Wyprawa św. Brendana. Symboliczne poszukiwania Boga czy… podróż odkrywcza przez Atlantyk?

Na dawnych mapach, rysowanych i wydawanych od XIV do XVI wieku, na Atlantyku niekiedy pojawia się tajemnicza wyspa określana jako Insula S. Brendani – Wyspa św. Brendana. Co ciekawe, wyspa ta nie ma stałego położenia i „wędruje” niejako po całym oceanie: a to pojawia się w północnej części Europy, a to znów dryfuje w kierunku Afryki, by wynurzyć się na kolejnej mapie u wybrzeży Ameryki lub osiąść na samym środku akwenu. Co więcej, ziemi tej próżno dziś szukać na wodach, na których najczęściej była przedstawiana. Zaliczana jest do „lądów niebyłych”, będących częścią „archipelagu” geografii fantastycznej. Zgodnie z maksymą Nihil sine causa[1] pojawienie się tego obiektu na mapach wiąże się z czasami wczesnego średniowiecza, należącymi – jak kto woli – do świata chrześcijańskich wyobrażeń lub dziejów wczesnych odkryć geograficznych.

O Irlandii – znanej też jako Zielona Wyspa, kraj uczonych misjonarzy i natchnionych świętych – słusznie panuje opinia, że uratowała europejską cywilizację w okresie „wielkiej wędrówki ludów” przed postępującą barbaryzacją kultury, walnie przyczyniając się, dzięki działalności na zachodzie i wschodzie Europy mnichów iryjskich, do ocalenia antycznej cywilizacji. Wymagało to od nich wielkiej aktywności i podejmowania niezwyczajnych dla ich trybu życia dalekich nieraz podróży.

Przygoda św. Brendana i jego towarzyszy z wielorybem, wg miniatury z XV wieku. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Wyspa świętych mnichów

Do jednego z prekursorów tego typu działalności apostolsko-ewangelizacyjnej zalicza się opata klasztoru w Clonfert, św. Brendana – jednego z „dwunastu apostołów Irlandii”. O jego życiu i działalności zachowało się bardzo niewiele wiarygodnych informacji wykraczających poza późniejszą legendę. Urodzony w ostatniej ćwierci V stulecia, pochodził prawdopodobnie z miasteczka Tralee w obecnym hrabstwie Kerry. Niektóre genealogie przypisują mu nawet pochodzenie królewskie z rodu panującego w królestwie Munster na południu Irlandii, ale nie jest to pewne. Wydaje się, że już od wczesnego dzieciństwa Brendan był przeznaczony do życia zakonnego, zmieniając regularnie miejsca pobytu. Wędrował od klasztoru w Killeedy, przez Clonard, Tuam, aż do zakładanych już przez siebie ośrodków w Ardferd, Inishdadroum, Annadown i wreszcie Clonferd, gdzie został opatem. W tym czasie zdobył renomę uczonego męża, ale żadne z jego pism nie zachowało się do naszych czasów. Ta niechęć do pozostawania w jednym miejscu i zamiłowanie do przemieszczania się musiały w końcu doprowadzić do podjęcia przezeń niebezpieczeństw morskich wojaży. Za historyczne uznaje się jego podróże do Szkocji (po 563 roku), gdzie spotkał się ze św. Kolumbą, być może do Walii, na Orkady i Szetlandy. Miały one najczęściej charakter misyjny i organizacyjny, a ponadto pomagały w zakładaniu nowych klasztorów i szkoleniu kadr duchownych na nie do końca jeszcze schrystianizowanych obszarach Wysp Brytyjskich.

