Garbaty karzeł Marii Stuart

Około godziny drugiej w nocy, w niedzielę 10 lutego 1567 roku, murami Edynburga wstrząsnął potężny wybuch. Rozbudzeni ze snu ludzie rzucili się w kierunku otoczonego ogrodami domu w Kirk oʼField, gdzie od kilku dni przebywał lord Darnley, mąż Marii Stuart. W dymiącej stercie gruzu nie odnaleziono ciała, ale natrafiono na nie nieopodal domu, i natychmiast rozeszły się pogłoski, że Darnley został uduszony, a w mieście pojawiły się karykatury ukazujące królową jako rozpustnicę i morderczynię męża. Nic dziwnego, skoro w sprawę zamieszany był jej aktualny kochanek, hrabia Bothwell.

Morderstwo Dawida Rizzio. Obraz pędzla Johna Opie, 1787. © Wikimedia Commons.

Fatalne małżeństwa

„W moim końcu jest mój początek” – taką maksymę wyhaftowała swego czasu Maria Stuart na zasłonie przeznaczonej na podium tronu. A zmiana wizerunku morderczyni i nierządnicy w postać tragiczną, rozdartą między obowiązkiem a miłością, dokonała się za sprawą romantycznych poetów, głównie Schillera. Jednak zupełnie inaczej na jej historię zapatrywał się nasz Słowacki, którego dramat w pięciu aktach stanowi studium postaci o niestabilnej psychice, uwikłanej w fatalne namiętności i politykę. Akcja utworu obejmuje wydarzenia z przełomu 1566/1567 roku, kiedy to Maria Stuart, po śmierci osobistego sekretarza Dawida Rizzia, pomaga kochankowi zgładzić swojego męża. Zbrodnia ta uruchamia lawinę zdarzeń, która w efekcie zmusi ją do ucieczki przed zbuntowanymi lordami do Anglii, gdzie przez kilkanaście lat będzie „gościem” Elżbiety I, by wreszcie zostać oskarżoną o spisek przeciwko kuzynce i położyć głowę pod katowski topór. Ale jak w ogóle doszło do rzeczonego morderstwa?

Aby to zrozumieć, należy się cofnąć do 20 sierpnia 1561 roku. Do zamglonego portu w Leith przybił statek z dziewiętnastoletnią Marią Stuart na pokładzie. Wracała do rodzinnego, acz zupełnie obcego jej kraju, po wielu latach nieobecności. Chociaż została królową Szkocji w wieku niemowlęcym, od piątego roku życia wychowywała się na francuskim dworze wraz z przyszłym małżonkiem Franciszkiem II, który właśnie umarł. Przez rok była nawet królową Francji, bo stosunkowo młody teść miał pecha w turnieju i odłamek lancy przeciwnika wbił mu się przez oko do mózgu. Niestety, nowy król okazał się jeszcze mniej żywotny od ojca. Cierpiąc na chroniczne zapalenie uszu, nie miał też głowy do amorów i pomimo starań Marii, która podobno woziła go do lasku w celu oglądania kopulacji danieli, aby obudzić w nim pożądanie, małżeństwo nie zostało skonsumowane. Nie dość więc, że nie urodziła dziedzica, to jeszcze stała się ciężarem dla teściowej, która przejęła władzę. A mowa tutaj nie o byle kim, tylko o samej Katarzynie Medycejskiej, nareszcie mającej możliwość pokazania, na co ją stać. Tej samej, która podczas słynnej nocy św. Bartłomieja każe wyciąć w pień hugenotów i wyśle na tron Polski swojego ulubionego syna, niesławnego Henryka Walezego.

Maria Stuart, królowa Szkotów, z mężem Franciszkiem II, królem Francji. © Wikimedia Commons.
Maria Stuart, królowa Szkotów, z mężem Franciszkiem II, królem Francji. © Wikimedia Commons.

