Prawdziwa miłość w czasach Tudorów zaczynała się… na parkiecie!

Nieistotny był stan sakiewki, pochodzenie ani płeć. Nie liczyła się pozycja na dworze, uroda czy wpływy. Jeśli młodzieniec pragnął zyskać pozycję sprawnego uwodziciela – musiał nauczyć się tańczyć. Zaś wśród panien tylko te z poczuciem rytmu, gibkie i pełne energii miały szansę zyskać wianuszek adoratorów.

W Anglii epoki Tudorów bez muzyki i pląsów życie towarzyskie po prostu nie istniało. Większość spotkań towarzyskich obfitowała w tańce, a udział w ucztach dworskich często oznaczał wiele godzin oddawania się tej rozrywce. George Cavendish opisywał pewien przypadek za rządów Henryka VIII, gdy tańczono „od piątej po południu do drugiej lub trzeciej po północy”. Dziś trudno to sobie wyobrazić, gdy weźmiemy pod uwagę kilkuwarstwowe, ciężkie suknie z obszernymi spódnicami czy bogato zdobione nakrycia głowy.

Krótka instrukcja nauki pląsów

W czasach Tudorów taniec był na tyle ważnym elementem życia społecznego, że pisano o nim poradniki. Choć różnią się one między sobą, wszystkie niosą podobny przekaz dla czytelnika: jeśli chcesz poprawić swoje życie towarzyskie i stać się atrakcyjnym dla płci przeciwnej, musisz posiąść biegłość w sztuce, muzyce i tańcu. Jeden z nich, autorstwa Thoinota Arbeau, pojawił się we Francji w 1589 roku i miał formę przystępnej rozmowy między autorem a młodym człowiekiem, który chciał nauczyć się tańca. Młodzieniec zwany Capriolem przybył do Arbeau, skarżąc się na problemy w sferze towarzyskiej. Uważał, że zamiłowanie do gier i fechtunku nie wystarcza, bo to jedynie zbliża go do przyjaciół tej samej płci, podczas gdy brak umiejętności tańca pozbawia go szansy zabawiania dam. Sądził – i to nie bez podstaw – że „na tym opiera się właśnie reputacja szanowanego młodzieńca”.

Sekret niezwykłej popularności tańca można wytłumaczyć z łatwością – tylko w ten sposób obydwie płcie mogły poznać się bliżej zgodnie z ówczesną etykietą. Od ówczesnych panien, szczególnie wysoko urodzonych, wymagano doskonałej reputacji, nieposzlakowanej moralności i unikania wszelkich pokus. Stąd też młodzieńcy, pragnący zbliżyć się do swoich ewentualnych przyszłych żon i nieco lepiej je poznać, mogli zrobić to jedynie poprzez taniec. Obydwie strony, spotykając się na XVI-wiecznym parkiecie, mogły dowieść walorów fizycznych i zdrowia, prezentując się jako najlepsi kandydaci do małżeństwa. Poprzez taniec kobieta mogła wykazać się takimi cenionymi atrybutami swojej płci, jak delikatność i gracja, zaś mężczyzna mógł zademonstrować siłę oraz formę fizyczną, co było w jego przypadku równoznaczne z byciem groźnym przeciwnikiem na polu bitwy. Taniec pozwalał ponadto kształtować sylwetkę i zachować kondycję, a to było niezwykle ważne zwłaszcza dla dam, posiadających w tym zakresie ograniczone możliwości. Była to dla nich doskonała forma treningu, gdyż mogły tańczyć również ze sobą. Na przykład królowa Katarzyna Howard w trakcie balu świątecznego w 1540 roku tańczyła z Anną Kliwijską, gdyż Henryk położył się wcześniej spać. A królowa Elżbieta tańczyła codziennie rano, aby utrzymać zgrabną sylwetkę.

Śluby królów i książąt były zawsze okazją do wystawnych zabaw tanecznych. Wikimedia Commons.

