Mistrz Twardowski – czy istniał naprawdę?

Nauki tajemne i okultystyczne – czarna i biała magia, alchemia i astrologia, wróżbiarstwo i różdżkarstwo, spirytyzm i krystalomancja – wydawałoby się, że więcej mają wspólnego z literaturą z uniwersum Harry’ego Pottera niż z rzeczywistością historyczną. A jednak… nic bardziej błędnego! Wiara w magię istniała od zawsze i przez stulecia cieszyła się popularnością. Nawet tak słynni magowie, jak Johann Faust, Nicholas Flamel, a nawet Merlin to postacie realne, choć przez późniejszą legendę i literaturę zmienione nie do poznania. Czy tak samo było z najsłynniejszym polskim czarnoksiężnikiem – imć Panem Twardowskim? Czy istniał jego historyczny pierwowzór? Rozwiązanie tej zagadki może wydać się zaskakujące.

Kraków i nauki tajemne

Co ciekawe, niektóre z nauk tajemnych praktykowano w Polsce na uniwersytetach zarządzanych przez Kościół. Tak było na przykład z astrologią, która obok astronomii zyskała status jednej ze „sztuk wyzwolonych” i wykładano ją na Akademii Krakowskiej od połowy XV wieku. Co do innych nauk tajemnych, mogło być różnie, choć i tak w ówczesnej stolicy Polski panował w tym zakresie klimat względnej pobłażliwości, a nawet zachęty. Spośród uczonych, którzy parali się sztukami tajemnymi, należałoby wymienić między innymi astrologów Jana z Głogowa i Henryka Czecha (w czasach pierwszych Jagiellonów), Edwarda Kelleya (w latach panowania Stefana Batorego) czy wreszcie słynnego na dworze Zygmunta III Wazy alchemika Michała Sędziwoja.

Jak przetrwać w zabobonnym Krakowie. Barbara Faron. Wydawnictwo Astra 2019

Z kolei do osób praktykujących krystalomancję, czyli sztukę przepowiadania przyszłości przy użyciu kryształu, mógł należeć król Władysław Warneńczyk – tak przynajmniej wynika z odkrytego dopiero przed stuleciem, należącego zapewne do niego i zaopatrzonego w oryginalne miniatury tzw. Modlitewnika, a w rzeczywistości podręcznika do uprawiania tej sztuki. Do grona mecenasów sztuk tajemnych należeli także Zygmunt August i Zygmunt III Waza.

Kościół nie pochwalał tego rodzaju praktyk, ale też nie potępiał ich w sposób zbyt zdecydowany, co wynikało być może z faktu, że część mistrzów celujących w sztukach tajemnych należała do stanu duchownego.

Kontusz i karabela?

Zazwyczaj adepta sztuk tajemnych wyobraża się jako zgrzybiałego starca, pogrążonego w lekturze zakurzonych ksiąg, szkicującego zagadkowe wykresy na zwitkach pergaminu, mruczącego pod nosem magiczne formuły lub przelewającego pracowicie eliksiry do fiolek dla uzyskania właściwej formuły alchemicznej. Na tym tle „rezydencjonalne ego” najsłynniejszego polskiego czarnoksiężnika, Mistrza Twardowskiego, wygląda zgoła inaczej. W powszechnej świadomości utrwalił się bowiem wykreowany w XIX wieku obraz zawadiackiego szlachcica ubranego w kontusz, z sumiastymi wąsami, z szablą u boku i dumnym spojrzeniem.

Twardowski każe się skąpać diabłu w wodzie święconej. Walery Eljasz Radzikowski, 1878.
Domena publiczna

Rozwijająca się od początku XVIII stulecia legenda głosi, że Twardowski był uczniem Akademii Krakowskiej, zamiast jednak wytrwale wertować stare rękopisy w poszukiwaniu wiedzy, zaprzedał (na wzór Fausta) swoją duszę diabłu za magiczne moce. Potem zasłynął przede wszystkim jako znawca nekromancji, a jego najwybitniejszym osiągnięciem w tej dziedzinie miało być wywołanie ducha Barbary Radziwiłłówny, umiłowanej małżonki króla Zygmunta Augusta. To jednak nie wszystko. Podania przypisują mu bowiem jeszcze inne zdolności magiczne: moc uzdrawiania chorych i kalekich czy umiejętność latania na kogucie. Poza tym miał eksperymentować w celu wynalezienia kamienia filozoficznego i założył coś na kształt „polskiego Hogwartu” – szkołę czarnoksięską (usytuowaną rzekomo w jaskiniach na terenie Skałek Twardowskiego lub w podkrakowskich Krzemionkach). Przydybany w końcu przez diabła w karczmie Rzym, dzięki modlitwie do Matki Boskiej nie skończył w czeluściach piekielnych, tylko wylądował na Księżycu.

Z czasem postać Mistrza Twardowskiego trafiła do literatury i sztuk plastycznych, a potem do filmu i nawet… gier komputerowych! Na ile jednak legenda opiera się na dokonaniach autentycznej postaci?

Historyczny Twardowski

Nazwisko Twardowski po raz pierwszy pojawiło się w utworze Łukasza Górnickiego Dworzanin polski (1566) przy opisie pewnego „magicznego” eksperymentu, dokonanego przez jednego z dworzan Zygmunta Starego (1506–1548). Dworzanin ów, powołujący się na praktykowanie sztuk tajemnych u samego Mistrza Twardowskiego, miał na oczach świadków zaczarować przekupkę handlującą garnkami na targu pod Wawelem i sprawić, aby je potłukła. W rzeczywistości był to błazeński figiel. Okazało się bowiem, że rzekomy czarownik zawarł umowę z kobietą – zapłacił jej z góry za zniszczony towar, a ona na znak dany z okna rozbiła naczynia. Bliższych szczegółów o swoim „mistrzu” dworzanin jednak nie podawał.

