Filmowe oblicze Anny Boleyn

Historia burzliwego związku Henryka VIII i Anny Boleyn do dziś rozpala wyobraźnię zarówno historyków, jak i przeciętnych odbiorców kultury popularnej. Prawda o Annie Boleyn pozostaje przedmiotem badań naukowych. Dziś zajmiemy się jej wizerunkiem w kinie i telewizji, gdyż jej wyrazista postać doczekała się rozlicznych wcieleń. Analizując wybrane pozycje filmowe, zobaczymy Annę jako wyrafinowaną intrygantkę, ale także jako niewinną ofiarę despotycznego monarchy.

Genevieve Bujold jako królowa Anna Boleyn. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Dzięki serialowi Dynastia Tudorów i bestsellerowi Hilary Mantel W komnatach Wolf Hall od kilku lat obserwujemy wzmożone zainteresowanie Anną – powstają jej liczne biografie i kolejne powieści historyczne; opublikowano także listy miłosne Henryka do jego wybranki. Podobnie jak inne „wielkie” postaci, także i ją wchłonęła kultura popularna oraz biznes – można kupić koszulki, kubki, magnesy na lodówkę, naklejki, a nawet stroje na Halloween z Anną Boleyn. Skąd tak wielkie zainteresowanie Anną? Historia jej kariery i upadku w pewnym stopniu zaspokaja zarówno potrzeby czytelnika tabloidów – mamy tu skandal, pikantne szczegóły i straszliwą śmierć na szafocie – jak i ambicje wyrafinowanego odbiorcy, który pod powierzchnią romansu ambitnej panny z królem doszukuje się działań kobiety wyzwolonej, niezależnej, wręcz feministki, która padła ofiarą patriarchalnej obsesji swego męża.

Piękna i bestia

Tak właśnie prezentowano ją w pierwszych obrazach kinowych: w niemym filmie Ernsta Lubitscha Anna Boleyn (1920) czy w Prywatnym życiu Henryka VIII (The Private Life of Henry VIII) Alexandra Kordy (1933). U Lubitscha Anna (Henny Porten) to cnotliwa, lecz słaba pod względem charakteru blondynka – złożona w ofierze niczym bezbronny baranek, przypominająca urodą skromne bohaterki o wielkich oczach z kina niemego. Jej Anna idzie na śmierć z godnością, przyodziana w biel. Dzięki kreacji Merle Oberon z filmu Kordy Anna staje się elegancką i hipnotyzującą pięknością, uosobieniem ideału kobiecości, jaki obowiązywał w latach 30. Pojawia się jedynie w kilku scenach, ale przykuwa uwagę swą urodą – nawet przygotowując się do egzekucji, przed lustrem poprawia włosy i zastanawia się nad wyborem czepca.

Anna zyskuje osobowość

Anna (Joyce Redman) w sztuce Maxwella Andersona wystawianej na Broadwayu, a zatytułowanej Anna tysiąca dni (Anne of the Thousand Days; 1948) z pewnością odbiega od wcześniejszych, nieco jednowymiarowych wizerunków królowej. Jej Anna ma silną osobowość, nie jest jedynie ornamentem czy wcieleniem niewinności. W ten sposób staje się godną partnerką Henryka (Rex Harrison), i zaczynamy rozumieć, czym go fascynowała, a jednocześnie czym zrażała do siebie innych. Aktorka znakomicie wydobyła upór i zdecydowanie, a zarazem błyskotliwość intelektualną Anny. Sztuka została później przeniesiona na ekran (w 1969 roku), a rolę Anny w ciekawy sposób zinterpretowała Geneviève Bujold (którą nagrodzono Złotym Globem). Podobno do realizacji filmu zachęcał sam Richard Burton, choć w niektórych wywiadach utrzymywał, że podchodził do tego projektu z wielką niechęcią. Według producenta, Hala Wallisa, sama Elizabeth Taylor chciała zagrać Annę, ale (na szczęście) Burtonowi udało się jej to wyperswadować. W owym czasie Liz miała – co tu dużo mówić – zbyt wiele lat (i kilogramów), by przekonująco wcielić się w tę rolę.

