Krucjaty uważa się za wyprawy wojenne będące domeną mężczyzn. Wiadomo jednak, że wzięła w nich udział znaczna liczba starców, dzieci i kobiet. Szacuje się, że mogli oni stanowić nawet jedną czwartą całej armii, co daje nam dziesiątki tysięcy arystokratek i kobiet niższego stanu, które zdecydowały się wyruszyć do Ziemi Świętej. Na Wschód udało się również wiele kobiet lekkich obyczajów. Czy było dla nich miejsce wśród bogobojnych krzyżowców?

Rozwiązłe niewiasty stały się częścią życia krzyżowców w Ziemi Świętej. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Prostytucja była w średniowieczu zjawiskiem powszechnym i trudno się dziwić, że wiele pań do towarzystwa upatrywało w tak licznej wyprawie militarnej szansy dla siebie. Były obecne już w trakcie przygotowań do pierwszej krucjaty, czego dowodzi barwna relacja Alberta z Akwizgranu: „Zgromadzone tu tłumy z różnych królestw i miast w żadnej mierze nie odwróciły się od zakazanych praktyk cielesnych. Odbywały się nieskrępowane kontakty z niewiastami i młodymi dziewczętami, które wyprawiły się ochoczo z zamiarem rozpusty. Pod pozorem wyprawy dawano upust przyjemnościom i igraszkom”.

Ten opis z pewnością nosi piętno moralności zakonnika żyjącego w celibacie, wyznającego typową dla swojego stanu i epoki mizoginię. Warto wspomnieć, że gdy armia pierwszej krucjaty przybyła do Nicei, kronikarze wychwalali czystość i pobożność krzyżowców, stroniących od pokus ciała. Balderyk z Dol relacjonował, że w obozach obecne były wyłącznie kobiety zamężne lub służące. Jednak ten chwalebny stan nie trwał długo – zaledwie pięć miesięcy później, gdy krzyżowcy dotarli do Antiochii, obozowe lupanary ruszyły pełną parą. Rozwiązłe życie i wodzące na pokuszenie niewiasty miały stać się nieodłączną, choć mało chlubną częścią życia krzyżowców.

Karta ze słownika opracowanego przez Arnolda von Harff. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Posag dla nierządnicy

Wiemy, że krucjaty przyciągały zamężne kobiety wysokiego stanu, jak również z ubogich rodzin mieszczańskich i chłopskich. Istnieją dowody na to, że również kobiety niepozostające w związkach małżeńskich brały w nich udział. Benedyktyński historyk, teolog i autor autobiograficznych pamiętników Guibert z Nogent opisywał sposoby Piotra z Amiens, zwanego Piotrem Pustelnikiem, na pozyskanie uczestników tzw. pierwszej wyprawy ludowej. Piotr „nierządnice żonami czynił” [prostitutae mulieres], a otrzymywane datki rozdawał ich mężom, fundując prostytutkom posag.

Czy Piotr robił to z dobrego serca i troski o los kobiet marginalizowanych w średniowiecznym społeczeństwie, czy może wykorzystywał podarunki do przyciągnięcia liczniejszego grona do swojej idei krucjaty? Bez względu na motywację, nie był jedyny. Podobnie postępował wybrany przez papieża Innocentego III na głosiciela czwartej krucjaty francuski kaznodzieja Fulko z Neuilly. Gdziekolwiek się pojawił, ludzie doznawali głębokiej duchowej przemiany. Gdy prostytutki francuskie dowiedziały się, że w jednym ze swoich kazań nakłaniał duchowieństwo, by porzuciło konkubiny i zaczęło żyć w czystości, opuściły lupanary, by wysłuchać charyzmatycznego kaznodziei. Nawrócenie tych kobiet miało dalekosiężne skutki ekonomiczne i społeczne. Fulko bowiem aranżował małżeństwa wielu z nich, a inne umieścił w klasztorach. Chętnych do przywdziania habitów było tak wiele, że Fulko założył nowy klasztor pod Paryżem, gdzie dawne nierządnice żyły przykładnym życiem jako cysterki.

