Strażnicy, ławnicy i kaci, czyli dawny krakowski wymiar sprawiedliwości

W przeszłości wymiar sprawiedliwości w Krakowie opierał się na trzech filarach. Strażnikach, zajmujących się pilnowaniem porządku i ściganiem przestępców, ławnikach zasiadających w sądzie i ferujących wyroki, oraz na katach, którzy ostatecznie te wyroki wykonywali. Możliwe, że ówczesna Temida nie była nad wyraz rozbudowana, ale za to całkiem sprawna. Niekiedy od złapania do skazania mijała zaledwie doba.

Kat wykonujący wyrok na skazańcu. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Stróże dnia i nocy

Przestępcy grasujący na krakowskich ulicach, gdy już dostali się w ręce wymiaru sprawiedliwości, najczęściej mieli kontakt ze strażnikami. Dzielono ich na nocnych oraz dziennych.

Strażników nocnych zwano cepakami. Nazwa pochodziła od okutych żelazem drewnianych cepów, które ze sobą nosili. Poza pilnowaniem ulic zajmowali się także wypatrywaniem z murów zagrożenia, zamykaniem bram na noc oraz rozciąganiem wzdłuż ulic żelaznych łańcuchów, by zniechęcić mieszczan do nocnych wędrówek. Władze uważały porę nocną za okres, kiedy powinny panować powszechny pokój i porządek. Za nieprzestrzeganie ciszy nocnej groziły surowe kary, np. na Kazimierzu była to konieczność zapłaty 6 groszy. Ponadto trzeba było wrócić pod strażą do swojego domu. A jeśli nocny przechodzień nie potrafił wskazać, gdzie mieszka, trafiał do miejskiego karceru.

Obok strażników nocnych osobną formację stanowili strażnicy dzienni, zwani w Krakowie pobudkami. To oni w ciągu dnia zajmowali się pilnowaniem porządku na ulicach i rynkach Krakowa. W sprawach budowlanych wspierała ich policja budowlana, czyli wiertelnicy. Kraków od czasów lokacji podzielony był na cztery kwartały, czyli okręgi składające się z szeregu ulic i części rynku. Kwartał Grodzki, jak sama nazwa wskazuje, obejmował ulicę Grodzką od rynku aż po mur. Kwartał Garncarski ulice: Szewską, Żydowską (dziś św. An­ny), Wiślną i Bracką. Trzeci kwartał, Sławkowski, zajmował tereny placu Szczepańskiego oraz ulicy Sławkowskiej i św. Jana. Do ostatniego kwar­tału, Rzeźniczego, przynależały ulice: Floriańska, Szpitalna i Rzeźnicza (dziś Mikołajska). Do każdego kwartału przydzielonych było około 5 wiertelników, którzy pilnowali tam porządku. Jak wskazują źró­dła, Kraków w XV i XVI wieku posiadał ok. 12 pachołków miejskich oraz 20 wiertelników.

Strażnicy poza łapaniem bandytów zajmowali się również wieloma innymi czynnościami. Pilnowali ra­tusza miejskiego, który pełnił jednocześnie funkcję ich głównej siedzi­by. W czasie służby musieli zachowywać trzeźwość, choć nieraz widywano ich podczas patrolu nie na ulicy, lecz w karczmach przy napitku czy grze w kości. Ponadto strażnicy nie mogli ujawniać żadnych tajemnic miej­skich, zajmowali się ściganiem włóczęgów, zamykali bramy i strzegli ich, podnosili mosty i obchodzili mury miejskie. Pachołkowie miejscy pilnowali również, by mieszczanie przestrzegali rozporządzeń rady oraz tłumili różnego rodzaju bójki. W rzadkich przypadkach strze­gli porządku poza murami miejskimi, głównie na okolicznych obszarach podległych bezpośrednio władzy rajców krakowskich, lub eskor­towali więźniów.