Tak więc owdowiała Maria Stuart powróciła do Szkocji, kraju zimnego i wilgotnego, którego zamki w niczym nie przypomniały pełnych luksusów francuskich pałaców. W dodatku była katoliczką, a kraj podczas jej nieobecności przeszedł na protestantyzm. Na szczęście miała hrabiego Moray, przyrodniego brata zrodzonego z nielegalnego ojcowskiego związku, który w pierwszych latach służył jej pomocą. Problem pojawił się, kiedy postanowiła poślubić blondwłosego i urodziwego Henryka Stuarta, lorda Darnley. Młodszy o trzy lata młodzieniec, podobnie jak ona, był wnukiem Małgorzaty Tudor (z jej drugiego małżeństwa) i potomkiem Stuartów, ale ani jej przyrodniemu bratu, ani lordom nie podobał się awans jednego spośród nich. Maria jednak pozostała nieugięta i nie brała sobie do serca pełnych oburzenia listów Elżbiety I i swoich francuskich krewnych. Zakochana bez pamięci w tym bożyszczu kobiet, którego rozpieszczała kosztownymi prezentami, nie dostrzegła w porę, że jest on narcyzem i człowiekiem słabego charakteru. Mało tego, pozwoliła ponoć, aby jej osobisty sekretarz Dawid Rizzio sfałszował papieską dyspensę konieczną do zawarcia małżeństwa z kuzynem. Zasłona opadła jej z oczu dopiero po ślubie, kiedy chimeryczny małżonek zaczął ją ostentacyjnie ignorować, a nawet pozwalał sobie na publiczne kpiny, jednocześnie będąc chorobliwie zazdrosnym o każdy przejaw sympatii wobec jakiegokolwiek innego mężczyzny. Nic więc dziwnego, że jej ślepa miłość szybko przerodziła się w głęboką awersję. Nie pozwoliła mu zasiąść w Radzie Lordów, każdy z jego rozkazów musiał być przez nią zatwierdzany, a poddani nazywali go już nie „królem”, tylko lekceważąco „małżonkiem”. Mówiono także, że królowa nie dopuszcza go do swojego łoża, więc kiedy rozeszła się wieść o jej ciąży, nikt nie miał wątpliwości, że ojcem dziecka jest faworyt, brzydki jak noc Dawid Rizzio.

Awans i upadek włoskiego brzydala

Maria Stuart zawsze miała słabość do mężczyzn o artystycznym zacięciu. I tak romantyczny przed ślubem lord Darnley ładnie brzdąkał na lutni, a nieprztomnie zakochany trubadur Chastelard, który przyjechał za nią aż z Francji, tworzył piękne wiersze. Niestety, został znaleziony pod jej łóżkiem i zabity za obrazę majestatu. Czy także był jej kochankiem? Na temat ich stosunków istnieją dwie teorie. Według pierwszej, ośmielony niewinnym flirtem i nadmiarem wina, samowolnie zakradł się do jej sypialni, gdzie zastał ją półnagą, bez peruki (miała bardzo rzadkie włosy), czego szczególnie nie mogła mu darować. Druga zaś głosi, że był jej kochankiem i chciała się go pozbyć, aby zrobić miejsce dla Darnleya. Tak czy inaczej, Chastelard przypłacił przygodę życiem. Maria krzykiem zaalarmowała straże, które wywlokły biedaka z komnaty, a sąd lordów skazał go na ścięcie. Nadal zakochany, idąc pod topór kata, zdążył jeszcze wykrzyczeć: „Żegnaj najpiękniejsza i najokrutniejsza królowo!”.

Czy słyszała te słowa? Nawet jeśli tak, było za późno, aby zmienić zdanie. Czy pożałowała, że zastąpiła zakochanego naiwnie głupca na nic niewartego egoistę? Być może. I zrażona do pięknisiów, od tej pory zaczęła sobie wybierać wyjątkowo nieurodziwych kochanków. Takim człowiekiem był Dawid Rizzio, śniady Piemontczyk o chudych nóżkach, z nieproporcjonalnie wielką głową. W dodatku garbaty i mały, stanowił antywzorzec męskości. I, jak na ironię, był przyjacielem Darnleya i do niedawna zagorzałym orędownikiem jego ślubu z królową.

Królowa Maria z drugim mężem, Henrykiem Stuartem, lordem Darnley. © Wikimedia Commons.
Królowa Maria z drugim mężem, Henrykiem Stuartem, lordem Darnley. © Wikimedia Commons.

