W każdym kręgu kulturowym ludzie lubią spożywać posiłek w miłym towarzystwie i przy dźwiękach dobrej muzyki.
Bach do kotleta
Stwierdzenie, że ktoś przygrywa„do kotleta”, ma w języku polskim nieco pejoratywne znaczenie. Tymczasem Tafelmusik, czyli termin znany w historii muzyki od połowy XVI wieku, odnoszący się do nieco lżejszej gatunkowo muzyki instrumentalnej czy wokalnej, granej podczas uczt i bankietów, wcale takiego zabarwienia nie ma.
Najsłynniejszym kompozytorem Tafelmusik był Johann Hermann Schein, którego Banchetto musicale z 1617 roku zyskało znaczącą sławę. Słynna jest również kolekcja utworów Musique de Table Georga Philippa Telemanna z 1733 roku, a jej kunszt porównywano nawet z koncertami brandenburskimi Jana Sebastiana Bacha. Mówiąc o Bachu, nie sposób nie wspomnieć jego kantaty o kawie. Uciszcie się, nie gadajcie (Schweigt stille, plaudert nicht) – to figlarny dialog niejakiego Schlendriana z córką Liesgen, która przedkłada filiżankę kawy nad „rozszerzaną sukieneczkę”, spacery i srebrną wstążkę. Zgadza się ostatecznie wyrzec kawy przy zamążpójściu, ale za plecami ojca sprytnie rozpuszcza plotki, że konkurent nie ma szans, jeśli nie pozwoli jej delektować się ulubionym napojem.
Dialogi z przeszłością
Swoisty dialog z barokowym kompozytorem prowadzi współczesny artysta Jerré Tanner w The Kona Coffee Cantata na ipu, smyczki, flet solo, basso continuo i trzy głosy (1984–1985), gdzie łączy elementy muzyki barokowej i hawajskiej.
Takie intertekstualne związki nie są niczym wyjątkowym – utwór Aarona Jaya Kernisa Le quattro stagioni dalla cucina futurismo (Cztery pory roku kuchni futurystycznej, 1991) nawiązuje do Manifestu futuryzmu Marinettiego z lat 30. XX wieku i jego futurystycznej książki kucharskiej. Narrator czyta teksty Marinettiego, czemu towarzyszy dynamiczna muzyka tria fortepianowego. Ta sama książka zainspirowała również twórcę rockowego i awangardowego, znanego z grupy Faith No More, Mike’a Pattona, do wydania albumu Pranzo Oltannzista, Musica da Tavola per Cinque (1997).
Leonard Bernstein, kompozytor i dyrygent dwudziestowieczny, w humorystyczny sposób wykorzystał dziewiętnastowieczne przepisy francuskie w cyklu La Bonne Cuisine: Four Recipes for Voice and Piano z 1948, gdzie utwory noszą kulinarne tytuły, np. Plum Pudding (pudding śliwkowy).

Rossini à la carte
Z drugiej strony, książki kucharskie zawierają przepisy na dania zainspirowane twórczością muzyczną. Przykładem jest tournedos Rossiniego, czyli polędwica wołowa z foie gras i truflą. Sam Rossini, smakosz i wielbiciel kuchni, swoimi kompozycjami dowodził, jak wielkie znaczenie miały dlań przyjemności podniebienia. Utwory w cyklu Grzechy starości noszą figlarne tytuły: Cztery przystawki (Rzodkiewki, Anchois, Korniszony, Masło) i Czterech żebraków (Suszone figi, Migdały, Rodzynki, Orzechy).
Mamy również gulasz Schuberta, słynne Mozart-Kugeln, wreszcie ravioli à la Nicolò Paganini. Swój wkład w gotowanie mają również współcześni wykonawcy – Frank Sinatra i śpiewaczka operowa Jessye Norman. Artyści wydają nawet autorskie książki kucharskie, czego przykładem może być John Cage, prezentujący przepisy kuchni makrobiotycznej (chciałoby się zobaczyć program Gotuj z Johnem Cage’em).

