Henryk VII – Zimowy król

Pod koniec marca król był w agonii. Kapelani zarządzili odprawienie kilku tysięcy mszy w jego intencji. Spośród nich Thomas Wolsey wydawał się niezastąpiony. W pierwszych dniach kwietnia do Richmond przybyli ludzie lady Margaret, wiozący na pokładzie barki ogromną ilość „kuchennego ekwipunku” oraz ulubione łoże królewskiej matki z jej londyńskiej siedziby, Coldharbour. Niebawem i ona wysiadła z lektyki, drobna, zakwefiona, łatwo rozpoznawalna1.

Sztuka umierania

Henryk, który nie mógł jeść i z trudem oddychał, kierował swoje myśli ku Bogu. W Niedzielę Wielkanocną, która przypadła na 8 kwietnia, wyczerpany i udręczony bólem, z trudem dotarł do prywatnego gabinetu, gdzie na kolanach przyjął komunię świętą. Wśród ludzi przygotowujących króla do śmierci wyróżniał się John Fisher. Związany z lady Margaret i z Richardem Foxem, pobożny kapłan należał do tej części duchowieństwa, która skrycie żywiła pogardę wobec pazernych królewskich jurystów i potępiała ich agresywne ataki na przywileje i niezależność Kościoła. W swoim natarczywym indagowaniu króla, praktykowanym przez księży, aby ludzie bliscy śmierci „gwoli własnego pożytku byli przejęci grozą”, Fisher przypuszczalnie skupił się na jednej rzeczy.

Terakotowe popiersie Henryka VII autorstwa Pietra Torrigiano. Domena publiczna

Jego późniejsze zapiski świadczą o tym, że celem wybranych starannie formuł wyrażenia żalu za grzechy było przyznanie się króla do uprawianej pod jego rządami grabieży. Co zresztą nastąpiło: Henryk leżący pośród licznych poduszek, dusząc się i rzężąc, raz po raz słabym głosem zapewniał „z własnej woli” otaczających go duchownych, medyków i zaufanych służących, że „się odmieni, jeśli Bóg raczy zachować go wśród żywych”2. Tak nakazywał obyczaj. Ówczesne traktaty teologiczne zalecały, aby konający zwrócił się do „dobrego Pana, Jezusa Chrystusa” i wyznał, że ma na sumieniu ciężkie grzechy, za które powinien zadośćuczynić bliźnim („których dzięki Twojej łasce, nie omieszkam naprawić, o ile będę żyć”). Od Fishera wiemy, że obietnica króla brzmiała dosyć osobliwie. Przyrzekł bowiem, że – jeśli pozostanie przy życiu – doprowadzi do „rzeczywistej przemiany tych wszystkich, którzy ustanowili i stosowali prawo za jego rządów”3.

Obawy i strach

Zaniepokoiło to ludzi związanych z dotychczasową polityką. Mając świadomość, że poddani żywią do króla dużo żalu, musieli być gotowi do przekazania władzy księciu w taki sposób, aby jednocześnie dowieść mu swojej lojalności i pokazać ludowi, że są przeciwnikami poprzedniego systemu rządów.

Pełna napięcia atmosfera oraz skłonność króla do żalu za popełnione grzechy zwiastowały nadejście nowej epoki. Nietrudno bowiem było zauważyć, że następuje zmiana dawnych wartości. Znalazło to wyraz chociażby w ostatniej wersji testamentu Henryka, podpisanego 31 marca. Dokument ten, stanowiący świadectwo duchowej i doczesnej spuścizny króla, powstał przed wieloma laty i był na bieżąco zmieniany. Nie brakło w nim oczywiście zwyczajowych formułek, takich jak starannie skonstruowane wyznania żalu, i obietnic, że zapewni przyszłość najwierniejszym sługom, którzy nie wahali się dla niego narażać „na wielkie i śmiertelne niebezpieczeństwo”; oraz pozostawiono wolne miejsca, w których należało umieścić daty. Szczerości królewskiej skruchy dowodzi obarczenie wykonawców testamentu obowiązkiem starannego spełnienia postawionych w nim warunków i dopilnowania „restytucji dóbr i naprawienia krzywd”. Było to bardzo ważne, ponieważ od rzetelnego wypełnienia ostatniej woli umierającego zależał czas pobytu jego duszy w czyśćcu. Miało też wpływ na zachowanie władzy w rękach Tudorów i gwarantowało wykonawcom ostatniej woli miejsce w przyszłej elicie królestwa. Ponadto, zapewne wbrew intencjom monarchy, testament stał się świadectwem osłabienia jego umysłu4.