W rezultacie w roli Anny obsadzono mało znaną kanadyjską aktorkę, Geneviève Bujold, idealną do roli pozornie drobnej i kruchej kobiety o niezłomnej sile woli. Wybór okazał się trafny: Bujold stworzyła postać magnetyzującą. Co ciekawe, pierwowzór, czyli sztuka Maxwella Andersona, skupiał się na królu Henryku, a zamiarem autora było ukazanie wizerunku monarchy odmiennego od karykaturalnej wizji Charlesa Laughtona z Prywatnego życia Henryka VIII, gdzie król obżera się bez umiaru i beztrosko skazuje na śmierć kolejne żony. Laughton zagrał Henryka tak przekonująco, że widzowie (i krytycy) uznali, że taki właśnie był „prawdziwy” król Anglii. Anderson tymczasem chciał pokazać tragizm Henryka, obsesyjnie zakochanego w Annie i cierpiącego z powodu urażonej męskiej dumy. Przychodzi mu za to zapłacić ogromną cenę, a świadomość własnego błędu dociera doń dopiero w ostatniej scenie, gdy prześladuje go duch ściętej żony, a król zdaje sobie sprawę, że inne kobiety będą ledwie jej cieniem. Film uczynił z Bujold gwiazdę, choć recenzje z samego filmu nie były zbyt przychylne. W przeciwieństwie do Burtona, który nie czuł się dobrze w historycznym sztafażu, Bujold odnalazła się doskonale w roli Anny. Nawet jej lekko francuski akcent dodawał Annie autentyczności.

Czarodziejka czy grzesznica?

Elaine Stewart zagrała krótką sekwencję z Anną Boleyn w filmie Młoda Bess (Young Bess) z Jean Simmons, Deborah Kerr i Charlesem Laughtonem (1953). W tej produkcji Anna okazuje się frywolną i chichoczącą trzpiotką, która – wedle słów narratora – została skazana na śmierć wraz z kochankami, co sugeruje, że była winna zarzucanych jej czynów. Z dalszej części filmu dowiadujemy się, że reputacja matki wpłynęła fatalnie na dzieciństwo i młodość „Bess”, głównej bohaterki filmu.

Vanessa Redgrave pojawiła się także jako frywolna Anna w Oto jest głowa zdrajcy (A man for All Seasons) o sir Thomasie More (1966), jednak jej rola była zbyt powierzchowna (nie wypowiada ani jednego słowa), by mogła pokazać się w nieco innym świetle.

Dorothy Tutin została nominowana do nagrody BAFTA za rolę Anny w serialu telewizyjnym Sześć żon Henryka VIII (Six Wives of Henry VIII, 1970), gdzie stworzyła przekonującą kreację – jej Anna jest śmiała, ambitna i do końca zachowuje godność. Choć ostatecznie Anna stała się ofiarą własnego męża, to przecież sama doprowadziła do rozpadu jego pierwszego małżeństwa, zatem jej upadek w pewnym sensie okazuje się karą. W wersji filmowej zastąpiła ją Charlotte Rampling (1972), która nieco inaczej rozłożyła akcenty roli. Jej Anna flirtuje z dworzanami, okazuje się zazdrosna i mściwa, nic więc dziwnego, że Henryk w końcu traci do niej cierpliwość. Choć widzowie wiedzą, że jest niewinna, nie potrafią wzruszyć się jej losem. To także jedyny film ukazujący domniemane deformacje Anny (szósty palec, znamiona), według jej ówczesnych wrogów dowodzące, że była czarownicą.

Zupełnym przeciwieństwem roli Charlotte Rampling była kreacja Oony Kirsch w God’s Outlaw (1986), gdzie królowa z intrygującej latawicy staje się wręcz inspiratorką ruchu protestanckiego w Anglii, choć to nie ona, a William Tyndale, jest głównym bohaterem produkcji.

Po trupach do celu

W pierwszej adaptacji popularnej, choć kontrowersyjnej (z uwagi na dość „swobodne” podejście do faktów) książki Kochanice króla (The Other Boleyn Girl) Philippy Gregory (2003) Anna w wykonaniu Jodhi May jest szczególnie okrutną i złą postacią. Nie dość że flirtuje z bratem, to dręczy siostrę Marię, odbierając jej dziecko. Choć fabuła filmu i powieści mają niewiele wspólnego z prawdą historyczną, to w 2008 roku pojawiła się kolejna adaptacja z Natalie Portman i Scarlett Johansson (Kochanice króla). Postać odtwarzana przez Portman również wzbudza niechęć, ale przynajmniej jej królowa nie jest winna kazirodztwa. Dla niektórych widzów Portman – pod względem urody – jest Anną idealną. Scena egzekucji z pewnością zapada w pamięć i porusza, jednak nie ratuje to filmu jako całości. Gra Portman nie przekonuje: jej flirt z królem zdaje się wymuszony, a późniejsza przemiana w kusicielkę wypada wręcz żałośnie. Portman stara się jak może, ale w efekcie zachowuje się jak rozkapryszona i dziecinna panienka, i w żadnym razie nie wzbudza szacunku jak przystało na królową.

