Małżeństwo jako interes

Rzadko bywały szczęśliwe, nie zawsze przynosiły spełnienie, a jednak je zawierano. Pierwsze pod naciskiem krewnych, a kolejne dla dobra dzieci, z powodów ekonomicznych, politycznych czy dla poczucia bezpieczeństwa. Ludzie epoki Tudorów nie wyobrażali sobie życia poza małżeństwem i dlatego dla wielu niezamężna Elżbieta I była wybrykiem natury.

Edmund Tudor ożenił się z powierzoną jego opiece Małgorzatą Beaufort. © Wikimedia Commons, domena publiczna.
Edmund Tudor ożenił się z powierzoną jego opiece Małgorzatą Beaufort. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Rozum nie serce

W Anglii za panowania Tudorów większość ludzi, z wyjątkiem osób dobrze sytuowanych, decydowała się na małżeństwo dopiero wtedy, gdy miała środki na stworzenie własnego gospodarstwa domowego. Wymagał tego nie tylko zwyczaj i opinia publiczna, lecz także ówczesne realia, co szczególnie stało się widoczne u schyłku XVI wieku, kiedy rosnąca liczba ludności oraz klęski żywiołowe i skromne zbiory przyczyniły się do gwałtownego pogorszenia warunków życia. W tej sytuacji młodzi ludzie pobierali się około dwudziestego roku życia, a więc później od szczęśliwców z wyższych sfer, gdzie średnia wieku panny młodej wynosiła czternaście lat, a oblubieńca dwa lata więcej.

W przypadku nastolatków główną rolę w zaaranżowaniu małżeństwa odgrywała oczywiście rodzina, choć zdarzały się wyjątki. Jeżeli żyli rodzice, to oni decydowali, kogo i na jakich warunkach powinna poślubić ich pociecha, a jeśli któreś z narzeczonych było sierotą, w negocjacjach przedmałżeńskich brali udział najbliżsi krewni lub – w przypadku osób wysoko urodzonych – opiekun wyznaczony przez króla. W tym miejscu należy bowiem zaznaczyć, że pieczę nad majątkami osieroconych dzieci arystokratów sprawowali inni arystokraci bądź wpływowi politycy (niekoniecznie krewni), a ponieważ czerpali z tego tytułu znaczące korzyści, nieraz dochodziło do sporów o kuratelę i prób jej utrzymania poprzez małżeństwo wychowanki lub wychowanka z własnym synem lub córką. Dla przykładu Edmund Tudor, zrodzony z kontrowersyjnego związku królowej i poddanego – Katarzyny de Valois i Owena Tudora – ożenił się z powierzoną jego opiece osieroconą Małgorzatą Beaufort (1443–1509), jedną z najbogatszych partii w Anglii, uważaną zarazem za spadkobierczynię dynastii Lancasterów, co dało później ich synowi, przyszłemu Henrykowi VII, pewne prawa do tronu. Z okazji przejęcia fortuny podopiecznej skorzystał także Karol Brandon, szwagier Henryka VIII, który poślubił młodszą o trzydzieści pięć lat Katarzynę Willoughby (była jego czwartą żoną), a zaufany doradca królowej Elżbiety, uważany za parweniusza William Cecil, dla podniesienia rangi własnego rodu ożenił córkę Annę ze swoim wychowankiem Edwardem de Vere, hrabią Oksfordu.

William Cecil wydał swoją córkę Annę za Edwarda de Vere, aby podnieść rangę własnego rodu. © Wikimedia Commons, domena publiczna.
William Cecil wydał swoją córkę Annę za Edwarda de Vere, aby podnieść rangę własnego rodu. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Od wesela do wesela

Związek zaaranżowany przez rodzinę i opiekunów nie zawsze był udany, ale istniała nadzieja, że kolejny okaże się szczęśliwszy, zwłaszcza jeśli krewni nie będą w niego ingerować. Tak stało się na przykład w przypadku Marii Boleyn, która potajemnie poślubiła niżej urodzonego Williama Stafforda, i chociaż naraziła się ambitnej rodzinie, po jej upadku raczej nie miała powodów do narzekań i spędziła resztę życia u boku ukochanego człowieka. Za głosem serca poszła także Katarzyna Parr (1512–1548), wdowa po Henryku VIII, poślubiając Tomasza Seymoura, ale niedługo cieszyła się małżeńskim szczęściem, ponieważ zmarła po porodzie upragnionego dziecka. Zanim zeszła z tego świata, zdążyła się jeszcze przekonać, że wybrankowi daleko jest do ideału i że kierował się on bardziej wyrachowaniem niż uczuciem, pragnąc zbić kapitał polityczny na małżeństwie z wdową po królu.

W czasach Tudorów jedno małżeństwo w ciągu całego życia było wyjątkiem, ponieważ śmierć często zbierała żniwo podczas porodów, wojen czy nawracających epidemii. Większość ludzi było żonatych co najmniej dwukrotnie, a w wyższych sferach żeniono się więcej razy, przez co układy rodzinne stawały się niezwykle skomplikowane.

Siostra królowej Anny, Maria Boleyn, potajemnie poślubiła Williama Stafforda z… miłości. © Wikimedia Commons, domena publiczna.
Siostra królowej Anny, Maria Boleyn, potajemnie poślubiła Williama Stafforda z… miłości. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Za rekordzistę zwykło się uważać Henryka VIII, który miał sześć żon, chociaż palma pierwszeństwa należy się nie jemu, tylko niejakiemu Gerwazemu Cliftonowi (1587–1666), który żenił się aż siedem razy. Matka Henryka VII, Małgorzata Beaufort, miała trzech mężów albo czterech, jeśli liczyć unieważnioną umowę ślubną z okresu jej dzieciństwa. Katarzyna Parr stawała na ślubnym kobiercu cztery razy (Henryk VIII był jej trzecim mężem), siostra Henryka VIII, Małgorzata, wychodziła za mąż trzy razy, a jego szwagier Karol Brandon zaliczył cztery żony.