Na czele całej krakowskiej straży stał hutman. Niekiedy sam patrolował ulice w asyście kilku strażników. Zasadniczo jednak zajmował się przyjmowaniem nowych osób w poczet straży, zarządzał kluczami do bram miejskich i ratusza, a także rozstrzygał drobne spory i zatargi, np. o długi. W Krakowie rezydował najczęściej w ratuszu, gdzie mieścił się również miejski arsenał. W średniowieczu hutmanami zostawali najczęściej wójtowie lub zamożniejsi patrycjusze miejscy. Z czasem jednak, gdy pozycja społeczna strażników miejskich podupadła, nowymi hutmanami mianowano osoby pochodzące z niższych warstw społecznych.

Izba Pańska w krakowskim Ratuszu. Wikimedia Commons, domena publiczna.

W Izbie Pańskiej i karcerze

Przestępców, których złapała straż miejska, umieszczano w więzieniu. Tam oczekiwali na proces. W Krakowie główne więzienie znajdowało się w ratuszu. Na parterze funkcjonowała tzw. dłużnica, czyli karcer przeznaczony dla osób niespłacających długów, kosterów, hazardzistów czy „marnotrawców” pieniędzy. Niebezpieczne osoby trafiały natomiast do podziemi ratusza, gdzie zostało ulokowane główne więzienie. Co ciekawe, przez ścianę sąsiadowało ono ze znaną w cały Krakowie gospodą – „Piwnicą Świdnicką”.

Przestępców w więzieniu zakuwano w dyby bądź łańcuchy. Miało to ich powstrzymywać przed ucieczką. Krakowska sala więzienna nie napawała optymizmem. Jako że była to piwnica, nie posiadała okien. Skazańców spuszczano i wyciągano przez otwór w sklepieniu. Tamtędy podawano również żywność i wodę. Racje były bardzo skromne, głównie suchy chleb i woda. Więźniowie sypiali na podłodze, mając do dyspozycji jedynie wiązkę słomy. Rajcy krakowscy doskonale zdawali sobie sprawę z wa­runków panujących pod ratuszem. Zdarzało się, że jako okoliczność ła­godzącą brali pod uwagę dłuższe przebywanie w więzieniu.

Centralnym punktem ratusza krakowskiego była Izba Pańska. Tam spotykali się rajcy, tam też odbywały się sądy. Na środku izby stał stół, przy którym obradowali rajcy lub ławnicy. W sieni, przed izbą, w podłodze znajdował się otwór prowadzący wprost do więzienia. Tamtędy wciągano więźniów na rozprawę.

W ratuszowych murach obradowało kilka rodzajów sądów. Były to m.in. wielkie, wójtowsko-ławnicze, radzieckie, konieczne czy gorące. Pomimo odmiennych nazw zasadniczo nie różniły się swoimi kompetencjami. Zajmowały się niemal wszystkimi problemami, które mogły trapić ówczesnych mieszczan. Rozstrzygały spory o dobra ruchome i nieruchome, zajmowały się kwestiami dziedziczenia, sprawami cywilnymi i karnymi. Najczęściej kompetencje poszczególnych sądów pokrywały się ze sobą, a często rozróżniał je jedynie czas ich trwania. Przykładowo sądy wielkie odbywały się jedynie 5 lutego (dzień św. Agaty), 26 czerwca (św. św. Jana i Pawła) i 19 listopada (oktawa św. Marcina), a sądy wójtowsko-ławnicze zwoływano zawsze w piątek po święcie Trzech Króli, po Niedzieli Przewodniej (pierwsza niedziela po Wielkanocy) oraz po Bożym Ciele.

