja religijna. Ocaleli z pogromu Abbasydzi mieli aż do podboju osmańskiego w 1517 roku wegetować w Kairze, odgrywając u boku rządzących Egiptem Mameluków mizerną, choć prestiżową rolę zwierzchników religijnych sunnickiego islamu. Mamelucy stawali się tym samym kolejnymi protektorami prawowiernego „księcia wiernych”.

Ułus Hulagidów wchodził zatem w bezpośrednią styczność z egipsko-syryjskim sułtanatem Mameluków, a konflikt był już tylko kwestią czasu. Do starcia obu potęg doszło już w 1260 roku, a pretekstem stało się zamordowanie przez Mameluków mongolskiego posła. Na czele armii koczowników stepowych stanął wyznający nestorianizm wódz Kitbuga. Spośród Franków z Mongołami był skłonny współpracować jedynie krewny Hetuma, książę Antiochii Boemund VI. Kitbuga zdobył kolejno Aleppo i Damaszek, a mongolskie zagony rozlały się szeroko po całej muzułmańskiej Syrii, docierając aż do Gazy. Wobec pasywnej, a częściowo nawet nieprzychylnej postawy większości Franków spotkała ich jednak klęska. Sułtan mamelucki Kutuz pokonał Mongołów, wspieranych przez chrześcijańskich Ormian i Gruzinów, w bitwie stoczonej 3 września 1260 roku pod Ajn Dżalut, niemal pod samą Jerozolimą. Wzięty do mameluckiej niewoli Kitbuga został wraz z pozostałymi mongolskimi jeńcami stracony, ocalali koczownicy wycofali się z Syrii, a wyznawcy islamu mogli odetchnąć z ulgą. Islam był ocalony.

Ponawiane w następnych dziesięcioleciach próby współdziałania Mongołów ze słabnącymi Frankami nie dały już tak spektakularnych rezultatów. Pomimo utrzymujących się kontaktów Hulagidów z chrześcijanami w Syrii, a także aktywności dyplomacji papieskiej w tych obszarach brakowało przede wszystkim wzajemnego zaufania. Krzyżowcy, pomimo iż byli przez muzułmanów coraz bardziej spychani w kierunku morza, w większości nie potrafili dostrzec w Mongołach potencjalnych sojuszników, a również samo państwo ilchanów, otoczone przez niechętne mu ułusy wyznających teraz islam pobratymców oraz mameluków, miało niewielkie możliwości działania.

Nierówny sojusz Hulagidów z chrześcijanami wygasał, a sytuacja w regionie również uległa diametralnej zmianie. W 1291 roku, po upadku Akki i ostatnich twierdz łacińskich w Syro-Palestynie chrześcijanom pozostał jedynie Cypr i cylicyjska Mała Armenia. Na dodatek sami Hulagidzi przyjęli pod koniec XIII wieku islam, przez co ich rywalizacja z Mamelukami przestała mieć podłoże religijne. Mimo ostatnich prób współdziałania z chrześcijanami cypryjskimi w trakcie wojny ilchana Gazana z Mamelukami w latach 1299–1308 do odnowienia sojuszu już nie doszło. Pokój, zawarty w 1223 roku z Egiptem przez Abu-Saida, syna i następcę Gazana, oznaczał też ostateczny kres „żółtej krucjaty”.

Europę wtedy w niewielkim już stopniu zajmowały możliwości współpracy z Mongołami w tym regionie świata. Stary kontynent stawał w obliczu kolejnej fali inwazji islamu, której rozmiarów i siły nawet nie mógł przewidzieć, a która z nieubłaganą siłą uderzała teraz w jego brzegi.

U wrót świata chrześcijańskiego pojawili się bowiem Turcy Osmańscy.

Bibliografia:

Dwa teksty do historii Węgier i Tatarów w XIII wieku, przeł. G. Wodzinowska-Taklińska, opr. Krzywiak, „Studia Historyczne” 31/2, 1988.

Europa w okresie wypraw krzyżowych, oprac. W. Semkowicz, Kraków 1925.

Grekow, Jakubowski, Złota Orda i jej upadek, przeł. Wł. Głuchowski, Warszawa 1953.

Kałużyński, Imperium mongolskie, Warszawa 1970.

Nicoll, Szpakowski, Bitwa nad Kałką1223.Najazd Mongołów Czyngis-chana na Ruś, przeł. T. Basarabowicz, Poznań 2010.

Składanek, Historia Persji, t. II: Od najazdu Arabów do końca XV wieku, Warszawa 2003.

Spotkanie dwóch światów. Stolica Apostolska a świat mongolski w połowie XIII wieku. Relacje powstałe w związku z misją Jana di Piano Carpiniego do Mongołów, red. J. Strzelczyk, Poznań 1993.

W poszukiwaniu królestwa kapłana Jana, oprac. J. Strzelczyk, Gdańsk 2006.

Wilhelm z Rubruk, Opis podróży, przekł. M. Olszewski, Kęty 2007.

[1] Tomasz ze Splitu, Historia Salonitana, cytat na podst.: Europa w okresie wypraw krzyżowych, z. 17, oprac. W. Semkowicz, Kraków 1925, s. 32.

[2] Na temat legendy „kapłana Jana”, zob. W poszukiwaniu królestwa kapłana Jana, oprac. J. Strzelczyk, Gdańsk 2006.

[3] O misjach papieskich do Mongołów: Spotkanie dwóch światów. Stolica Apostolska a świat mongolski w połowie XIII wieku. Relacje powstałe w związku z misją Jana di Piano Carpiniego do Mongołów, red. J. Strzelczyk, Poznań 1993.  

[4] Nestorianizm był jedną z licznych doktryn chrześcijańskich okresu pierwszych wieków, powstały w V w. wokół poglądów patriarchy Konstantynopola Nestoriusza o dwoistości natury Jezusa. Potępiony przez Kościół ortodoksyjny, znalazł licznych wyznawców poza granicami imperium rzymskiego na Wschodzie, gdzie od Mezopototamii po Chiny powstały liczne wspólnoty nestoriańskie.