Dzień Świętego Bartłomieja

W sierpniu 1572 roku w Paryżu miało się rozpocząć pojednanie między zwaśnionymi obozami katolików i hugenotów. Katarzyna Medycejska wierzyła, że pokój przyniesie Francji małżeństwo jej córki Małgorzaty i jednego z liderów obozu protestantów Henryka Burbona, króla Nawarry. Królewskie gody rozpoczęły największą tragedię w dziejach Francji; w trakcie kilku sierpniowych dni dzień zlał się z nocą, a w samym Paryżu śmierć poniosło od 2 do 4 tysięcy hugenotów.

Masakra hugenotów w noc Świętego Bartłomieja. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Przywrócić upragniony pokój

Katarzyna Medycejska uważała, że pokój w Królestwie Francji może przynieść wyjątkowo kontrowersyjny mariaż, łączący jej córkę Małgorzatę (Margot) z wychowanym w religii protestanckiej pierwszym księciem krwi, Henrykiem Nawarskim. By zrealizować swój plan, królowa matka musiała pokonać wiele przeszkód. Pierwszą był sam papież Grzegorz XIII – młodzi ludzie byli kuzynami, więc by mogli zawrzeć małżeństwo, potrzebna była dyspensa papieska, a tej władca Rzymu konsekwentnie odmawiał. Drugą przeszkodą była matka pana młodego, Joanna d’Albret, królowa Nawarry, kobieta uczona i inteligentna, a zarazem przywiązana do religii protestanckiej. Ostatecznie wyraziła ona zgodę na zaślubiny, ale wydane przez nią i zaakceptowane przez Katarzynę Medycejską warunki sprawiły, że sierpniowa ceremonia była jedną z najosobliwszych w historii. Do tego wszystkiego dochodziły polityczne i chłodne kalkulacje Henryka Nawarskiego, rezerwa księżniczki Margot względem zaplanowanego małżeństwa oraz demonstracyjna niechęć okazywana inicjatywie królowej matki przez katolików.

Dziwna ceremonia

Początkowo ślub zaplanowano na maj 1572 roku, ale ze względu na śmierć Joanny d’Albret termin przesunięto na sierpień. Henryk Nawarski odbył przed ceremonią uroczysty wjazd do stolicy Francji, spotkał się jednak z ostentacyjnie chłodnym przyjęciem ze strony paryżan. Do miasta przybyło też sporo protestantów, głównie Gaskończyków, którzy byli zdezorientowani wielkością stolicy, a zarazem otaczała ich atmosfera nieprzyjazna i pełna dystansu. Na ulicach Paryża kłębiły się tłumy nędzarzy, których głód przygnał tu z sąsiadujących wsi. Rozchwiane były nastroje polityczne – dwa dni przed zaplanowanym ślubem parlament paryski odmówił rejestracji edyktu fiskalnego króla, rozpoczynając wojnę podjazdową z królem Karolem IX Walezjuszem.

Ceremonia zaślubin, która rozpoczęła się 18 sierpnia, odbywała się niewątpliwie pod złymi auspicjami. Jej przebieg odbiegał od katolickiego rytuału; takie warunki postawiła Joanna d’Albret. Nadal też nie było papieskiej dyspensy, która umożliwiałaby mariaż z punktu widzenia prawa kanonicznego. Księżniczka Margot i Henryk Burbon wraz z orszakami spotkali się przed katedrą Notre Dame i tam w obecności zgromadzonych paryżan złożyli przysięgę małżeńską. Następnie nowożeńcy weszli do kościelnego chóru, gdzie książę Henryk przekazał świeżo poślubioną małżonkę w ręce jej brata, Henryka księcia d’Anjou, który jako zastępczy małżonek poprowadził ją do ołtarza i uczestniczył we mszy świętej. W tym samym czasie książę Burbon i towarzyszący mu protestanci przebywali w pałacu biskupim, czekając na koniec katolickiego nabożeństwa. Wydawało się, że rozchwianą w ten sposób jedność może uratować wspólne wesele. Pierwszego dnia świętowano w pałacu de la Cité (dawna siedziba królewska), a następnie przeniesiono się do Luwru, gdzie odbywały się uczty, bale, maskarady oraz przedstawienia, w których brali udział sami bohaterowie mariażu.