Do wzmianki Górnickiego należałoby dodać niepotwierdzoną relację z 1578 roku, opublikowaną dopiero w roku 1864 przez Kazimierza Wójcickiego. Wedle tej relacji (podobno zaczerpniętej z rękopisu pisarza politycznego Józefa Wereszczyńskiego, późniejszego biskupa kijowskiego) przyszły biskup krakowski Franciszek Krasiński poznał Twardowskiego podczas studiów w Wittenberdze i sprowadził go do Krakowa, gdzie ów został królewskim koniuszym. Niestety oryginalny rękopis nie zachował się do naszych czasów, więc relacji tej nie sposób potwierdzić.        

Mistrz Twardowski przywołujący cień Barbary Radziwiłłówny. Autor nieznany, XIX wiek.
Domena publiczna

Następna wzmianka o najsłynniejszym polskim magu dotyczy opowieści o wywołaniu ducha Barbary Radziwiłłówny. Według informacji z 1624 roku, podanej w Historia Poloniae przez Joachima Possela, nadwornego lekarza Zygmunta III Wazy, mistrzem ceremonii miał być właśnie Twardowski. Co jednak ciekawe, udziału w eksperymencie osoby o takim nazwisku nie potwierdza najstarszy opis tego wydarzenia, dokonany przez królewskiego dworzanina Jana Gizę. Seans spirytystyczny, zorganizowany w styczniu 1569 roku na Zamku Królewskim w Warszawie, w rzeczywistości był mistyfikacją przygotowaną przez królewskiego rajfura Jerzego Mniszcha z udziałem podobnej do zmarłej królowej Barbary Giżanki, późniejszej królewskiej nałożnicy.

I to tyle, jeśli chodzi o źródła wzmiankujące Mistrza Twardowskiego.

Niemiecki astrolog

Na zdawałoby się wiarygodne rozwiązanie zagadki historycznego Twardowskiego trzeba było poczekać do drugiej połowy XX wieku, czyli do odkryć warszawskiego historyka Roberta Bugaja badającego ten aspekt narodowej mitologii. Zwrócił on uwagę na postać niemieckiego maga działającego w Polsce, w tym także na dworze królewskim. W polskich przekazach człowiek ten określany był mianem Duran, a w łacińskich – Duranovius, co w wolnym tłumaczeniu można oddać jako „twardy”, „twardawy”, a stąd już wiodła prosta droga do spolszczenia tego słowa i powstania nazwiska Twardowski.

Wspomniany mag nazywał się Lorenz Dhur. Urodził się około 1515 roku w Norymberdze. Studiował medycynę w Wittenberdze (być może również we Włoszech, choć nie wiadomo w jakim ośrodku) oraz interesował się naukami tajemnymi. Miał podobno pełnić funkcję lekarza nadwornego Albrechta Hohenzollerna w Królewcu. Natomiast pobyt Dhura na dworze królewskim w Krakowie przypadał na lata 1565–1573, na co wskazuje występowanie jego nazwiska lub imienia (jako Laureuntius) w rachunkach królewskich.

Twardowski porwany przez diabła na obrazie Ignacego Gierdziejewskiego, XIX wiek. Domena publiczna

Pod koniec życia Dhur – bywający w Krakowie, Knyszynie, Bydgoszczy i Warszawie – zdobył pewną renomę jako wróżbita i nadworny astrolog, co wykorzystała koteria dworska Mniszchów. Panoszący się na dworze Zygmunta Augusta pod koniec jego życia Mniszchowie, jak się wydaje, podparli się reputacją Dhura, żeby przeprowadzić słynny seans spirytystyczny z Barbarą Giżanką w roli głównej.

Kiedy po śmierci ostatniego z Jagiellonów komisja senacka otworzyła śledztwo, Dhur został uśmiercony przez ludzi nasłanych przez Mniszchów, którzy obawiali się jego zeznań. Domniemany czarnoksiężnik zginął najprawdopodobniej w zajeździe niedaleko wsi Mystki na Podlasiu. Okoliczni mieszkańcy jeszcze przed stuleciem opowiadali, co w 1933 roku skrupulatnie odnotował Stanisław Dworakowski, o stojącej niegdyś na obrzeżu wsi karczmie Rzym…

Czy zatem Dhur/Twardowski faktycznie zginął, czy jednak… porwały go czarty?  

Bibliografia

Bugaj R., Nauki tajemne w dawnej Polsce – Mistrz Twardowski, Wrocław 1986.

Górnicki Ł., Dworzanin polski, opr. R. Polak, Wrocław 1954.

Modlitewnik Władysława Warneńczyka w zbiorach Bibljoteki Bodlejańskiej z uwzględnieniem zapisków Józefa Korzeniowskiego, oprac. L. Bernacki, R. Ganszyniec, W. Podlacha, Lwów 1928.

Rożek M., Zjawa królowej Barbary, „Dziennik Polski”, 25 sierpnia 2001.

Widacka H., Legendy i fakty o mistrzu Twardowskim, Silva Rerum, https://www.wilanow-palac.pl/print/legendy_i_fakty_o_mistrzu_twardowskim.html