Szaleństwo wielkiego mistrza zakonu templariuszy.

Historia życia dziesiątego wielkiego mistrza templariuszy to typowy przykład przybysza z Zachodu, który po dotarciu do Ziemi Świętej piął się po szczeblach kariery, by dostąpić zaszczytu dowodzenia Rycerzami Świątyni. Jednak ten waleczny templariusz swoimi szalonymi decyzjami i intrygami pośrednio doprowadził do klęski Królestwa Jerozolimskiego i nieomal do upadku templariuszy. Oskarżany był o zdradę i kolaborację z Saladynem, a błędy tego zwierzchnika templariuszy wytykano jeszcze u kresu istnienia Zakonu Świątyni. A wszystkiemu winna była pewna zadawniona obraza i wieloletnia nienawiść…

Gerard de Ridefort. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Zgubna nienawiść

Gerard de Ridefort przybył z ojczystej Flandrii do Palestyny w poszukiwaniu sławy i kariery w 1173 roku. Śmiały i waleczny, szybko zyskał uznanie wpływowego hrabiego Trypolisu Rajmunda III, który przyjął go na służbę. Gerard wierną służbą i umiejętnościami walki tak zaskarbił sobie łaski swego pana, że hrabia obiecał mu rękę pierwszej córki będącej na wydaniu któregoś z wasali. Prędko wspinał się po szczeblach kariery, w 1179 roku zostając marszałkiem Królestwa. Gdy wkrótce zmarł senior Botronu, pozostawiając swe liczne lenna pięknej córce Łucji, Gerard zapragnął pojąć ją za żonę. W konkury o rękę zamożnej panny wystartował jednak pewien bogaty pizański kupiec o imieniu Pilvano (lub Plivan), który w zamian za rękę dziedziczki zaoferował Rajmundowi zawrotną sumę 10 000 złotych bizantów. Kronika Ernoula podaje nawet, że kupiec zaprowadził niewiastę na wagę i… zaproponował Rajmundowi tyle złota, ile dziewczyna ważyła. Hrabia Trypolisu, który ponoć potrzebował pieniędzy, zgodził się wydać dziedziczkę Botronu za Pizańczyka, zapominając o przyrzeczeniu danemu wcześniej swojemu wiernemu wasalowi. Dodatkowym afrontem było wybranie mieszczanina, który okazał się lepszą partią niż rycerz! Tego de Ridefort nigdy nie przebaczył, stając się zaciekłym wrogiem hrabiego Trypolisu. Z wściekłością opuścił hrabstwo i udał się do Jerozolimy, gdzie dopadła go choroba, która podobno jeszcze wzmogła jego porywcze wybuchy. Gdy wyzdrowiał, postanowił wstąpić w szeregi templariuszy, zachowując jednak do końca życia nienawiść wobec Rajmunda.

Gerard de Ridefort równie szybka piął się po szczeblach kariery rycerza zakonnego, gdzie jego umiejętność walki, gorliwość i szalona odwaga były cenione do tego stopnia, że w roku 1183 został seneszalem, a rok lub dwa lata później, po śmierci Arnolda de Torroja, kapituła zakonu obradująca w Jerozolimie wybrała go na wielkiego mistrza. Dodajmy, że był to ostatni przywódca templariuszy obrany w macierzystej siedzibie Zakonu Świątyni.

Śmierć Amalryka i koronacja Baldwina IV. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Zamach stanu