Fragment książki Świt Anglii Tudorów. Thomas Penn. Wydawnictwo Astra

Skryba popełnił mnóstwo błędów, co było niezwykłe przy dokładności, z jaką Henryk nadzorował niegdyś swój dwór. Nie zostawił nawet wolnego miejsca na wpisanie daty najnowszego triumfu dynastii, czyli ślubu per procura Marii z Karolem, przyszłym władcą Hiszpanii. Tymczasem królewscy słudzy, dyskretnie krzątający się wokół przykutego do łoża monarchy, przystąpili do realizacji testamentu i zaczęli przygotowywać sukcesję tronu5.

Zwyczajowe w przypadku królewskiej śmierci zwalnianie więźniów, szczodre jałmużny i odprawiane licznie msze, 16 kwietnia uzupełniło ogłoszenie powszechnej amnestii. W ciągu kilku minionych lat akty królewskiej skruchy pozwalały zakosztować poddanym swobody, tyle że na krótko – póki król nie powrócił do zdrowia, a doradcy nie zaczęli ich ponownie nękać. Ci, których spotkała krzywda, pragnąc skorzystać z nowej szansy, czym prędzej ruszyli do nieodległego od Westminster Hall gmachu Sądu Najwyższego, gdzie kanceliści za opłatą wydawali świadectwa ułaskawienia6.

Agonia i śmieć

Wieczorem 20 kwietnia Henryk konał. A jednak – jak wspominał później Fisher – walczył „wcale długo, bo przez dwadzieścia siedem godzin odpierając kolejne ataki śmierci”. Zmarł, jak na chrześcijanina przystało, wpatrzony w trzymany przed nim krucyfiks. Przed zgonem sięgnął po krzyż, zamknął go w swoich szczupłych ramionach i żarliwie ucałował. Kiedy umierał, jeden ze spowiedników w szarym habicie zachęcił go do powtórzenia, jeżeli zdoła, następujących słów: In manus tuas, Domine, commendo spiritum meum. In nomine patris et filli et spiritus sancti. Amen*. Następnie, ażeby owa commendatio odniosła skutek i dusza króla odnalazła drogę do Pana, kapelan włożył świecę w osłabłe dłonie Henryka7.

Śmierć Henryka VII przez dwa dni była utrzymywana w tajemnicy; rysunek autorstwa Thomasa Wriothesleya
(członka kapituły Orderu Podwiązki). © BE&W

Otaczający łoże słudzy unieśli pochylone głowy, otarli łzy, które wypadało uronić, i spojrzeli po sobie. Działo się to w sobotę 21 kwietnia 1509 roku, o godzinie 11.00 w nocy. Śmierć Henryka VII otwierała drogę do tronu dla jego syna. Nie było jednak pewności, czy przekazanie mu władzy przebiegnie bez przeszkód.

Fragment książki Świt Anglii Tudorów. Thomas Penn.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.


Przypisy

1          TNA E 36/214, f. 162; SJC D102.1, f. 9v.

2          Ars moriendi, s. 17; Duffy, Stripping of the Altars, s. 301–343.

3          The English Works of John Fisher, I, s. 278–279.

4          Dziękuję pani Rosemary Horrox za jej uwagi o przygotowaniach Henryka VII do śmierci.

5          TNA E 23/3, f. 17v; Condon, „The Last Will of Henry VII”, s. 106, 119.

6          TNA C 67/93.

7          The English Works of John Fisher, I, s. 273–274; Ars moriendi, s. 18; odnośnie do spowiednika króla, Stephena Baromsa, por. CPR 1494–1509, no. 568.

* In manus tuas… (łac.) – „w ręce Twoje, Panie, składam ducha mego. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen” (przyp. tłum.).