Rizzio przybył do Szkocji w 1561 roku w orszaku posła sabaudzkiego jako skromny pokojowiec, a że potrafił grać na wielu instrumentach i miał piękny głos, szybko awansował do roli nadwornego muzyka. Kiedy zaś wyszło na jaw, że osobisty sekretarz Marii jest zdrajcą na usługach Anglików, otrzymał stanowisko po nim. Inteligentny, wyrobiony towarzysko i znający kilka języków, doskonale się do tej roli nadawał i niebawem zyskał bezgraniczne zaufanie królowej. Ponadto mogła na nim polegać jako na katoliku i obcokrajowcu, niezaangażowanym w rodzime spory. Czy rzeczywiście był papieskim agentem – jak podejrzewali niektórzy – wysłanym do Szkocji w celu obalenia protestantyzmu, trudno powiedzieć. Niemniej, nie cieszył się sympatią. Zwolenników nie przysparzało mu także upodobanie do kosztownych strojów i klejnotów, z którymi dumnie się obnosił. Twierdził też, że królowa we wszystkim go słucha i uśmiechał się tajemniczo w reakcji na plotki o ich romansie. Faktycznie, Maria niezbyt lubiła zajmować się codziennymi sprawami urzędowymi i wiele z nich pozostawiała w gestii doradcy. Powierzyła mu nawet swoją pieczęć. A na słabość faworyta do przechwałek patrzyła przez palce, i to niestety miało przynieść mu zgubę. Lordowie zazdrośni o wpływy karykaturalnego pyszałka, który bez łapówki nie zwykł dopuszczać interesantów do królowej, zjednoczyli się przeciwko niemu z odsuniętym na drugi plan Darnleyem. Za koronny argument posłużyło im wątpliwie ojcostwo nienarodzonego jeszcze dziecka Marii. Skrycie zaś pragnęli uczynić z niego marionetkę, osadzoną na tronie w miejsce obalonej monarchini.

Wieczorem 9 marca 1566 roku w zamku Holyrood królowa jadła kolację w towarzystwie Rizzia i kilku zaufanych dworzan w komnacie przylegającej do sypialni, gdy otworzyły się niewielkie drzwi wiodące przez prywatny korytarz do pokoi Darnleya. W progu pojawił się on sam, sprawiając wrażenie, jakby chciał porozmawiać z żoną. Nie wypowiedział jednak ani słowa, bo tuż za nim wtargnęli lordowie z uzbrojoną świtą. Ich przywódca oświadczył, że wszystko odbywa się z polecenia króla i że Dawid Rizzio zbyt długo bawi w komnatach królowej. Darnley pochwycił sparaliżowaną strachem Marię, a przerażony sekretarz ukrył się za kanapą, skąd został wydobyty siłą. W akcie desperacji próbował czepiać się jej sukien, a kiedy chwycił oburącz nogę od stołu, siepacze jednym cięciem odrąbali mu dłonie. Krwawiącego wywleczono do przyległego pokoju, gdzie został zasieczony. Jeśli wierzyć przekazom, zadano mu ponad pięćdziesiąt ciosów, a rozkawałkowane ciało wyrzucono przez okno na dziedziniec, psom na pożarcie. Ostatnia na podwórze wyleciała głowa.

Rycina przedstawiająca Kirk o'Field powstała wkrótce po zamordowaniu Darnleya. © Wikimedia Commons.
Rycina przedstawiająca Kirk o’Field powstała wkrótce po zamordowaniu Darnleya. © Wikimedia Commons.

Zemsta królowej

Pomimo krwawej jatki i szoku, Maria nie straciła przytomności. Lecz co ciekawe, obnażonej broni do końca życia będzie bał się jej nienarodzony jeszcze syn, Jakub VI (na angielskim tronie zasiądzie jako Jakub I). Niespecjalnie też będzie przypominał Darnleya, a francuski Henryk IV otwarcie wyrazi wątpliwość w ojcostwo legalnego męża królowej.