Stanowisko mistrza templariuszy pozwoliło mu zaangażować się w sprawy polityczne państwa. W tamtym czasie Królestwo Jerozolimskie, którym władał umierający Baldwin IV Trędowaty, podzielone było na dwie frakcje polityczne: ,,dworską”, tak zwanych jastrzębi, dążących do ostrej polityki i walki z muzułmanami, oraz pulanów (fr. poulain – ‘źrebię’) preferujących ostrożną politykę dyplomacji. Pierwsza frakcja składała się w większości z przybyłych do Outremeru ,,dorobkiewiczów” pod przywództwem awanturniczego seniora Zajordanii Renalda de Châtillon. Członkowie drugiego stronnictwa, nazywani pogardliwie „pulanami”, byli mieszkającymi od urodzenia na Bliskim Wschodzie Frankami, którzy cieszyli się poparciem Trędowatego Króla i skupieni byli wokół Rajmunda z Trypolisu oraz Baliana z Ibelinu. Naturalnie wielki mistrz popierał awanturniczych ,,jastrzębi” z racji swojego charakteru i urazy do hrabiego Trypolisu. Stronnictwo wojenne forsowało swojego kandydata najpierw na regenta, a później na króla. Był nim Gwidon de Lusignan, mąż Sybilli- siostry króla Baldwina IV. Gwidon poza urodą nie grzeszył rozwagą polityczną i łatwo ulegał wpływom, toteż był idealnym kandydatem na władcę dla wojowniczych baronów. Na koronację stanowczo nie godziła się większość miejscowych baronów. Gdy nieszczęsny Baldwin IV umarł w 1185 roku, przed śmiercią przekazał koronę swojemu ośmioletniemu siostrzeńcowi (synowi Sybilli z pierwszego małżeństwa), desygnując Rajmunda z Trypolisu na regenta i opiekuna młodego króla. Chorowity Baldwin V zmarł jednak po roku i nagle dla stronnictwa de Lusignana pojawiła się sposobność przejęcia władzy. Uknuto spisek, przekazując Rajmundowi III fałszywą wiadomość wzywającą go do Tyberiady. Gdy hrabia wyjechał, w tym czasie wezwano stronników „jastrzębi” do Jerozolimy i zamknięto bramy stolicy. Regent za późno zorientował się o wyprowadzeniu go w pole. Awanturnicy, przy poparciu patriarchy jerozolimskiego i Gerarda de Ridefort, doprowadzili do koronacji Sybilli i Gwidona. Przywódca templariuszy osobiście przekazał  patriarsze Herakliuszowi złożone pod opiekę zakonu korony. Ceremonia dopełniła się mimo protestów pulanów wobec tego bezprawnego zamachu stanu. Ernoul skomentował to w ten sposób, że wielki mistrz dopiął swego z powodu nienawiści do hrabiego Trypolisu. Nad królestwem zbierały się czarne chmury. Wojna domowa wisiała w powietrzu. Nie pogodziwszy się ze złamaniem prawa i pozbawieniem go regencji, urażony Rajmund III zabarykadował się w swej Tyberiadzie i wszedł nawet w sojusz z Saladynem, który obiecał mu pomoc w obaleniu Gwidona.

Masakra u źródeł Cresson

Tymczasem wielki mistrz templariuszy podżegał króla do pokarania zdrajcy i oblężenia jego twierdzy. W międzyczasie sułtan zwrócił się do nowego sojusznika z prośbą o pozwolenie na przemarsz przez ziemie hrabiego oddziału wypadowego pod dowództwem syna Saladyna, Al-Afdala. Hrabia wahał się między lojalnością wobec współwyznawców a nowym sojusznikiem, lecz w końcu zgodził się, zastrzegając, że muzułmańskie wojska mają jeden dzień na przejście i nie zniszczą jego ziem. Wysłał jednak posłańców do chrześcijan z ostrzeżeniem. Gdy wieść dotarła do zamku templariuszy w La Fève, Wielki Mistrz Świątyni zebrał prędko 90 templariuszy, 24 joannitów pod dowództwem wielkiego mistrza Rogera z Moullins, 40 świeckich rycerzy z Nazaretu oraz 500 piechurów i poprowadził na muzułmanów. 1 Maja 1187 roku łacinnicy dostrzegli ze wzgórza muzułmański oddział liczący według kronikarzy 7000 jazdy, pojący beztrosko konie u źródeł Cresson. Wielki mistrz joannitów oraz marszałek templariuszy doradzali wycofanie się w obliczu miażdżącej przewagi wroga, jednak de Ridefort w swym szaleństwie rwąc się do walki, odpowiedział podwładnemu: Za bardzo kochasz swoją płową głowę, żeby ryzykować jej utratę. Marszałek templariuszy odparł proroczo: ,Zginę w boju, jak przystało dzielnemu mężowi, za to ty uciekniesz jak zdrajca. Rycerze rzucili się do samobójczej szarży, która początkowo wprawdzie zaskoczyła Saracenów, lecz wkrótce wrogowie otoczyli i wybili prawie wszystkich chrześcijan. Z masakry uszedł jedynie główny sprawca klęski – przywódca templariuszy wraz z dwoma rannymi współbraćmi.