Wszystkie te wyprawy św. Brendana pozostają jednak w cieniu jego – obrosłej później legendą – wielkiej wyprawy przez Ocean Atlantycki, podjętej jakoby u kresu jego żywota. Wiadomości o niej próżno szukać w bliższych jego czasom przekazach, zawierają je natomiast późniejsze teksty hagiograficzne poświęcone opatowi z Clonferd, zwłaszcza powstała najprawdopodobniej jeszcze w IX stuleciu Żegluga św. Brendana opata (Navigatio S. Brendani Abbatis) oraz różne wersje jego żywota (Vita S. Brendani), gdzie mowa jest nawet o dwóch dalekomorskich podróżach świętego. Klimatu tajemniczości dodaje fakt, że pochodzenie tej legendy pozostaje nieznane, choć uczeni przywołują rzekomo wcześniejszą, gdyż pochodzącą podobno z VIII wieku, Podróż łodzi Maela Duina (w oryg. staroiryjskim Immram Curaig Maile Duin) zawartą w późniejszym rękopisie[2]. Czy zatem jest to dalekie i zniekształcone echo autentycznych wydarzeń? Czy może zatem całą tę wielką wyprawę wymyślono na potrzeby kultu św. Brendana lub ku uciesze żądnych sensacji czytelników z dawnych wieków?  

Spotkanie św. Brendana z Judaszem Iskariotą, wg E.R. Framptona. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Żegluga św. Brendana

O czym mówi wersja legendarna, najbardziej czytelnie przedstawiona w Navigatio? Zaczyna się od swoistej spowiedzi mnicha Barintusa, jednego z krewnych Brendana, w której opowiada on o swoim przepłynięciu z uczniem przez nadmorską mgłę i cudownym przeniesieniu ich obu na – leżącą po zachodniej części oceanu – Ziemię Obietnicy Świętych, gdzie spotkali samego Chrystusa. Czy jest to raj, czy może ziemia obiecana świątobliwych mnichów – trudno powiedzieć. Brendan i tak postanawia tę ziemię odszukać. W tym celu buduje dużą łódź żaglowo-wiosłową obitą skórą, na pokład zapraszając czternastu towarzyszy (i trzech „nadprogramowych”, których przeznaczeniem była śmierć w trakcie podróży), by pożeglować z nimi przez ocean na zachód.

            Następnie Brendan i jego towarzysze doświadczają w podróży morskiej wielu wydarzeń, przez siedem lat płynąc od wyspy do wyspy. Ich nazwy, niemające z ówczesną ani współczesną geografią wiele wspólnego[3], same w sobie stanowią zagadkę. Podróżni zawijają na przykład na wyspy: Kowali, Trzech Chórów czy Rozkoszy. Jedne z tych światów stanowią źródło niebezpieczeństw, gdzie indziej zaś ukojenia. Na jednej samotnej skale spotykają pokutującego Judasza Iskariotę, na innej wysepce Pawła Pustelnika, od sześćdziesięciu lat obywającego się bez pokarmu, inna z kolei wyspa, na której nawet odprawiają mszę, okazuje się wielką rybą. W innych miejscach znajdują źródło usypiającej wody, sterczącą z morza kryształową kolumnę lub są świadkami walki morskich potworów. Mistyka miesza się tu z przygodą, wiara i religijne uniesienia zaś – z pokusą, zwątpieniem i grzechem. W każdej jednak sytuacji ostoją i punktem odniesienia pozostaje dla mnichów ich ojciec i przewodnik. To on pociesza ich w chwilach grozy, przestrzega przed niebezpieczeństwami, dba o obchodzenie świąt i odprawianie ceremonii. Nigdy też nie traci wiary i nadziei.

            Ich trud zostaje w końcu nagrodzony. Wpływają we mgłę, za którą leży już Ziemia Obietnicy Świętych – kraj obfitujący we wszelkie dobra doczesne, gdzie napotkany młodzieniec, w którym domyślamy się anioła, wyjawia im prawdę: kraj ten nie jest przeznaczony im, lecz przyszłym pokoleniom. Cała podróż natomiast była częścią planu Bożego, którego zamiarem było wyjawienie Brendanowi tajemnic oceanu. Teraz mieli powrócić na Zieloną Wyspę, by innym o wszystkim opowiedzieć i w końcu spocząć na swojej ziemi. Tak też się dzieje. Po krótkiej i łatwej podróży powrotnej Brendan powraca do swojego klasztoru i wkrótce potem umiera.

