Klejnoty z królewskiej szafy, czyli wielka grabież angielskiego skarbca w 1303 roku

Rok 1303 nie należał do najszczęśliwszych za panowania angielskiego króla Edwarda I. Najpierw pod koniec lutego część jego armii ekspedycyjnej w Szkocji została niemal doszczętnie zniszczona przez tamtejsze rycerstwo, a kilka miesięcy później otrzymał kolejne zatrważające wieści. Znaczna część królewskiego skarbca została ograbiona, a sprawcy pozostawali nieuchwytni.  

W królewskiej garderobie

Choć trzynasto- czy czternastowieczny Londyn był największym i najważniejszym miastem Anglii, to błędem byłoby nazywanie go jedyną stolicą królestwa. W owych czasach stolica państwa znajdowała się tam, gdzie przebywał dwór królewski. Rzeczywiście – angielski monarcha rezydował najczęściej w Londynie. Bywało jednak, że przenosił się do innego miasta albo z powodu zachcianek, albo w następstwie sytuacji międzynarodowej. Tak było w feralnym roku 1303. Ówczesny monarcha, Edward I, już od kilku lat rezydował w Yorku. Anglia prowadziła wojnę ze Szkocją, a ponieważ York położony był znacznie bardziej na północ niż Londyn, jawił się jako lepsze miejsce do koordynowania całą kampanią wojenną.

Edward I w otoczeniu dworu na trzynastowiecznej miniaturze. Domena publiczna

Fakt, iż cała kancelaria królewska znajdowała się w Yorku, nie oznaczał, że również tam przetrzymywano fundusze potrzebne do funkcjonowania państwa. Choć znaczną część kancelarii angielskiej stanowił skarb, który zajmował się przede wszystkim zbieraniem podatków od poddanych, to pieczę nad wydatkowaniem tych funduszy sprawowała tak zwana królewska garderoba (szafa). Zasoby pozostające w jej gestii były tak wielkie, że niemądre byłoby wożenie ich po kraju. Z tego powodu znajdowały się w Londynie.

Miejsce zbrodni

Opactwo westminsterskie powstało około 960 roku, ale dopiero niemal 100 lat później Edward Wyznawca przebudował je tak, że z czasem stało się – obok katedry w Canterbury – najważniejszym miejscem dla całego państwa. To tutaj odbywały się niemal wszystkie śluby, koronacje i pogrzeby królewskie. Opactwo nie uzyskałoby takich przywilejów, gdyby nie położenie obok królewskiego pałacu. Co ciekawe, pałac nie był uznawany za miejsce na tyle bezpieczne, by pod nieobecność króla i kancelarii pozostawić w nim skarb królewski. Dużo bezpieczniejsze wydawało się pobliskie opactwo benedyktyńskie. Jego grube mury oraz nimb świętości miały odstraszyć potencjalnych rabusiów. Ponadto uważano, że tamtejszym mnichom można w pełni zaufać; byli w końcu sługami bożymi, nieskorymi do ziemskich pokus. Jak się miało później okazać, wszystkie te założenia okazały się ze wszech miar błędne.

Opactwo westminsterskie w XIX wieku. Domena publiczna

Skarb królewskiej szafy został ukryty albo w kryptach kapitularza, albo w kaplicy cyborium. Nazwa kaplicy pochodziła od drewnianych skrzynek, cyboriów, w których ówcześnie królowie angielscy przetrzymywali próbki monet używanych w obiegu handlowym. Stanowiły one wzorzec dla wszystkich monet bitych w państwie, a co jakiś czas wystawiano je na widok publiczny podczas tzw. procesu cyborium, kiedy udowadniano publiczności, że monety są bite z najczystszego kruszcu. Na czas nieobecności Edwarda I w Londynie do skrzynek tych trafiły również przeróżne kosztowności, złote talerze, puchary, ceremonialne miecze i wiele innych. To one stały się celem dla „największego” – choć przypadkowego – złodzieja średniowiecznej Anglii.

Jak przetrwać w średniowiecznej Anglii. Ian Mortimer. Wydawnictwo Astra 2021

Ryszard z Pudlicott – Robin, który okrada bogatych i… zostawia sobie

Jak podają źródła, Ryszard był kupcem zajmującym się handlem wełną angielską. Pod koniec XIII wieku podróżował ze swoimi dobrami do Flandrii, która była największym rynkiem zbytu dla tego towaru. Na jego nieszczęście Edward I, prowadząc ówcześnie działania zbroje przeciwko Francji, zaciągnął we Flandrii wiele długów, których nie zamierzał spłacać. Cóż więc zrobili Flandryjczycy? Aresztowali tak wielu angielskich kupców, jak tylko mogli. Pośród nich był Ryszard. Dłuższy czas przetrzymywany w areszcie, w końcu uciekł do kraju, pozostawiając swój dobytek na kontynencie. Choć miał bardzo ograniczone fundusze, udało mu się nawiązać znajomość z Janem Shenche, Wilhelmem z Pałacu i innymi tzw. wesołkami dworu.

Wesołkowie organizowali w pałacu nieustanne uczty. XV-wieczna miniatura z Romansu o Aleksandrze. Domena publiczna

Co interesujące, pałacowi wesołkowie na czele z Janem nie byli zbieraniną błaznów czy trubadurów. Wręcz przeciwnie. Stanowili grupę notabli i urzędników, których zadaniem była opieka nad więzieniem należącym do floty, a co ważniejsze – nad pałacem królewskim. I choć początkowo wywiązywali się ze swoich obowiązków poprawnie, a ich stałym miejscem pobytu były kwatery przywięzienne, to z powodu nieobecności króla i innych urzędników z czasem zaczęli wykorzystywać swoją pozycję. Zamieszkali w pałacu, gdzie spraszali gości obojga płci. Organizowali tam niemal nieustanne uczty i popijawy, od których nie stronili mnisi z pobliskiego klasztoru. To do takiego towarzystwa trafił Ryszard i… odnalazł się w nim znakomicie.