Rycina Fransa Hogenberga ukazująca zamordowanie Gasparda de Coligny. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Iskra na beczkę prochu

Cztery dni po ceremonii zaślubin, 22 sierpnia, nieznany sprawca próbował zabić przywódcę stronnictwa hugenotów, admirała de Coligny. Admirał przeżył strzały z arkebuzu, ale został zraniony w rękę i udo. Natychmiast przeniesiono go do jego mieszkania, a niedoszły zabójca zbiegł z miejsca zdarzenia. Wieść o zamachu błyskawicznie dotarła do Luwru, gdzie Karol IX miał wykrzyknąć: „A więc nigdy nie będę miał spokoju? Ciągle nowe kłopoty!”. Informacja o ataku na admirała szybko rozeszła się po mieście, rozpalając umysły i uwalniając wszystkie głęboko skrywane emocje. Hugenoci poszukiwali winnych, katolicy zaś uważali, że muszą bronić swych zagrożonych pozycji. Panowało wielkie poruszenie, kupcy paryscy niezwłocznie przystąpili do zamykania sklepów, obawiając się zamieszek i zniszczeń.

Dzień, który zlał się z nocą

Dzień 23 sierpnia od rana był wyjątkowo burzliwy. Katolicka partia Gwizjuszy szykowała się do rozprawy z hugenotami, Karol IX zaś i królowa matka zaczynali rozumieć, że nie docenili napiętych nastrojów paryskiego tłumu. Siły porządkowe podlegające królowi – gwardie i milicja – stopniowo odmawiały posłuszeństwa. Z Luwru usunięto hugenockich towarzyszy Henryka Nawarskiego; w ten sposób wystawiono ich na śmiertelne niebezpieczeństwo i łaskę tłumu. 24 sierpnia, w dzień Świętego Bartłomieja około trzeciej nad ranem dzwony paryskich kościołów dały znak do rozpoczęcia rzezi hugenotów. Do domu admirała de Coligny wtargnął specjalny oddział dowodzony przez diuków de Guise i d’Aumale. Admirał został zakłuty mieczami, jego ciało pozbawiono głowy i wnętrzności, a następnie wyrzucono na ulicę. Oddziały Gwizjuszy wspomagane przez rozochocony tłum w podobnie brutalny sposób rozprawiały się z kolejnymi hugenotami, których siedziby znaczono białym krzyżem. W trwającej do 29 sierpnia rzezi śmierć poniosło od 2000 do 4000 paryskich protestantów. Podobne sceny rozegrały się również w miastach na prowincji; szacuje się, że w tragicznych wydarzeniach sierpnia 1572 r. zginęło od 5000 do 10 000 osób.

Katarzyna Medycejska przygląda się ofiarom nocy Świętego Bartłomieja. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Kto zawinił?

Do dziś nie wiadomo, kto był odpowiedzialny za masakrę. Legenda przypisująca inicjatywę Katarzynie Medycejskiej (królowa matka miała dać sygnał do bicia w dzwony w dzień Świętego Bartłomieja) nie wytrzymała próby czasu. Prawdopodobnie za wydarzeniami stali Gwizjusze, którym chodziło o wyeliminowanie mającego duży wpływ na Karola IX admirała de Coligny i przy okazji konkurencyjnego ośrodka aspirującego do objęcia władzy złożonego z panów protestanckich. Jest zarazem rzeczą pewną, że rzeź była skrupulatnie przygotowana i że o planach tych wiedziała rodzina królewska, w tym Karol IX, Katarzyna Medycejska oraz Henryk d’Anjou. Określenie stopnia ich winy jest niełatwe. Być może Karol IX nie dysponował żadnymi realnymi możliwościami, by zapobiec gromadzeniu sił przez Gwizjuszy i wcielaniu w życie ich strasznego planu. Aktywność Katarzyny Medycejskiej paraliżowały naciski ze strony katolickiej Hiszpanii; królowa matka w pewnym momencie straciła wpływ na bieg wydarzeń, którym nie potrafiła skutecznie zapobiec. Rodzina królewska podczas tragicznych godzin rozpoczętych w dzień Świętego Bartłomieja pozostawała osamotniona i odizolowana w Luwrze. Królowi i jego matce udało się ocalić tylko życie Henryka Nawarskiego i jego kuzyna Henryka Kondeusza; warunkiem było ich przejście na katolicyzm (po kilku latach obaj zgodnie powrócili do kalwinizmu).

Dziwny ślub księżniczki Margot i Henryka Nawarskiego, tak długo negocjowany i przygotowywany, mający być początkiem koncyliacji między katolikami a hugenotami w Królestwie Francji, nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Pożycie młodej pary dalekie było od ideału, a państwo rządzone przez Karola IX nie zdołało otrząsnąć się z koszmaru rozpoczętego w dzień Świętego Bartłomieja. W 1572 r. rozgorzała kolejna wojna religijna, która trwała do roku 1580, uniemożliwiając pogodzenie rozdartego społeczeństwa i zawarcie pokoju ponad podziałami.