Mimo że wkrótce dręczony wyrzutami sumienia hrabia Trypolisu dla dobra królestwa pojednał się z Gwidonem de Lusigan, zrzekając się regencji i uznając jego koronację, Gerard de Ridefort miał odtąd pretekst, by otwarcie nazywać Rajmunda zdrajcą. Mimo strat poniesionych pod Cresson w nadchodzącej wojnie templariusze dysponowali pewnym atutem – pieniędzmi wysłanymi na cele krucjaty przez króla Anglii Henryka II (jako zadośćuczynienie za zabójstwo arcybiskupa Tomasza Becketa). Wielki mistrz zaciągnął za angielskie pieniądze najemników.

Baldwin IV na łożu śmierci i koronacja Baldwina V. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Fatalna Rada

W obliczu zagrożenia Król Gwidon zdecydował się zebrać wszystkie wojska z królestwa, by bronić się przed Saladynem. Armia licząca szacunkowo ok. 20 tysięcy zbrojnych, w tym około 1500 rycerzy, 4000 turkopoli (lekka jazda bliskowschodnia) i 15 000 piechurów przybyła 2 lipca 1187 roku do przygranicznego Seforis (Saffuriji), gdzie nie brakowało zaopatrzenia i wody. Król zarządził naradę. Rajmund doradzał pozostanie w defensywie i nieopuszczanie bezpiecznych pozycji zaopatrzonych w paszę, a przede wszystkim źródła wody. Gwidon de Lusigan przystał na rozsądną radę hrabiego ku niezadowoleniu części rycerzy, w tym porywczego Gerarda de Ridefort. Sytuację wzburzyło jednak przybycie posłańca z Tyberiady zawiadamiającego, że Eschiva – żona hrabiego Trypolisu – rozpaczliwie broni miasta przed potężnymi wojskami Saladyna. Mimo trudnej sytuacji Rajmund z Trypolisu uspokoił radę dowódców i króla, tłumacząc, że nawet jeśli jego twierdza wpadnie w ręce sułtana, to jego żonie nic się nie stanie. Hrabia zwrócił uwagę na to, że marsz w kierunku Tyberiady przez pozbawione wody pustynne pustkowia pełne nieprzyjaciół może okazać się zgubny. Było jasne, że muzułmanie próbowali wywabić chrześcijan z bezpiecznego schronienia. O północy król zakończył naradę, zatwierdzając rozkaz o pozostaniu w Seforis. Jednak zaraz po rozejściu się dowódców do królewskiego namiotu udał się nie kto inny jak Gerard de Ridefort, by namówić króla do rozpoczęcia ataku: Panie, czy wierzysz zdrajcy, który udzielił ci tej rady? Uczynił to, aby cię zawstydzić. Spadną bowiem na ciebie wielki wstyd i hańba, jeśli ty, którego tak niedawno uczyniono królem [i który masz tak wielką armię]  jakiej żadne inny król nie zebrał w tak krótkim czasie, pozwolisz, aby utracone zostało miasto, które jest tylko o 6 mil stąd. Jest to pierwsze zadanie, jakie ci przypadło, odkąd jesteś koronowany. Wiedz zaś dobrze, że templariusze prędzej odłożą swe białe płaszcze i sprzedadzą je, i zastawią, niż będą na to patrzeć – nie chcąc, by upokorzenie, jakie Saraceni ściągnęli na mnie i na nich wszystkich razem, nie zostało pomszczone. Idź, każ ogłosić w całej armii, że wszyscy powinni się zbroić, a każdy człowiek musi udać się do swego oddziału i podążać za sztandarem Świętego Krzyża[1].

Kronikarz wspomina, że król, darząc sympatią wielkiego mistrza i jednocześnie obawiając się go, dał się namówić, nazajutrz zarządzając wymarsz. Interesująca wydaje się kwestia zdolności manipulacji Gerarda, który oprócz honorowych odwołań, mimochodem zaznaczył, że to dzięki jego poparciu król nosi koronę i że ma dług wdzięczności wobec wielkiego mistrza. Słabość Gwidona i fatalne naleganie de Rideforta miały niebawem doprowadzić po brzemiennej w skutki klęski…

