Angielskie poty. Najbardziej tajemnicza choroba, jaka nawiedziła Anglię

Myśląc o metodach, którymi w znacznym stopniu posługiwała się średniowieczna medycyna, można nabrać przekonania, że ci, którzy dożyli podeszłego wieku, zawdzięczali swoje życie niezwykłej odporności bądź ogromnemu szczęściu. Lewatywy, upuszczanie krwi, przystawianie pijawek czy wreszcie żarliwe modlitwy należały do najczęstszych specjalistycznych terapii zalecanych na wszelkie możliwe dolegliwości. Do tego dochodziły podejrzane mikstury i drastyczne zabiegi chirurgiczne, przeprowadzane bez znieczulenia i w kiepskich warunkach higienicznych, przez ludzi nieposiadających żadnej wiedzy na temat anatomii człowieka. Brudne ręce i niesterylne narzędzia lekarskie nie budziły zastrzeżeń. Efekty takich działań były więc łatwe do przewidzenia. Nic więc dziwnego, że nawet zwykłe przeziębienie mogło okazać się chorobą śmiertelną. Sukcesy ówczesnej „służby zdrowia” można więc raczej przypisać zdolnościom regeneracyjnym silnego organizmu pacjenta niż wiedzy i dobrym chęciom medyków.

Angielskie poty, choć siały mniejsze spustoszenie niż dżuma, były wielkim postrachem dla mieszkańców Anglii. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Najbardziej znaną epidemią w dziejach średniowiecznej Europy była dżuma, zwana inaczej czarną śmiercią. W połowie XIV w. pozbawiła ona życia około pięćdziesiąt milionów populacji Europy. Mniej znana, ale równie straszliwa była zaraza, która po raz pierwszy zaatakowała Anglię w 1485 r. Angielskie poty, znane także pod łacińską nazwą sudor anglicus, to tajemnicza i wysoce zakaźna choroba, która nawiedziła Anglię, a później Europę kontynentalną, w serii kolejnych ataków w latach 1508, 1517, 1528 i 1551, pojawiając się zawsze latem lub wczesną jesienią. Po tym okresie choroba zniknęła. Mimo że nie uśmierciła takiej rzeszy ludzi jak dżuma, to jednak budziła paniczny strach, ponieważ zabijała w niewiarygodnym tempie.

22 sierpnia 1485 r. Henryk Tudor z grupą francuskich najemników i angielskich sprzymierzeńców pokonał Ryszarda III w bitwie pod Bosworth. Starcie, które było częścią końcowej fazy wojny Dwóch Róż, stało się jednocześnie symbolicznym początkiem nowej dynastii rządzącej Anglią przez 120 kolejnych lat. Jednak wstąpieniu na tron króla Henryka VII Tudora zamiast towarzyszyła atmosfera grozy, a nie splendor i chwała. Dlaczego?

Przypuszcza się, że tajemniczą chorobę sprowadził do Anglii Henryk VII. On i jego armia pokonali panującego króla na polach Bosworth. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Śmiercionośna moc

Niedługo po przybyciu do Londynu armii zwycięskiego króla w mieście wybuchła epidemia, siejąc wielkie spustoszenie wśród mieszkańców. W ciągu sześciu tygodni zmarło piętnaście tysięcy londyńczyków. Śmierć zabierała ludzi natychmiast, nawet do godziny od wystąpienia pierwszych objawów. Choroba dawała znać o sobie nagle, bez wyraźnej przyczyny  – było to osobliwe uczucie niepokoju. Następne pojawiały się zimne, czasami bardzo gwałtowne dreszcze, bóle brzucha z wymiotami, zawroty i ostre bóle głowy, a także szyi, ramion i kończyn, prowadzące do ogólnego wyczerpania. Po tym etapie, który mógł trwać od pół godziny do trzech godzin, pojawiała się wysoka temperatura z gorącymi i cuchnącymi potami, które niemalże strugami oblewały chorego. Do tego dochodziło delirium, przyspieszony puls, intensywne pragnienie, duszności, kołatanie serca i ból w klatce piersiowej. W końcowych etapach następowało odrętwienie i zapaść lub nieodparta potrzeba snu. Ten, kto jej ulegał, już się nie obudził. Lekarze bez skutku próbowali różnych metod leczenia, ale w jednej kwestii pozostawali zgodni: za nic nie można było dopuścić do tego, by chory zapadł w śpiączkę. Decydująca była zwykle pierwsza doba, a ci, którzy ją przetrwali, mieli szanse na przeżycie.