Sądy wójtowsko-ławnicze wyróżniało także kilka specjalnych przepisów prawa magdeburskiego. Ławnicy nie mogli nosić żadnych okryć na głowach, płaszczy czy rękawiczek. Mieli również zakaz spożywania posiłków przed posiedzeniem lub w jego trakcie. Ten ostatni zakaz musiał być trudny do wyegzekwowania, gdyż sesje tego sądu trwały niekiedy nawet kilka miesięcy. Ławnicy zagłodziliby się, zanim zostałby wydany wyrok. Poza tym mieli oni, jak wskazywało prawo, sprawiedliwie sądzić, nie brać łapówek i żyć uczciwie. Przepisy te były surowo przestrzegane. Znany jest przypadek Marcina z Biecza, ławnika, który w 1411 roku został oskarżony o cudzołóstwo, przez co nie mógł pełnić swoich obowiązków.

W krakowskim Ratuszu znajdowało się więzienie dla skazańców. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Mistrz sprawiedliwości

W Polsce pierwsza wzmianka o kacie pojawia się w księgach kazimierskich pod rokiem 1378. Z końca wieku XIV pochodzą też pierwsze informacje o kacie krakowskim. Jest wysoce prawdopodobne, że kat kazimierzowski i krakowski to jedna i ta sama osoba. Najpewniej to Kraków zatrudniał kata, a Kazimierz i Kleparz „wypożyczały” go w razie potrzeby. Ta­kie wypożyczenia nie były zresztą niczym niezwykłym. Zazwyczaj tylko naj­większe miasta miały odpowiednie fundusze na stałe zatrudnienie kata. Mniejsze miejscowości czy wsie mogły podnająć mistrza spra­wiedliwości z najbliższego miasta w celu wykonania konkretnej egzeku­cji bądź przeprowadzenia „dochodzenia”, czyli tortur.

Jak zostawało się katem? Istniało kilka możliwości „awansu” na to stanowisko. W Krakowie najczęściej proponowano objęcie tego stanowiska złoczyńcy, który miał zostać stracony. W zamian za przejęcie obowiązków mistrza sprawiedliwości wyrok na złoczyńcy zostawał anulowany. Zdarzało się, że w celu udowodnienia swojego „oddania” pracy nowy kat musiał wykonać wyrok śmierci na niedawnych towarzyszach rozbojów i kradzieży. Rzadko się zdarzało, że nowym katem zostawał dawny pomocnik poprzedniego mistrza. Kaci w Krakowie zawsze mieli do pomocy grupę pachołków zwanych kacikami czy hyclami. W sytuacji, gdy jeden z nich wyróżniał się w pracy, mógł zostać polecony przez starego mistrza. Na Zachodzie Europy zdarzało się także, że stanowisko kata przechodziło z ojca na syna. Istniały tam całe rody katowskie, które zdominowały ten zawód. W Polsce, w tym także w Krakowie, taka droga awansu jednak się nie zdarzała.

Kat zawierał z miastem odpowiednią umowę regulującą jego zarobki. W Krakowie zarabiał w XIV wieku ok. 8 groszy na tydzień, a w XVI wieku było to już 15 groszy. Ponadto otrzymywał zapłatę za każdą dodatkową czynność związaną z jego pracą, np. za pochówek ściętego przestępcy czy za bicie pod pręgierzem. Dodatkowo krakowscy kaci posiadali specjalny fundusz od miasta, który przeznaczali na nowe sprzęty i organizację pracy. Zamieszkiwali wraz z rodziną w murach w Baszcie Katowskiej. Znajdowa­ła się ona przy klasztorze Reformatów, u wylotu dzisiejszej ulicy św. Mar­ka. Obok niej stała Baszta Ceklarzy, w której swoją siedzibę mieli katowscy pachołkowie. Obydwie położone były obok ulicy Psiej. Tamtej­sza okolica zaliczała się do najmniej bezpiecznych w całym Krakowie.