Rzeź pod Hittinem

O świcie 3 lipca 1187 roku armia Królestwa Jerozolimskiego wymaszerowała w kierunku oblegających Tyberiadę muzułmanów. Aby nie spowalniać marszu, pozostawiono potężne cysterny z wodą, zdając się na podręczne zapasy i planując szybkie przebicie się do Jeziora Tyberiadzkiego. Oprócz panującego upału, maszerujące wojska nękane były nieustannie przez muzułmańską lekką jazdę, która zasypywała krzyżowców gradem strzał. Pod koniec dnia zapasy wody były na wyczerpaniu, zmęczenie dawało się we znaki, toteż Gwidon zarządził rozbicie obozu i odpoczynek. Była to kolejna zgubna decyzja. Nazajutrz, 4 lipca, okrążeni łacinnicy próbowali kilkakrotnie kontratakować, jednak ponosili dotkliwe straty. Z powodu skwaru i braku wody padali ludzie i konie. W końcu nękani muzułmańskimi atakami krzyżowcy zatrzymali się w pobliżu skalistych Rogów Hittinu, gdzie król rozkazał rozbić swój namiot, by dawał cień i był punktem orientacyjnym. Otoczeni krzyżowcy umierali z pragnienia naszpikowani muzułmańskimi strzałami. Uciekająca piechotą została wybita w pień przez jazdę Saladyna. Jedynie Rajmundowi z Trypolisu i Balianowi z Ibelinu wraz z grupą rycerzy udało się wyrwać z okrążenia. Reszcie wykrwawiającej się armii królestwa nie pomógł już nawet dzierżony przez biskupa Akki Prawdziwy Krzyż. Los armii krzyżowej był przesądzony, choć wciąż stawiali rozpaczliwy opór rycerze zakonni. W końcu jednak padł królewski namiot i wycieńczeni łacinnicy zdali się na łaskę zwycięskiego sułtana.

Bitwa pod Hittinem, miniatura francuska z XV wieku. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Zdrada i pokuta

Większość zbrojnych wojsk Królestwa Jerozolimskiego poległa lub dostała się do niewoli. Jednym z pierwszych decyzji Saladyna po zwycięstwie było wydanie rozkazu ścięcia wszystkich wziętych do niewoli joannitów i templariuszy, których władca szczególnie nienawidził. Co ciekawe, jeden z pojmanych rycerzy zakonnych w tajemniczy sposób uniknął egzekucji. Był nim właśnie Gerard de Ridefort. Czy mistrz zachował życie, ponieważ przeszedł na islam? Nie ma na to jednoznacznych dowodów. Wiemy natomiast, że Saladyn zręcznie wykorzystał pojmanego zwierzchnika Świątyni, by ten nakazał załogom twierdz templariuszy poddanie się. W ten sposób poddał się zamek templariuszy w Gazie. Była to sytuacja bez precedensu, gdyż z reguły pojmani templariusze woleli umrzeć lub gnić w lochach niż współpracować z wrogiem. Mistrz wkrótce został uwolniony i prawdopodobnie próbował odkupić swoje winy, szukając śmierci w boju. Dotarł do zamku templariuszy w Tortosie i osobiście kierował jej obroną. W 1189 wyruszył wraz z Gwidonem de Lusignan pod mury zajętej przez muzułmanów Akki, by wraz z napływającymi krzyżowcami oblegać miasto. Zginął 4 października 1189 roku pod Akką podczas ostatniej w swoim życiu szaleńczej szarży na wojska Saladyna. Według muzułmańskich źródeł miał zostać ponownie pojmany i tym razem stracony. Historia zatoczyła koło.

Bibliografia

Edbury P.W., The Conquest of Jerusalem and the Third Crusade: Sources in Translation, Ashgate 1996.

Haag M., Tragedia templariuszy, tłum. A. Bukowczan-Rzeszut, Kraków 2016.

Małecki M., Rogi Hittinu 1187. Z dziejów obecności krzyżowców w Lewancie Polityka-wojna-prawo-obyczaje, Zabrze 2010.

Asbridge T.,  Krucjaty. Wojna o Ziemię Świętą, tłum. N. Rataj i M. Józefowicz, Kraków 2015.

Baldwin M.W., Rajmund III i  Upadek Jerozolimy, tłum. Katarzyna Mróz-Mazur, Oświęcim 2014.

Runciman S., Dzieje Wypraw Krzyżowych; tom II: Królestwo Jerozolimskie i frankijski Wschód 1100–1187, tłum. J. Schwankopf, Warszawa 1987.

Barber M., Templariusze, tłum. R. Sudół, Warszawa 1999.

[1] Fragment Kroniki Ernoula, cyt. za: Baldwin M.W., Rajmund III i Upadek Jerozolimy, tłum. Katarzyna Mróz-Mazur, Oświęcim 2014, s. 119.