Karta tytułowa publikacji na temat angielskich potów. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Elitarna opieka

Wielu oczywiście postrzegało chorobę jako karę od Boga wymierzoną w Henryka Tudora za uzurpowanie sobie praw do tronu. Opinie te nasiliły się szczególnie w 1502 roku, kiedy zmarł jego pierworodny syn Artur, który – jak głosi jedna z hipotez – odszedł z tego świata jako pojedyncza ofiara angielskich potów. Druga epidemia z 1508 r. nie pochłonęła już tak wielu istnień jak pierwsza. Natomiast kolejna, z roku 1517, okazała się bezwzględna. W tym czasie wymarła bowiem niemal połowa populacji Oxfordu, Cambridge i kilku innych miast. Henryk VIII, w obawie o swoje życie, przenosił się do kolejnych rezydencji, spędzając czas na ucztowaniu, polowaniu z sokołami i komponowaniu muzyki. Odbierając zarazę jako boskie ostrzeżenie, stał się bardziej oddany wierze i gorliwszy w religijnych praktykach; częściej też uczestniczył w mszach i przyjmował komunię. Król wierzył w siłę modlitwy i umiejętności swoich lekarzy. Otaczał się przecież sześcioma najlepszymi medykami tamtych czasów! Spośród nich na pierwszym miejscu należy wymienić Thomasa Linacre’a, absolwenta uniwersytetów w Oxfordzie i Padwie, przyszłego założyciela i rektora Royal College of Physicians. Kolejnym uczonym był John Chamber, również wykształcony w Padwie, współzałożyciel wzmiankowanej wcześniej uczelni. Warto wspomnieć również o królewskim chirurgu Thomasie Vicarym, autorze pierwszego podręcznika anatomii. Henryk korzystał także z usług aż pięciu zaufanych aptekarzy, na których całkowicie – i bezkrytycznie – polegał.

John Caius w swojej rozprawie opisał objawy i przebieg choroby. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Zaraza Tudorów

Trzy następujące po sobie epidemie dotknęły tylko Anglię. Czwarta, która dała o sobie znać w maju 1528 r., objęła znacznie większe obszary kraju. W samym Londynie zaatakowała około czterdzieści tysięcy mieszkańców, choć wielu udało się ujść z życiem. Przerażony Henryk VIII, w popłochu uciekając przed chorobą, wielokrotnie zmieniał miejsce pobytu, jak to czynił jedenaście lat wcześniej. Stale otaczała go grupa lekarzy, i nikt, kto miał jakikolwiek kontakt z zarażoną osobą, nie mógł zostać wpuszczony na dwór. W pewnym momencie strach króla przed nagłą śmiercią urósł do tak wielkich rozmiarów, że przez pewien czas jego przyjaciel i dworzanin sir Francis Bryan musiał spać z nim w jednym łóżku. Henryk VIII, interesujący się zagadnieniami medycznymi, przypisywał sobie umiejętność diagnozowania i leczenia chorób. W ciągu całego życia opracował około trzydziestu leków na różne dolegliwości. Wśród komponentów można wymienić zioła, korzenie, wodę różaną, amoniak, larwy, wino, sproszkowane perły, korale i kość słoniową, a także tlenek ołowiu czy olej lniany. W związku z tym, w obliczu tak groźnej epidemii, zaniepokojony rozsyłał swoim bliskim własnej roboty lekarstwa przeciwko angielskim potom. W jego skład wchodził napar z szałwii, ruty i liści czarnego bzu. Wśród obdarowanych osób znalazł się m.in. nieślubny syn króla, Henryk FitzRoy, książę Richmond, oraz kardynał Wolsey. Gdy zaś Henryk dowiedział się, że choroba nie ominęła również ukochanej Anny Boleyn, którą planował poślubić, czym prędzej posłał do niej Williama Buttsa, jednego ze swoich najlepszych medyków. Śmiercionośne poty opuściły Anglię i drogą morską przedostały się do Hamburga w Niemczech. W ciągu miesiąca zmarło tam tysiąc osób. Następnie rozprzestrzeniły się wzdłuż Wybrzeża Bałtyckiego przez Gdańsk (w którym pochłonęły trzy tysiące ofiar) do Danii, Szwecji, Norwegii, Litwy i Rosji. Ostatnia fala epidemii pojawiła się w Anglii w 1551 roku, już za panowania Edwarda VI, zabijając od piętnastu do dwudziestu tysięcy Anglików. Tak się złożyło, że angielskie poty atakowały tylko w czasie sprawowania rządów przez jedną dynastię, w związku z czym choroba ta jest kojarzona wyłącznie z rodem Tudorów.