Godzina zero

Pudlicott dość szybko został stałym bywalcem zarówno pałacowych komnat, jak i krużganków należących do opactwa. Przemierzając tamtejsze korytarze, pewnego dnia natrafił na pomieszczenie ze srebrnymi talerzami i z kielichami używanymi przez mnichów podczas wieczerzy. Pomny tego, że stracił majątek we Flandrii, postanowił zostać nowym Robin Hoodem, który jednak chciał napełnić kiesy swoje, a nie okolicznych biedaków. Ryszardowi w miarę szybko udało się ograbić klasztorną kuchnię i spieniężyć dobra. „Zyski” przejadł jednak szybko, więc zaczął rozmyślać o kolejnym celu grabieży.

Ogólny plan opactwa i pałacu. Rys. Karol Ossowski

Dzięki zbrataniu się z kilkoma benedyktynami z opactwa Pudlicott uzyskał istotną wiedzę o tym, gdzie znajduje się królewski skarbiec, a co ważniejsze – jak się do niego dostać. Zarówno krypta pod kapitularzem, jak i kaplica cyborium znajdowały się tuż obok murów okalających pałac królewski. To znacznie ułatwiało ukrycie się i dostanie do środka. Wejście do nich znajdowało się w kościele św. Piotra i było aż nazbyt widoczne. Z tego powodu Ryszard zdecydował się na zrobienie wyłomu w murach opactwa. Jak wspominają źródła:

Pracę swą rozpoczął na osiem dni przed Bożym Narodzeniem. Przy pomocy narzędzi niezbędnych do pracy, głównie dwóch dłut, dużego i małego, noża, pomniejszych „silników”, dzięki pracy nocami, aż do dwóch tygodni po Wielkanocy. I w środę w nocy, w wigilię świętego Marka, udało mu się dostać do skarbca […].

Pozostał w środku przez cały dzień, zajmując się sortowaniem dóbr, które postanowił wynieść. Kolejnej nocy opuścił krypty, zabierając część łupu, a część ukrył pod krzakiem z zamiarem zabrania go z samego rana. Udało mu się zbiec ze zrabowanymi dobrami przez bramę nieopodal kościoła św. Małgorzaty.

O rybaku i srebrnej misie z Tamizy

Przez pewien czas zbrodnia pozostawała niewykryta, jednak wkrótce zaczęły się dziać coraz bardziej niewiarygodne rzeczy. A to pewien rybak wyłowił srebrną misę z Tamizy, a to ludzie odnajdowali złote kubki, naczynia czy inne precjoza poukrywane wśród nagrobków przy kościele św. Małgorzaty, a to znów znaczne ilości złota i srebra trafiały do złotników i lichwiarzy – nie tylko w Londynie, ale też w okolicznych miastach. Wieści te szybko dotarły do króla, a ten rozkazał przeprowadzić dochodzenie. Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy okazało się, że to jego skarbiec został ograbiony. Ustalono, że zniknęły dobra o wartości 100 tys. funtów. Kwota ta była równa rocznemu budżetowi państwa.

Królewscy szeryfowie szybko ustalili tożsamość sprawców kradzieży. Choć z zeznań, które wcześniej przytoczono, mogłoby wynikać, że jedynym złodziejem był Pudlicott, okazało się to niemożliwe. W końcu czy naprawdę nikt by nie zauważy, przez długie zimowe miesiące, powiększającej się dziury w murze obok kapitularza? I czy nikt nie usłyszałby odgłosów rozbijanego kamienia? I czy rzeczywiście można było uwierzyć, że Ryszard był w stanie sam wynieść tyle kosztowności?

Była nagroda, więc musi być kara

Liczne skarby odnaleziono pochowane pośród rzeczy wesołków z pałacu, a niejeden mnich z opactwa został przyłapany na próbie opłacenia prostytutki przy pomocy królewskich klejnotów. Aresztowano trzydzieści dwie osoby świeckie oraz czterdziestu ośmiu mnichów na czele z opatem. Wszyscy zostali osadzeni w londyńskiej Tower. W następstwie rocznego śledztwa pięciu mężczyzn, na czele z Wilhelmem z Pałacu, zostało powieszonych. Nie chcąc wchodzić w konflikt z całym Kościołem, Edward I uwolnił mnichów, uznając ich winę za mniejszą. Ryszarda poddano torturom, podczas których uparcie twierdził, że jest jedynym sprawcą całej kradzieży. Ostatecznie w 1305 roku zo­stał powieszony i oskórowany. Jego skóra miała zostać przybita do drzwi opactwa jako przestroga. Na szczęście dla króla większość zrabo­wanych kosztowności udało się odzyskać. Chociaż nie wszystkie.

Winowajcy na czele z Wilhelmem z Pałacu zostali powieszeni. Wisielcy na obrazie Antonia Pisano. Domena publiczna

Bibliografia

Doherty P., The great crown jewels robbery of 1303. The extraordinary story of the first big bank raid in history, New York 2005.

Hall H., The Antiquities and Curiosities of the Exchequer, London 1891.

Pike L.O., A History of Crime in England. Illustrating the Changes of the Laws in the Progress of Civilisation, t. 1 From the Roman Invasion to the Accession of Henry VII, London 1873.

Tout T.F., A Medieval Burglary. A Lecture, Manchester – London – New York – Mumbaj – Kolkata – Madras 1915.