Dom publiczny na obrazie Joachima Beuckelaera, Wikimedia Commons, domena publiczna

W Krakowie mistrz sprawiedliwości zajmował się nie tylko torturami i egzekucjami. Wraz z małżonką sprawował pieczę nad miejskimi zamtuzami. Skupione były one we wschodniej części miasta, w okolicy Gródka. Katu podlegał również zarząd nad pracami porządkowymi. Zaliczano do nich wywożenie nieczystości z miasta, fekaliów „od oby­wateli z miejsc sekretnych”, wypędzanie świń, usuwanie z ulic psich, koń­skich czy świńskich trupów. Kaci pomocnicy zwani hyclami wyłapywali bezpańskie psy. Zgodnie z miejskim prawem nie wolno było łapać psów mających obrożę ani ubijać ich na miejscu. W Krakowie kat wywoził je nad Rudawę i dopiero tam zabijał.

Kaci, mając dostęp do szubienicy, zajmowali się również dostarczaniem specjalnych produktów leczniczych. Warto tu wymienić sznur czy magiczne zioła, ale najważniejsze były fragmenty ciała straceńców, jak kości, tłuszcz, palce i krew. Ta ostatnia w dawnych wiekach uważana była za doskonałe remedium na padaczkę. Po­dobnie wyglądała sytuacja z tłuszczem ludzkim czy kośćmi. Na ból zęba przydawało się natarcie palcem zmarłego albo zębem z trupiej czaszki, natomiast maść z ludzkiego sadła skutecznie działała na stłuczenia, go­jenie się ran i uśmierzanie bólu. Najbardziej ceniono jednak ludzkie genitalia. Były niezbędne dla lepszego powodzenia u płci przeciwnej, zwiększały również potencję. Oczywiście, by pozyskane ze skazańca składniki za­działały, należało je zjeść.

Dzięki temu, że system sprawiedliwości działający w Krakowie nie był nadto skomplikowany, mógł działać sprawnie. Osoby wchodzące na drogę przestępczą zdawały sobie sprawę, że prędzej czy później spotkają się z miejskim strażnikiem. Bywało, że udawało się go przekupić. W innym wypadku należało się liczyć z wyrokami ferowanymi przez miejskie sądy. O ile nie udało się wybronić, najczęstszą karą, na jaką skazywano w Krakowie, była śmierć. Wówczas trafiało się w ręce kata, który choć sam mógł pochodzić ze świata przestępczego, wiedział, jakie są jego obowiązki.

Bibliografia

  1. Abramski A., Konieczny J., Hutmani. Policjanci. Z dziejów służb ochrony porządku w Polsce, Katowice 1987.
  2. Gajda Z., Przewodnik po Krakowie dla medyków, czyli Kraków medyczny w aspekcie historycznym, Kraków 2015.
  3. Jelicz A., Życie codzienne w średniowiecznym Krakowie (wiek XIII–XV), Warszawa 1966.
  4. Kamler M., Świat przestępczy w Polsce XVI i XVII stulecia, Warszawa 1991.
  5. Kamler M., Złoczyńcy. Przestępczość w Koronie w drugiej połowie XVI i pierwszej połowie XVII wieku (w świetle ksiąg sądowych miejskich), Warszawa 2010.
  6. Kracik J., Rożek M., Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie, Kraków 2010.
  7. Pacholec M.M., Kat jako członek społeczności miejskiej wieków XVI–XVIII, „Meritum” t. 1, 2009, s. 21–46.
  8. Suproniuk J., Miejskie służby porządkowe a społeczeństwo w Polsce XIV–XVI w., „Przegląd Historyczny” nr 90/2, 1999, s. 117–130.
  9. Suproniuk J., Policja miejska i przepisy policyjne w Polsce XIII–XVI w., „Rocznik Dziejów Społecznych i Gospodarczych” t. LXVI, 2006, s. 25–88.
  10. Wyrozumska B., Sądownictwo miejskie w średniowiecznym Krakowie, „Rocznik Krakowski”, t. LXVII, 2001, s. 5–11.
  11. Zaremska H., Niegodne rzemiosło. Kat w społeczeństwie Polski XIV–XVI w., Warszawa 1986.