Piotr Eremita wskazuje krzyżowcom drogę do Jerozolimy. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Diabeł wśród krzyżowców i… duchowieństwa

Niemiecki rycerz z Kolonii Arnold von Harff, który udał się na pielgrzymkę w 1496 roku, załączył w swojej relacji krótki słownik, dzięki któremu można było poprosić kobietę o konkretne usługi. Spisał ów słownik we wszystkich językach, jakie napotkał w trakcie zamorskiej podróży do Jerozolimy i Composteli. Przykładowo instruował, jak poprosić po grecku, hebrajsku czy arabsku kobietę, by pozwoliła uprawiać ze sobą seks, albo zapytać, czy należy się z nią ożenić. Rycerzowi nie chodziło bynajmniej o same prostytutki, zresztą w średniowieczu definicja prostytutki była płynna i stosowana do wielu typów kobiet, także tych, które wcale nie trudniły się tą profesją. Święty Hieronim ze Strydonu, który żył na przełomie IV i V wieku, uważał na przykład za nierządnicę tę, która „oddaje się żądzy wielu mężów” (ta definicja znalazła się potem w Dekrecie Gracjana z XII w.), ale równocześnie nie uważał za taką kobietę niewiasty, „którą porzuciło wielu kochanków”.

W średniowieczu kobiety postrzegano jak kusicielki, prowokujące mężczyzn do grzechu. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

O wątpliwej moralności krzyżowców szukających rozkoszy u prostytutek donoszą liczne źródła. Ekkehard z Aury pisał, że z powodu rozwiązłych kobiet w armii krzyżowej rozpanoszył się diabeł. Dochodziło do straszliwych wynaturzeń: „[…] w tych dniach pewna niewiasta, dwa lata będąc brzemienną, urodziła chłopca, który mówił od dnia narodzin. Podobnież dziecko przyszło na świat z podwójnymi rękoma i nogami, a inne z dwiema głowami”. Z kolei w relacji Rajmunda z Aguilers znajdujemy opis wizji św. Andrzeja, który ukazał się Piotrowi Bartłomiejowi w 1098 roku i ubolewał, że szeregi krzyżowców miały być „skażone rozlicznymi przypadkami cudzołóstwa”. Tymczasem Bóg uradowałby się, gdyby zamiast żyć w grzechu, pojęli żony.

Małżeństwo nie było jedynym środkiem zaradczym przeciwko wodzącym mężczyzn na pokuszenie nierządnicom. Guibert z Nogent pisał, że podejmowano znacznie ostrzejsze kroki niż tylko wydawanie niewygodnych niewiast za mąż. Argumentując, że krzyżowcy wymagający Bożej ochrony nie powinni narażać się na rozwiązłość, pisał: „tak też było, że ani wspomnienie nierządnicy, ani jej imię nie było tolerowane, ponieważ jeśli odkryto, że była ona przy nadziei, a nie znaleziono męża, ją i jej kochanka czekała okrutna kara”. Kronikarz opisuje losy niezamężnych ciężarnych kobiet, które poddawano straszliwym torturom. Gdy zaś odkryto, że pewien mnich z szanowanego klasztoru udał się na krucjatę, by poużywać życia, według relacji Guiberta zastosowano wobec niego próbę żelaza. Okazał się winny, a wtedy biskup Le Puy i inni skazali go wraz z kochanką na surową karę. Przepędzono oboje nago przez cały obóz i wychłostano.

Detal średniowiecznej miniatury ukazującej oblężenie Antiochii. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Przegoń żonę, bo przegrywamy!