Na razie jednak nie było go na świecie, a zamknięta w sypialni Maria zaczęła symulować poród (była w szóstym miesiącu ciąży). Chciała tym sposobem zwabić Darnleya i uśpić czujność lordów. Kiedy przyszedł, odbyli kilkugodzinną rozmowę, podczas której przekonała go, aby odstąpił od buntowników. Jakich argumentów użyła, nigdy się nie dowiemy, niemniej odniosła sukces. Niezdecydowany z natury mąż być może dał się zwieść obietnicą powrotu do łask i na pewno uwierzył, że wszystkie plotki na temat jej romansu z Dawidem Rizzio są wymysłem wrogów. Uciekli kilka dni później, dzięki pomocy wiernego kapitana gwardii. W drodze spotkali Jamesa Hepburna, hrabiego Bothwell, któremu w porę udało się umknąć z zamku i zorganizować pomoc. Pod jego eskortą bezpiecznie dotarli do twierdzy Dunbar, gdzie trzy miesiące później Maria urodziła syna.

Do grona stronników królowej niebawem dołączył jej przyrodni brat, hrabia Muray, który popadł wcześniej w niełaskę. Potrzebowała jednak jego wsparcia, wybaczyła mu zatem dawną niesubordynację, nieświadoma, że doskonale znał i popierał plany zabójców Dawida Rizzia. Mężowi także darowała winę. Pozornie. W duchu bowiem planowała zemstę.

Plany wyeliminowania z gry Darnleya, którego każdy mógł zmanipulować, było na rękę Bothwellowi, dla którego Maria bardzo szybko straciła głowę. Choć przeciętnej urody, emanował brutalną męskością, czym różnił się od jej nieudolnych małżonków, i przy nim dopiero poczuła się prawdziwą kobietą. Było to podwójne cudzołóstwo, ponieważ także on był związany węzłem małżeńskim. Dla ambicji, byleby tylko uczyniono go królem, gotów był wszakże rozwieść się z ukochaną żoną. Wiadomo, że po skandalicznym ślubie pisywał do niej listy, w których nazywał ją prawdziwą „małżonką”, zaś Marię określał mianem „konkubiny”. Czyżby znów dała się zwieść pozorom, ponownie zatracając się w fatalnej miłości?

Zanim jednak doszło do ślubu, który wywołał oburzenie całej Europy, wydarzyło się coś, co na zawsze podkopało autorytet Marii w oczach większości poddanych. Pod koniec listopada spotkała się z częścią popierającej ją szlachty w wiejskiej rezydencji pod Edynburgiem, gdzie oświadczyła, że pragnie ostatecznego rozstania z mężem, przy którym czuje się zaniedbana i zagrożona. A kiedy wyraziła wątpliwość na temat stanowiska papieża, jeden z lordów odparł, że nie powinna się tym martwić, ponieważ dołożą wszelkich starań, aby ją od problemu uwolnić.

James Hepburn, hrabia Bothwell. © Wikimedia Commons.
James Hepburn, hrabia Bothwell. © Wikimedia Commons.

Czy Maria znała plany zamachu? Niektórzy historycy przypuszczają, że tak. Wątpliwości natomiast nie mieli współcześni. Za jej wiedzą bowiem Darnley został sprowadzony z zamku rodziców do domu w Kirk oʼField, należącego do jednego z przyjaciół Bothwella. Leczył się na syfilis, co potwierdziły współczesne badania jego czaszki, lecz oficjalna diagnoza brzmiała, że jest to ospa. W związku z tym nie mógł zamieszkać na zamku, aby nie zarazić maleńkiego następcy tronu. Dla zachowania pozorów tudzież w celu uśpienia jego czujności, Maria często go odwiedzała. Wieczorem, przed dniem eksplozji, zjadła z nim kolację. Jak wiemy, kilka godzin później miał nie żyć. Półnagie zwłoki jego i sługi znaleziono pod murem ogrodu.

Ślady wskazywały na próbę ucieczki. Darnleya prawdopodobnie zaniepokoił hałas, a ponieważ drzwi zostały zamknięte, spuścili ze służącym krzesło uwiązane na linie, aby ułatwić sobie potem przejście przez wysoki zewnętrzny mur, i wyszli przez okno. Zamachowcy dopadli ich jednak w ogrodzie i udusili. Tak przynajmniej mówi jedna z wersji, bo kiedy Bothwell kazał usunąć ciała, których nie wystawiono potem na widok publiczny, pojawiły się plotki o śmierci zadanej sztyletem. W dodatku zaczęli zgłaszać się świadkowie, którzy słyszeli szamotaninę za murem i rzekomo rozpoznali głos Darnleya wzywającego pomocy.