W tańcu (prawie) wszystkie chwyty dozwolone

Na ile można było pozwolić sobie w tańcu? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w czasach Tudorów taniec był wyraźną formą zalotów i okazją do flirtu, to na całkiem sporo. Arbeau w swojej Orchesography opisuje popularny gawot, w którym występowały pocałunki. Znany włoski nauczyciel tańca Fabritio Caroso, również autor dwóch książek, nadał swoim tańcom nazwy powiązane z miłością, jak Specchio d’Amore („Lustro miłości”) czy Forza d’Amore („Siła miłości”). Jak czytamy u Arbeau: „Taniec pozwala odkryć, czy kochankowie cieszą się dobrym zdrowiem i krzepą fizyczną, zezwalając na pocałunek partnerki, wzajemny dotyk i ocenę, czy tancerze są kształtnie zbudowani lub czy nie wydzielają nieprzyjemnej woni zepsutego mięsa”. Poprzez taniec nie tylko flirtowano, ale również poddawano ocenie kandydata na męża lub żonę.

Poza umiejętnością tańca należało również znać balową etykietę, a ta regulowała nawet najdrobniejsze detale. Na przykład w opublikowanym po raz pierwszy w 1600 roku poradniku Nobilita di Dame autorstwa Caroso znajduje się rozdział na temat zachowania na balu, gdzie czytamy, że z chusteczką w dłoni dama prezentuje się przy stole znacznie bardziej elegancko. Co więcej, powinna ona uważać przy siadaniu, aby fortugał nie odsłonił zbyt wiele. W tańcu do tyłu nie powinna trenu podtrzymywać dłońmi, lecz poruszać się tak, aby się usuwał z drogi. W wyjątkowo złym tonie jest upuścić rękawiczkę, ponieważ „wywoła to poruszenie wielu dżentelmenów, zrywających się niczym stado szpaków”, by ją podnieść. Jednak ten niewłaściwy, zdaniem Caroso, sposób zwrócenia na siebie uwagi z pewnością był wykorzystywany przez wiele młodych panien.

Taniec był doskonałą okazją do flirtów i zalotów. Wikimedia Commons.

Arbeau opisywał z kolei, jak dżentelmen powinien poprosić damę do tańca – powinien zdjąć nakrycie głowy lewą dłonią, a prawą podać wybrance i poprowadzić na salę. Prawa strona była w czasach Tudorów stroną honorową. Po zakończeniu tańca nie wolno było zostawić partnerki – autor opisał, jak należało jej podziękować, skłonić się i odprowadzić na miejsce. W złym tonie było oferowanie damie ręki odzianej w rękawiczkę, gdyż sugerowało to niechęć do dotknięcia jej ręki. W czasach Tudorów noszenie rękawiczek było powszechne, więc na bal należało przyjść w takich, które można było z łatwością zdjąć i schować. Caroso ostrzegał panów, aby z próżności nie zakładali rękawiczek zbyt obcisłych, aby „ich zdjęcie nie wymagało poświęcenia większej ilości czasu niż odśpiewanie Ave Maria, a gdy zawiedzie ręka, by musieli skorzystać z zębów”, co burzyło wizerunek adoratora.

Czy dama mogła poprosić wybranka do tańca? Oczywiście. Musiała jednak zrobić to cicho, skromnie, jasno dając do zrozumienia wymownym spojrzeniem, którego dżentelmena prosi do tańca, aby nie stawiać siebie w kłopotliwej sytuacji. Ważne było, aby nie czyniła żadnych znaków rękoma, nie wolno było też wzywać partnera po imieniu. Nie wypadało odrzucić prośby o taniec, więc jeśli ktoś już zebrał się na odwagę, partner musiał przyjąć zaproszenie. W złym tonie było także faworyzowanie jednej partnerki lub partnera w trakcie balu.

Taniec był ważną umiejętnością, którą musiały posiąść zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Wikimedia Commons.