Helena Bonham Carter zagrała Annę w telewizyjnym filmie z 2003 roku u boku Raya Winstona (Henryk VIII). Jej interpretację z pewnością zainspirowała gra Geneviève Bujold. Anna jest tu niewinną ofiarą chuci króla, a co wrażliwszych widzów poruszy brutalna i ponura scena jej egzekucji. Film przeszedł praktycznie bez echa, choć w pewien sposób zainicjował nowe podejście do historii, jakie znamy z Dynastii Tudorów.

Anna w epoce Facebooka

W opinii wielu krytyków kreacją najlepiej oddającą złożoność charakteru Anny pozostaje rola Natalie Dormer z Dynastii Tudorów (The Tudors) (sezon I i II, 2007, 2008, dwie nagrody Gemini). Jej Anna jest kobietą zbyt bystrą, silną i niezależną, by zaakceptowano to w epoce, w której przyszło jej żyć. Tak więc to odrzucenie norm posłuszeństwa obowiązujących w XVI wieku sprowadziło na nią katastrofę. W serialu mamy jakby dwie Anny: w sezonie I bohaterka jest zmysłową i ambitną pięknością, zaś w sezonie II – wierną i odrzuconą małżonką. Być może w ten sposób Dormer chciała podkreślić niejednoznaczność swej bohaterki, która to złożoność konsternowała historyków przez stulecia. Nie bez znaczenia dla sukcesu serialu była również swoista „chemia” między parą głównych aktorów (rolę Henryka zagrał Jonathan Rhys Meyers).

Claire Foy, która wciela się w rolę Anny w dwóch sezonach Wolf Hall (2015), widzimy oczami głównego bohatera Thomasa Cromwella, który – według autorki pierwowzoru literackiego – doprowadził zarówno do jej wyniesienia, jak i upadku. W porównaniu z kreacją Dormer, Claire Foy jest bardziej wyrafinowana i chłodna. Wiemy, że jest ambitna i zdeterminowana, jednak pod płaszczykiem opanowania kipią złożone emocje i świadomość stawki, o jaką gra. Anna jest tu godną przeciwniczką dorównującą kunsztem Thomasowi Cromwellowi (Mark Rylance).

Kreacja Foy nie oszałamia zmysłowością, gdyż jej Anna jest skupiona i powściągliwa. Może nie mówi wiele, lecz jej oczy sprawiają, iż przyciąga uwagę. Jak wielokrotnie powtarzają inne postaci w serialu, Anna zawsze dostaje to, czego chce. Można też odnieść wrażenie, że manipulowanie Henrykiem przychodzi jej z niezwykłą łatwością. Czy wzbudza sympatię widzów? Początkowo – nie, gdyż tak postrzega ją Cromwell. W miarę rozwoju akcji zaczynamy jednak (tak jak Cromwell) rozumieć jej motywacje, natomiast scena egzekucji nikogo nie pozostawia obojętnym.

Na fali popularności powieści Hilary Mantel i serialu powstała sztuka wystawiona przez Royal Shakespeare Company na Broadwayu, a wcześniej na londyńskim West Endzie. Przedstawienie otrzymało osiem nominacji do nagrody Tony w 2015 roku (teatralnego Oscara), wśród nich także dla Lydii Leonard, która zagrała rolę Anny.

Dodajmy również akcent polski: w 1958 roku powstał spektakl telewizyjny Podróż Anny Boleyn w reż. Józefa Słotwińskiego i Marka T. Nowakowskiego z Lucyną Winnicką w roli Anny.

Jaka była „prawdziwa” Anna Boleyn? Urodziwa i pełna seksualnego powabu, nawet jeśli nie reprezentowała ideału kobiecego piękna. Wyrafinowanie, wykształcenie, odmienność i złożona osobowość oraz nieco sardoniczne poczucie humoru to zapewne elementy „czaru”, jakim opętała Henryka. Anna Boleyn, choć w filmie nie zawsze pokazano ją w sposób zgodny z prawdą historyczną, pozostaje zagadką, ikoną, która – jak pokazują liczne współczesne dzieła – jest wciąż niezmiennie atrakcyjna i przemawia także do dzisiejszych odbiorców.