Pomnik św. Brendana w Samphire (Irlandia), Wikimedia Commons, domena publiczna.

Pytania i spekulacje

Zdawać by się mogło, że opowieść ta ma niewiele wspólnego z rzetelną relacją podróżniczą i tematycznie bliższa jest baśniowym podróżom Odyseusza czy Sindbada Żeglarza. W rzeczy samej, w przygodach św. Brendana doszukiwano się analogii z tamtymi fantastycznymi wydarzeniami. Abstrahując jednak od ogólnej atmosfery mistycyzmu i cudowności właściwej tej legendzie, od wieków uczeni zadają sobie pytanie, czy u podstaw nie leżały podania o autentycznej ekspedycji na zachód morskim szlakiem przez północny Atlantyk, wyprzedzającej o ponad cztery stulecia podobne wyprawy wikingów. Ziemia Obietnicy Świętych byłaby zatem… Ameryką!

            Na poparcie tej tezy przytacza się pewne opisy zbieżne z autentycznymi zjawiskami fizycznymi w tym rejonie. Przykładem niech będzie wyrastająca z wody „kryształowa kolumna”, przywodząca na myśl pływającą górę lodową, np. u wybrzeży Grenlandii, czy „skrzepnięte morze”, identyfikowane z tzw. kaszą lodową na obszarze podbiegunowym lub warunkami panującymi na Morzu Sargassowym. Z kolei fenomeny opisane na Wyspie Kowali mogą stanowić odniesienie do dymiących wulkanów Islandii.

            Brak śladów pobytu mnichów iryjskich w Nowym Świecie nie zrażał zwolenników historyczności podróży św. Brendana, namacalne dowody usiłowano bowiem zastąpić poszlakami. Z Księgi Islandczyków spisanej na początku XII wieku wiadomo na przykład, że wikingowie zajmujący w IX wieku Islandię przepędzili z pobliskich wysp przebywających tam mnichów iryjskich. Ci ostatni musieli zatem dysponować odpowiednią techniką szkutniczą, pozwalającą na dalekomorskie podróże. Na poparcie tezy o możliwych wyprawach Iryjczyków przez Atlantyk przeprowadzono w ubiegłym wieku udany eksperyment. Szlakiem hipotetycznej podróży opata Clonfert wyruszył 11 maja 1976 roku Timothy Severin z grupką śmiałków na zrekonstruowanej łodzi iryjskiej „Brendan”. Po wielu perypetiach, 26 czerwca 1977 roku wyprawa osiągnęła Nową Fundlandię u wybrzeży kanadyjskiego Labradoru. Dowiedziono tym samym, że żegluga Iryjczyków przez Atlantyk była możliwa.

            Czy to wystarczy, by kreować św. Brendana na poprzednika Kolumba? Jak dowiódł tego przypadek osady wikingów w L’Anse-aux-Meadows, jedno odkrycie może zmienić wszystko. Wystarczy tylko trochę wiary.

Bibliografia

Brooke-Hitching, The Phantom Atlas. The Greatest Myths, Lies and Blunders of Maps, London–New York 2016.

Dillon, Chadwick, Ze świata Celtów, przeł. Z. Kubiak, Warszawa 1975.

Severin, Podróż „Brendana”, przeł. I. Górska, Gdańsk 1983 

Strzelczyk, Iroszkoci w kulturze średniowiecznej Europy, Poznań 2008.

Ślaski, Poprzednicy Kolumba, Gdańsk 1969. 

Żegluga Świętego Brendana opata, przekł. I. Lewandowski, Poznań 1992.


Przypisy

[1] Z jęz. łac. „Nic bez przyczyny”.

[2] Wzajemne zapożyczenia motywów w obu tych tekstach są dyskusyjne. Odniesienia w Immram do morskich rabusiów (najprawdopodobniej wikingów) sugerują, że tekst mógł powstać później niż Navigatio.  

[3] Wyjątkiem są Wyspy Owcze, które identyfikuje się z dzisiejszym archipelagiem o tej samej nazwie.