William Butts był uważany za jednego z najlepszych medyków. To właśnie jego Henryk VIII wysłał do chorej na poty Anny Boleyn. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Rozpoznanie

Informacje na temat angielskich potów zawdzięczamy głównie urodzonemu w 1510 r. renesansowemu humaniście i nadwornemu lekarzowi Edwarda VI, Marii I Tudor i Elżbiety I – Johnowi Caiusowi. Będąc świadkiem zrazy z 1551 r., zbadał on i opisał objawy oraz przebieg choroby w rozprawie zatytułowanej A Boke or Counseill Against the Disease Commonly Called the Sweate, or Sweatyng Sicknesse. Jako przyczyny wybuchu zarazy Caius podaje brud i nieczystości. Jednak choroba ta do dziś pozostaje zagadką. Można przypuszczać, że za jej rozwój odpowiadają przenoszone przez myszy i szczury buniawirusy, odpowiedzialne m.in. za wywołanie gorączki krwotocznej zwanej ebolą. Zwierzęta infekują ludzi poprzez swoje odchody, które dostają się do organizmu drogą inhalacyjną, wraz z pokarmem lub przez zranioną skórę. Kiepskie warunki sanitarne w średniowiecznej Anglii z pewnością mogły odegrać swoją rolę w szerzeniu się choroby.

Drugim podejrzanym jest wąglik. Tu z kolei zakażenie może nastąpić wziewnie lub zostać przeniesione przez owady. Jego źródłem może także być zanieczyszczona woda, mleko i mięso oraz zwierzęca skóra, krew i wełna.

Angielskie poty nie pochłonęły tyle ofiar co dżuma, ale budziły równie wielką trwogę, przypominając o kruchości życia (rycina autorstwa Hansa Holbeina). Wikimedia Commons, domena publiczna.

Niektórzy podejrzewają, że poty były odmianą gruźlicy prosówkowej (groźnego rodzaju potówki), grypy lub tyfusu. Mówi się również, że zarazę przynieśli najemnicy z Francji, choć jak podaje Croyland Chronicle, najwcześniejsza wzmianka o chorobie pojawia się w związku z Thomasem Stanleyem, pierwszym hrabią Derby, który użył angielskich potów jako wymówki, by nie dołączyć do armii Ryszarda III w bitwie pod Bosworth. Zdrada Stanleya przechyliła szalę zwycięstwa na korzyść Henryka Tudora.

Ze względu na nagły i śmiertelny przebieg choroby panicznie obawiano się powrotu epidemii. Strach ten zapadł na tyle głęboko w świadomość Anglików, że jeszcze w 1604 r. Szekspir wspomina o tej chorobie w swojej tragikomedii Miarka za miarkę słowami miejskiej rajfurki: Tak więc trochę przez wojnę, trochę przez potnicę, trochę przez szubienicę, a trochę przez ubóstwo, dość, że straciłam całą klientelę. Tajemnicza choroba, głęboko zakorzeniona w historii Anglii, do dziś zaprząta głowy brytyjskich naukowców przetrząsających stare dokumenty w poszukiwaniu nowych wskazówek. Być może kiedyś uda się rozszyfrować głęboko skrywane sekrety zagadkowej zarazy, która do dnia dzisiejszego budzi tyle emocji.