Chwyt za gorset i la volta w powietrzu

Co i jak tańczono na dworach Tudorów? Taniec służył socjalizacji, więc zwykle tańczono w grupach, rzadziej w parach, a niektóre tańce tańczono trójkami (jeden mężczyzna i dwie kobiety). Caroso pisał o tańcu zwanym fedelta, który przeznaczony był dla przynajmniej trzech par, ale im więcej ich było, tym lepiej. Do podstawowych tańców epoki należały pawana oraz blisko z nim spokrewniony taniec niski. Kroki nie były skomplikowane – jak czytamy w Orchesography Arbeau: „gdy poznamy już kroki i ruchy jednej pawany i jednego podstawowego tańca niskiego, możemy tańczyć wszystkie pozostałe”. Celem tych tańców było nie tylko zademonstrowanie umiejętności sztuki tanecznej, ale również zaprezentowanie samego siebie w najpiękniejszym stroju balowym. Jak pisze autor, tańce te były wykorzystywane na różnych festynach „przez królów, książąt i szlachtę, aby pokazać najwspanialsze ozdoby i świąteczne odzienie. Towarzyszą im królowe, księżniczki i damy, a długie treny ich sukien ciągną się za nimi, czasem niesione przez panny służące”.

Tańcem, który doskonale nadawał się do prezentacji umiejętności, była hiszpańska pawana. Para tańczyła ze sobą przez całą salę, następnie partner powracał do miejsca, w którym rozpoczął, i tancerze stawali twarzą do siebie. Wówczas kontynuowano: najpierw mężczyzna, a później kobieta, wykonując wariacje solowe najpierw ku sobie, a później wycofując się. Wysoko ceniono kreatywność.

Obraz przedstawiający parę (Elżbieta I i Robert Dudley?) tańczącą woltę. Wikimedia Commons.

Największe możliwości prezentacji talentu dawała jednak galiarda. Był to bardzo żywy taniec, w którym zwłaszcza mężczyźni mogli zaprezentować się w pełnych energii podskokach. Tańczono wokół sali, a później rozdzielano się, by zaprezentować solowe wariacje do czasu ustania muzyki, przy czym możliwości partnerki były ograniczone jej strojem oraz etykietą. Chętnie łączono kilka stylów, zaczynając od spokojniejszej pawany, by zakończyć dynamiczną galiardą.

Istniała też nieaprobowana przez Arbeau wersja galiardy zwana la volta, w której dżentelmen podnosił damę w górę, obejmując ją ręką w talii, zaś drugą przytrzymując bryklę, czyli usztywniony przód gorsetu. Partnerka wykonywała obrót w powietrzu, więc musiała ręką przytrzymać suknię. Taniec ten szybko się rozpowszechnił, choć budził ogromne kontrowersje (uważano, że jest obsceniczny oraz może powodować wypadki czy poronienia). Według niektórych historyków był przodkiem współczesnego walca.

Taniec jest niemym wyznaniem miłosnym – te słowa Dostojewskiego doskonale pasują do epoki Tudorów, nie tracąc na aktualności również dziś. Wiele par wybiera kluby taneczne na miejsca swoich pierwszych spotkań, na parkietach skrada się pierwsze pocałunki, a pierwszy taniec pary młodej zapada w pamięć na całe życie. Nadal zastanawiacie się nad kursem tańca?

Bibliografia

T. Arbeau, Orchesography, tr. M. S. Evans, Dover Publication, New York 1967.

F. Caroso, Nobilita di Dame, ed. and tr. J. Sutton, Oxford University Press, Oxford and New York 1986.

G. Cavendish, The Life and Death of Cardinal Wolsey, Folio Press, London 1973.

J. Moudler,, Courting is a pleasure – or how to achieve amorous desire through dance, Tudor Life. The Tudor Society Magazine, luty 2016, s. 20–26.

A.Sim, Pleasure and Pastimes in Tudor England, The History Press, Stroud 2009.

A. Weir, The Six Wives of Henry VIII, Balantine Books, London 1993.