Kobieta w średniowieczu była nieczystą kusicielką, grzesznicą wodzącą na pokuszenie Bogu ducha winnego mężczyznę. Potomkinie występnej Ewy stanowiły potężną, demoralizującą siłę, która odwracała uwagę żołnierzy od bitew, a to poważnie zagrażało planom odzyskania Ziemi Świętej. Co więcej, odbierając mężczyznom cenne nasienie, pozbawiały ich tym samym sił i mężności w bitwie. Obecność kobiet wśród krzyżowców była uważana za zagrożenie, a sam kontakt z nimi groził grzechem. Nieufność i niechęć przebijają się w wielu ówczesnych opiniach i relacjach. Duchowieństwo towarzyszące krzyżowcom, a także wielu świeckich przywódców wypraw uważało zwycięstwo militarne za zależne od czystości walczących. Ryszard Lwie Serce, gdy wyprowadził krzyżowców z Akki latem 1191 roku, dopilnował, by jego wojska nie były dłużej narażone na pokusy i grzech. Żołnierzom bynajmniej nie było spieszno do opuszczania miasta, gdzie przez miesiąc żyli jak pączki w maśle, z obfitością jedzenia i mnóstwem prostytutek. Tymczasem Ryszard zarządził, że odtąd będą im towarzyszyć wyłącznie… praczki. Nikt nie oponował, bo władca cieszył się ogromnym autorytetem. Z kolei gdy Boemund w 1104 roku udał się na Zachód, by zebrać posiłki, Fulcher z Chartres pisał, że „nie zezwolił niewiastom udać się wraz z sobą do Ziemi Świętej, by nie stały się ciężarem dla armii”. Miał na myśli nie tylko obciążenie fizyczne, lecz także moralne.

Innym środkiem zaradczym było wprowadzanie surowych praw dotyczących seksualności, a kobiety często usuwano z obozów. Problem pojawiał się, gdy gromy spadały nie tylko na nierządnice, lecz także na żony czy siostry. Przykładowo Rajmundowi z Tuluzy towarzyszyła żona, Baldwinowi z Boulogne żona i dzieci, a z Boemundem wybrała się na krucjatę co najmniej jedna siostra. Wysoko urodzonym damom towarzyszyły oczywiście dwórki. Wszystkie mógł czekać ten sam los.

Boemund oblega Antiochię (rycina Gistave’a Doré). © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Podczas oblężenia Antiochii, trwającego od jesieni 1097 do lata 1098 roku, krzyżowcy z głodu jedli liście i gotowane skóry zwierząt. Niektórzy zjedli własne buty i skórzaną odzież. Dla Fulchera z Chartres istniało oczywiste wyjaśnienie tych nieszczęść: wielu krzyżowców sypiało z miejscowymi kobietami, zarówno przed zajęciem miasta, jak i później, a Bóg pokarał ich nieposkromioną rozwiązłość. Dowodem na to jest relacja, jakoby jednemu z oblegających Antiochię krzyżowców miał ukazać się sam Jezus Chrystus, który powiedział mu, że „wielu chrześcijan złych czynów się dopuszcza, kładąc się z pogankami, aż wielki smród unosi się do niebios”. I choć ustanowione prawo karało cudzołóstwo i stosunki pozamałżeńskie śmiercią, to najwyraźniej nie było dostatecznie przestrzegane. Zmęczeni, wygłodniali i sfrustrowani krzyżowcy poczuli, że trzeba coś zrobić, i tak wypędzono z obozu wszystkie kobiety – i niezamężne, i zamężne. Nikogo nie obchodziło, co się potem działo z wygnanymi. Musiały szukać schronienia w okolicznych miastach.

Zdarzało się, choć rzadko, że wina leżała po stronie mężczyzny, którego piętnowano za niegodne prowadzenie się. Straszliwa porażka w bitwie na Krwawym Polu w 1119 roku, gdzie niemal cała armia normańska została starta na proch, była zdaniem Fulchera skutkiem niemoralnego zachowania się Rogera z Antiochii. Nic dziwnego, że Bóg pokarał księcia i jego ludzi, skoro „bezwstydnie cudzołożył z wieloma niewiastami, żyjąc z własną żoną”. Także Wilhelm z Tyru ubolewał nad moralnością księcia, który miał być „mężem rozwiązłym, nieszanującym przysięgi małżeńskiej”. Z kolei niepowodzenie drugiej krucjaty miało być skutkiem niemoralnego prowadzenia się Eleonory Akwitańskiej, żony Ludwika VII, która ponoć cudzołożyła z… własnym wujem. Jeśli wysoko urodzeni nie dawali dobrego przykładu, to jak próby odbicia Ziemi Świętej miały zakończyć się sukcesem? Ostatecznie po dwustu latach wojen i siedmiu wyprawach krzyżowych nie udało się jej odzyskać. Być może faktycznie, jak wierzono, Bóg rozgniewał się na krzyżowców za ich występki i odmówił im ostatecznego zwycięstwa?