Wdowcy pozostawieni z małymi dziećmi zwykle żenili się ponownie w ciągu kilku miesięcy, a nawet tygodni, ponieważ w domu potrzebna była gospodyni. Wdowy w wieku rozrodczym także szybko zawierały kolejne małżeństwa, a starsze kobiety wychodziły za mąż ze względów ekonomicznych lub politycznych, jak Małgorzata Beaufort. Jeśli miały dzieci z poprzedniego małżeństwa, na ogół zostawiały je pod opieką krewnych męża, jak uczyniła lady Małgorzata z małym Henrykiem, którego opiekunem został stryj, Jasper Tudor. Nie było również niczym niezwykłym, że wdowa po kupcu czy rzemieślniku poślubiała jego czeladnika, by dalej móc prowadzić sklep czy warsztat.

 
Przyjaciel króla, Karol Brandon, miał aż cztery żony. Jedną z nich była Maria Tudor, siostra monarchy. © Wikimedia Commons, domena publiczna.
Przyjaciel króla, Karol Brandon, miał aż cztery żony. Jedną z nich była Maria Tudor, siostra monarchy.
© Wikimedia Commons, domena publiczna.

Unieważnienie czy separacja

Nawet jeśli małżeństwa opierały się na kontrakcie i były związkami dwóch całkowicie niedopasowanych charakterologicznie osób, mąż i żona musieli żyć wedle obowiązujących ówcześnie zasad. Religia, obyczaj oraz interes rodziny wymagały, aby trwali ze sobą na dobre i złe.

Rozwód, jako koncepcja, nie istniał przed reformacją, ale jeśli ktoś koniecznie chciał rozstać się ze współmałżonkiem, w pierwszej kolejności należało udowodnić, że związek nie był pełnoprawny i przekonać Kościół do jego unieważnienia. Powodem stwierdzenia nieważności małżeństwa mógł być: przymus, zbyt bliski stopień pokrewieństwa lub powinowactwa (na taki argument powoływał się między innymi Henryk VIII domagający się unieważnienia małżeństwa z Katarzyną Aragońską), przedślubna umowa zawarta przez jedną ze stron z kimś innym, brak poczytalności współmałżonka w chwili zawarcia związku czy związek nieskonsumowany. Henryk VIII z premedytacją nie sypiał z Anną Kliwijską, gdyż już w dniu ślubu postanowił, że oddali ją od siebie, i rzeczywiście zrobił to pół roku później. W jego przypadku rozwody podyktowane były interesem dynastii i pragnieniem posiadania męskiego potomka, ale i tak z sześciu małżeństw doczekał zaledwie trójki dzieci, które przeżyły wiek niemowlęcy.

Niemniej rozwody należały do rzadkości i raczej ich unikano, ponieważ skandal kładł się cieniem na całej rodzinie i mógł na przykład zniechęcić kandydatów do ręki córki. Co ciekawe, to kobietę oceniano surowiej, podobnie jak z większym potępieniem spotykały się jej ewentualne pozamałżeńskie przygody niż skoki w bok męża, na które zwykle spoglądano przez palce.

Za rekordzistę w zawieraniu małżeństw zwykło się uważać Henryka VIII, który był żonaty aż sześciokrotnie. © Wikimedia Commons, domena publiczna.
Za rekordzistę w zawieraniu małżeństw zwykło się uważać Henryka VIII, który był żonaty aż sześciokrotnie. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Żony nie mogły zresztą odejść od mężów bez ich aprobaty, i zazwyczaj – ze strachu przed domowym tyranem, któremu winne były posłuszeństwo – nie występowały do sądów ze skargą na przemoc. Nie robiły tego również dlatego, że nie chciały stracić kontaktu z dziećmi, które w razie rozstania rodziców zostawały przy ojcu. Jeśli co najmniej jedno z małżonków zawarło ślub w dobrej wierze, starano się zabezpieczyć pozycję dzieci z unieważnionych małżeństw i były one uznawane za legalne potomstwo przez sąd kościelny i często przez sądy świeckie. Niemniej niepewność co do ich statusu mogła w przyszłości zaważyć na prawach do dziedziczenia i rodzeństwo z kolejnych czy też poprzednich małżeństw ojca mogło te prawa podważyć. Nic więc dziwnego, że wobec takiego ryzyka kobiety wolały wytrwać w nieszczęśliwych związkach dla dobra dzieci.

W przypadku niedobranych par istniało jeszcze inne rozwiązane, możliwe pod warunkiem że małżonkowie zawarli kompromis: można było przekonać lokalnego biskupa, aby dał zgodę na separację od stołu i łoża. Kobieta i mężczyzna mogli więc żyć osobno, choć nadal pozostawali małżeństwem i żadne z nich nie mogło poślubić kogoś innego. Ile osób wybierało takie rozwiązanie? Trudno powiedzieć, choć biorąc pod uwagę interes rodziny i przyszłość dzieci, wydawało się ono bardziej korzystne.

Bibliografia

Houlbrooke, Love and marriage in Tudor England [w:] „History Extra”, www.historyextra.com/…/tudors/love-and-marriage-tudor-england

Bryson, Marriage in Tudor times, www.tudorsociety.com/marriage-in-tudor-times-by-sarah-bryson