Zemsta nie popłaca

Lud Edynburga nie mógł wybaczyć zbrodni. Nie ważne, że dokonanej w akcie zemsty za śmierć Dawida Rizzia, którego nikt poza Marią nie żałował. Nieszczególnie lubianemu Darnleyowi nagle wybaczono doczesne winy i stał się nieomal męczennikiem. Może nie na miarę świętych, ale jednak. A to wystarczyło, żeby potępić królową. Na ścianach domów pojawiły się liczne karykatury, na których ukazywano ją pod postacią syreny – symbolu nierządnicy, i ulotki mieniące ją „dziwką”, „mężobójczynią” i „występną Jezabel”.

Żądano również kary dla Bothwella. Dla uspokojenia opinii publicznej postawiono go nawet przed sądem lordów, który… orzekł jego niewinność! Innej możliwości nie było, ponieważ przybył na rozprawę na czele uzbrojonego oddziału i zwyczajnie zastraszył sędziów.

Portret Dawida Rizzio. © Wikimedia Commons.
Portret Dawida Rizzio. © Wikimedia Commons.

Na tym jednak nie koniec. Zamroczona uczuciem królowa zaczęła popełniać błąd za błędem. Trzy miesiące później poślubiła rozwiedzionego z żoną Bothwella, budząc w narodzie jeszcze większy sprzeciw. Zagraniczni ambasadorzy donosili swoim władcom o występnej i grzesznej miłości, a Elżbieta I żądała od kuzynki niezwłocznego rozwodu. Maria odmówiła. Była w ciąży i nie chciała, aby dziecko okrzyknięto bękartem. Aczkolwiek warto w tym miejscu wspomnieć o hipotezie mówiącej o tym, jakoby Maria została zgwałcona i siłą zmuszona do małżeństwa. Mogłoby za tym przemawiać „porwanie”, którego Bothwell się dopuścił, uważane dotąd za inscenizację obmyśloną przez zakochanych w celu zmylenia gawiedzi. Tak zresztą uważali niektórzy z dyplomatów i dworzan, stawiający pod znakiem zapytania wiarygodność historii o wielkiej namiętności królowej do brutala o fizjonomii pirata.

Szkoci tymczasem podzielili się na zwolenników i przeciwników Marii Stuart. Do buntowników dołączył nawet jej przyrodni brat. Musiało dojść do konfrontacji, w wyniku której Maria i Bothwell ponieśli klęskę. On uciekł do Skandynawii, gdzie najpierw cieszył się wolnością, lecz potem został zamknięty w tak niskiej celi, że nie mógł się wyprostować. Wiele lat później stracił rozum i zmarł. W sporządzonym wcześniej testamencie przyznał się do zamachu na Darnleya i oświadczył, że Maria o niczym nie wiedziała.

Ona w tym czasie przebywała w Anglii, dokąd uciekła z zamku Lochleven, w którym osadzili ją buntownicy i w którym poroniła bliźnięta. Jej wrogowie twierdzili, że sama wywołała przedwczesny poród, aby pozbyć się dowodu zdrady poprzedniego męża, bo dzieci miały przyjść na świat wcześniej niż powinny – licząc od daty ślubu z Bothwellem. Jako przymusowy „gość” Elżbiety I spędziła w angielskich zamkach osiemnaście lat, podczas gdy Szkocją rządzili jej wrogowie i wychowany na protestanta syn, który nawet nie zdążył jej zapamiętać. Kiedy zaś 8 lutego 1587 roku, niemal w dwudziestą rocznicę zamachu na Darnleya, uwolniona ze splotów peruki prawie łysa głowa Marii potoczyła się po szafocie, los zemścił się za zabójstwo garbatego karła.

Bibliografia:

M. Gressor, K. Cook, Królowa Szkocji Maria Stuart i Bothwell [w:] Kochankowie wszech czasów, Zwierciadło, Warszawa 2005, s. 31–36.
U. Lenze, N. Steinhauser, Zabijcie tę dziwkę – sprawa Marii Stuart [w:] Sfinks 3. Tajemnice historii, Videograf, Katowice 1998, s. 88–130.
R. Romański, Niewinna królowa? [w:] Niewyjaśnione zagadki świata, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2006, s. 155–221.
E. Watała, Namiętność nieokiełznana. Maria Stuart [w:] Wielkie nimfomanki, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2008, s. 163–197.