W przypadku monarszych ożenków liczyła się przede wszystkim racja stanu, a nie miłość. Nie dziwi więc, że niewielu parom dane było doświadczyć uczucia lub przynajmniej wzajemnego szacunku w małżeństwie zawartym z rozsądku. A taki według historyków był związek Henryka VII Tudora z Elżbietą York.

Małżeństwo polityczne
8 stycznia 1486 roku zostało zawarte małżeństwo, które połączyło dwa zwaśnione rody, przez trzydzieści lat wyniszczające się w wojnie Dwóch Róż, i zapoczątkowało rozkwit kraju.
I chociaż pewną nadinterpretacją jest stwierdzenie, że dzięki niemu nastąpiło połączenie dwóch linii – Yorków i Lancasterów – miało ono wzmocnić pretensje Henryka do tronu, który ogłosił się królem na polu bitwy pod Bosworth 22 sierpnia 1485 roku, nad trupem pokonanego Ryszarda III.
A ponieważ prawa Henryka do sukcesji były powszechnie kwestionowane, bo wywodził się on „tylko” ze spokrewnionego z Lancasterami rodu Beaufortów, linii z nieprawego łoża, postanowił je wzmocnić poprzez małżeństwo z daleką kuzynką, córką uwielbianego przez naród Edwarda IV z rodu Yorków.

Henryk zobowiązał się poślubić Elżbietę już w roku 1483, w dniu Bożego Narodzenia, w katedrze Rennes w Bretanii, gdzie akurat przebywał na wygnaniu. Władzę w kraju po śmierci brata przejął w tym czasie Ryszard III, którego oskarżano o zabicie nieletnich bratanków i o którym plotkowano, że chce się ożenić z ich najstarszą siostrą. Niektórzy uważają nawet, że Elżbieta była mu przychylna. Niemniej, do ślubu dwa razy starszego stryja z bratanicą nie doszło, a królewna została wkrótce wydana za zwycięskiego Henryka, który – co ciekawe – kilka miesięcy zwlekał z małżeństwem.
Uroczystości zaślubin w opactwie westminsterskim towarzyszyła wielka radość, ale wbrew pozorom, nie nastał po niej okres upragnionego pokoju.
Henryk VII, który bardzo dbał o swój wizerunek, czemu między innymi miało służyć połączenie białej róży Yorków z czerwoną różą Lancasterów w jeden symbol, nie cieszył się popularnością. Zamknięty w sobie, skąpy i podejrzliwy, nieustannie obawiał się spisku i utraty tronu. Szczególnie niepokoiła go sprawa zniknięcia synów Edwarda IV, których ciał nigdy nie odnaleziono, co sprzyjało pojawianiu się coraz to nowych pretendentów, podających się za zaginionych następców tronu.

Życie rodzinne
Jak czuła się Elżbieta w roli żony Henryka, wroga własnego rodu, który obok stryja Ryszarda także był podejrzewany o zabicie zaginionych książąt, jej braci? Czy wierzyła plotkom?
Trudno powiedzieć. Z pewnością miała niewiele do powiedzenia na temat małżeństwa, o które zabiegała jej żądna władzy matka Elżbieta Woodville i pragmatyczna teściowa, Małgorzata Beaufort, która skutecznie wspierała Henryka w walce o koronę i później na jego dworze grała pierwsze skrzypce. Przez lata uważano, że młoda Elżbieta nie miała odwagi przeciwstawić się mężowi i jego matce, żyła na uboczu, w ulubionej rezydencji w Greenwich, nie mieszała się do polityki i była całkowicie bierna. Z tym poglądem nie zgadza się Thomas Penn. Według niego, w razie potrzeby potrafiła postawić na swoim, była lojalna wobec rodziny i wzorowo prowadziła otwarty na nowości dwór. „Piękna, opanowana i bystra, zdawała się uosobieniem spokoju, i póki żyła, starała się łagodzić wszelkie kryzysy oraz narastającą podejrzliwość i apodyktyczność męża”[1]. Z teściową dobrze się dogadywała, chociażby w kwestiach religijnych czy wychowania i edukacji dzieci, z którymi oboje z Henrykiem wiązali ogromne nadzieje.
Elżbieta urodziła ich sześcioro (niektóre źródła podają większą liczbę), z czego czworo dożyło wieku dorosłego. W pierwszą ciążę zaszła wkrótce po ceremonii zaślubin i już 20 września 1486 roku powiła następcę tronu, Artura, któremu nadano imię legendarnego władcy Camelotu. Kolejny syn, książę Henryk, który w przyszłości sławą przyćmi ojca, przyszedł na świat pięć lat później, 28 czerwca, jako trzeci z kolei zdrowy potomek, urodzony po księżniczce Małgorzacie. Potem królowa urodziła Marię i zmarłą w wieku trzech lat Elżbietę. Małżonkowie bardzo przeżyli utratę córki, lecz była ona nieporównywalna z żalem po śmierci szesnastoletniego Artura, dziedzica i ulubieńca ojca.
Straty tej Henryk nigdy nie przebolał, lecz jako człowiek pragmatyczny, mający na celu dobro młodej dynastii, musiał zwrócić uwagę na młodszego syna, który dotąd pozostawał w cieniu. Na tym jednak nie koniec, los szykował mu bowiem kolejny cios, po którym już na zawsze miał się pogrążyć w żałobie. Niespełna półtora roku po śmierci Artura, 11 lutego 1503 roku, dokładnie w dniu swoich trzydziestych siódmych urodzin, po trudnym, przedwczesnym porodzie zmarła królowa Elżbieta. Nie pomogły ani modlitwy, ani medycy, u których pomocy szukał zrozpaczony Henryk, oczekujący rozwiązania przed komnatami małżonki.
Śmierć ukochanej przez poddanych „dobrej królowej” pogrążyła Henryka w rozpaczy, w jakiej nigdy go przedtem nie widziano. I chociaż małżeństwo z Elżbietą zostało zawarte ze względów politycznych, ich osiemnastoletni związek opierał się na serdecznym afekcie i szacunku, stając się ideałem dla ich syna, przyszłego Henryka VIII, do którego ów na próżno będzie dążył.
Literatura:
Penn, Henryk VII. Świt Anglii Tudorów, Wydawnictwo Astra, Kraków 2014.
Jedna odpowiedź
Krótko, zwięźle i na temat 🙂