Jedzenie w roli głównej
Artyści konceptualni często wykorzystywali jedzenie w happeningach – w jednej z interpretacji utworu Johna Cage’a Theatre Piece rzucano martwą rybę na struny fortepianu i częstowano publiczność nieco rozmiękłą pizzą. Alison Knowles w performansie Make a Salad (1962) połączyła gotowanie z występem muzycznym – duet Mozarta na skrzypce i wiolonczelę towarzyszył artystce przygotowującej sałatkę, którą następnie jedli widzowie. W ten sposób Knowles zapraszała publiczność do uczestnictwa. W 2018 roku Knowles powtórzyła swój performans dla znacznie większej grupy odbiorców w Tate Modern w Londynie. Innym ciekawym pomysłem było Tropical Fish Opera (1962) Ramóna Sendera, gdzie na wielkie akwarium z rybami naklejono pięciolinię, a artyści grali dźwięki zgodne z ruchami „wędrujących” po niej ryb. Czy je potem zjedli, nie wiemy.
Do garów!
Muzyka konkretna wykorzystuje pokarmy i naczynia kuchenne, skupiając się na doznaniach dźwiękowych związanych z gotowaniem, które zwykle uznajemy za drugorzędne – w Cats in the Kitchen Phillipa Bimsteina (2007) instrumenty muzyczne znakomicie współistnieją z hałasem rozbijania jajek oraz mruczeniem kota. Podobnym przykładem w muzyce popularnej może być Psychodeliczne śniadanie Alana Pink Floyd z płyty Atom Heart Mother (1970). Paul Lansky w Table’s Clear (1990) nagrał swoich synów „grających” na naczyniach kuchennych i trzeba przyznać, że 18-minutowa kompozycja „trzyma w napięciu”.

Sceniczne uczty i kulinarne serenady
W operach często bohaterowie ucztują, a najsłynniejszą ucztą z pewnością jest ta z Don Giovanniego Mozarta, na którą tytułowy bohater – sybaryta i uwodziciel – zaprosił Ducha zabitego przez siebie Komandora i podczas której tenże zabiera go ze sobą do piekła.
Jedzenie i picie często stanowią metaforę miłości, stąd liczne utwory „gastro-liryczne”, gdzie wspomina się o „pragnieniu” czy „głodzie” (Milk It Nirvany czy Starfish and Coffee Prince’a).
Graj, na czym chcesz
W muzyce od zarania dziejów grano na warzywach czy owocach, wykorzystując choćby orzech kokosowy czy nasiona, niemniej Wiedeńska Orkiestra Warzywna założona w 1998 roku stanowi wyjątkowy zespół, gdzie muzycy sami budują instrumenty z warzyw – flet z marchewek, obój z cukinii i papryki czy perkusja z dyni przydają specyficznego i niepowtarzalnego charakteru wykonywanej przez nich muzyce.
Jak to działa?
Co łączy muzykę i jedzenie? Naukowcy dowodzą, że przyjemność. Nie chodzi tylko o to, że gdy jemy przy odpowiedniej muzyce, posiłek bardziej nam smakuje, ale o to, że podczas jedzenia i podczas słuchania muzyki w naszych mózgach uwalnia się dopamina. Oczywiście pod warunkiem, że muzyka się nam podoba, a jedzenie smakuje. Okazuje się, że można właściwą muzyką zachęcić do jedzenia.
Profesor Charles Spence z Uniwersytetu Oksfordzkiego dowodzi, że w zależności od dźwięków, jakie nas otaczają, smak żywności może się zmieniać na lepsze lub na gorsze. Ma to podobno związek z wibracjami dźwięków towarzyszącymi naszemu posiłkowi.
-
Jak przetrwać… Kobiety w dawnej PolsceProdukt w promocji29.24zł – 35.74zł
-
Kuchnia królówProdukt w promocji23.99zł – 29.99zł
-
Wersal. Etykieta na dworze Króla SłońceProdukt w promocji23.99zł – 29.99zł
Podobno szybsza muzyka sprawia, że po chwili bardziej niż na zapach jedzenia zwracamy uwagę na teksturę, dlatego na koncercie rockowym sięgamy po chipsy, chrupki lub orzeszki, a słuchanie muzyki klasycznej sprzyja delektowaniu się winem. Nie wiem, czy mnie to przekonuje – to może kwestia dostępności określonego typu jedzenia. W teatrze operowym raczej nie kupi się chipsów, a na koncercie rockowym nie ma przerwy i możliwości spożycia zamówionego wcześniej dania w restauracji, jak to często bywa w teatrach operowych.
Cóż, sceptyków informuję, że eksperymenty tak zwanej gastrofizyki, którą zajmuje się profesor Spence, są przyjmowane z nadzieją w odniesieniu do leczenia zaburzeń odżywiania oraz zaniku zmysłu smaku.
Bez względu na wszystko, jak widać, związki muzyki i jedzenia są różnorakie. Być może niektóre z nich czytelnicy przetestują na sobie przy okazji następnego posiłku. Bon apetit!
Źródła
Tina Frühauf, Food and Music [w:] Music in American Life: An Encyclopedia of the Songs, Styles, Stars, and Stories That Shaped Our Culture, red. Jacqueline Edmondson, Greenwood, 2013.
Charles Spence, Gastrofizyka, nowa wiedza o jedzeniu, Świat Książki, Warszawa 2018.