Tomasz Wolsey – kwintesencja czy karykatura kardynała? 

Ksiądz Józef Wrycza, proboszcz w Wielu na Kaszubach, a w czasie II wojny światowej duchowy przywódca partyzantów „Gryfa Pomorskiego”, miał wiele wad, jednak bezbłędnie potrafił charakteryzować ludzi i ich postawy. Najtrafniej udało mu się przedstawić fazy rozwoju księdza: młody – kobiety, kobiety, kobiety; wiek dojrzały – monety, monety, monety; a dużo później – fiolety, fiolety, fiolety. Nie wiadomo, czy o tym wiedział, ale świetnie oddał postać Tomasza Wolseya.

Portret Tomasza Wolseya. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Wielki i wszechpotężny kardynał

W momencie przejęcia władzy w Anglii przez Tudorów Kościół egzystował jak dawniej, choć znów był niepopularny i narażony na oskarżenia. Zarówno Henryk VII, jak i Henryk VIII byli gorliwi i prawomyślni, jak przystało, palili heretyków, mianowali biskupów na członków swojej Rady. Wspaniałym tego przykładem jest kardynał Tomasz Wolsey, uosobienie pychy i potęgi średniowiecznego Kościoła. Sprawował on olbrzymią władzę w imieniu króla. Jednak bardziej interesowały go uciechy życia niż sprawy związane z zarządzaniem Kościołem. Bardzo szybko Wolsey, skupiający w swych rękach wiele urzędów i olbrzymi majątek, niezwykle próżny i posiadający – wbrew celibatowym wymogom stanu kapłańskiego – dzieci, utożsamiony został z całym złem Kościoła.

Jak pisał George Trevelyan w Historii Anglii: „Wolsey, jak wszyscy wielcy słudzy monarchii Tudorów, był stosunkowo niskiego stanu […], ale odznaczał się taką wyniosłością i okazałością, która byłaby do zniesienia najwyżej u księcia krwi”. Nic więc dziwnego, że nie tylko w Londynie, lecz także na prowincji był powszechnie znienawidzony. Upojony swą potęgą Wolsey traktował Rzym z lekceważeniem; zamierzał nawet przekupić Święte Kolegium (a było go na to stać) i zostać papieżem, grożąc Kościołowi schizmą, gdyby go nie wybrano. Takie pogróżki przygotowywały katolików angielskich do zerwania z Rzymem. Jednak ani Wolsey, ani jego monarcha nie wyobrażali sobie wówczas, aby takie zerwanie było możliwe. Gdy pojawiły się tezy Marcina Lutra, sam król zredagował odpierający je traktat, za co otrzymał w 1521 roku od papieskiego legata tytuł obrońcy wiary. Henryk VIII i Wolsey zdawali się być gwarantami nienaruszalności pozycji Kościoła katolickiego w Anglii.

Herb Tomasza Wolseya jako arcybiskupa Yorku. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Równie bogaty jak król…

Wolsey, sam będąc narzędziem władzy papieskiej, znacznie poszerzył jej panowanie nad Ecclesia Anglicana. Świeckich magnatów i szlachtę traktował jak proch pod swymi stopami, przyczyniając się do rewolucji antyklerykalnej, która miała towarzyszyć jego upadkowi. Obok wielu innych bogactw, pobierał dochody, ale zaniedbywał obowiązki wobec archidiecezji Yorku, diecezji Durham i opactwa St. Albans. Śmiało można stwierdzić, że kardynał był człowiekiem równie bogatym jak król. Dwór kardynała niemal dorównywał dworowi królewskiemu, miał czterystu ludzi w służbie, szesnastu kapelanów oraz własnych ministrantów. Utrzymywał prawie tysiąc osób. Był pierwszym prałatem angielskim, który nosił jedwabne szaty. Gdy kroczył ze swym orszakiem, widok był oszałamiający: na przedzie szło dwóch wysokich księży z krzyżami kardynała legata i arcybiskupa (wrogowie mawiali, że grzechy miał ciężkie, więc potrzebował dwóch krzyży), następnie czterech drabantów w szatach czerwono-czarnych z halabardami; za nimi na purpurowej poduszce giermek nosił wielką pieczęć królewską i kapelusz kardynalski; wreszcie sam Wolsey, w szatach obrzeżonych sobolami. Za nim szli sekretarz i kapelani.

Jego poprzednicy, Dudley, Empson, Fox i Morton, służyli Henrykowi VII bez wywyższania samych siebie. Wolsey wybudował sobie wspaniały pałac w Hampton, miał też kilka innych rezydencji. Czerpał wielkie dochody osobiste jako arcybiskup Yorku, otrzymał także biskupstwo Bath-Wells, potem Durham, wreszcie Winchester, no i najbogatsze biskupstwo Anglii – St. Albans. W latach 1514–1518 był również biskupem Tournai. Jako legat papieski czerpał dochody ze wszystkich czasowo nieobsadzonych biskupstw, opactw, dziekanatów, probostw i kapelanii w Anglii oraz Walii.

Architekt upadku Kościoła

W osobie Wolseya, kanclerza, arcybiskupa i legata, który przez 15 lat rządził Anglią niemal absolutnie, średniowieczna potęga Kościoła rzymskiego w Anglii osiągnęła szczyt i upadła. W działalności Wolseya jedno było oczywiste: dążył do zdobycia tiary papieskiej, a nieślubne potomstwo nie stanowiło żadnej przeszkody. Pod tym względem był księciem renesansu. Powszechne zgorszenie wywoływał nepotyzm Wolseya. Jego działalność kardynalska w niemałym stopniu przyczyniła się do spadku popularności hierarchii kościelnej i jej polityki w Anglii, a także do wzrostu nastrojów niechętnych papiestwu.

Kościół rzeczywiście stał się architektem własnego upadku. Potężni prałaci nigdy nie wahali się przed wykorzystywaniem majątku kościelnego dla własnych celów, a nawet jego grabieży, przy zachowaniu pozorów uprawnionego działania. Wolsey stał się tylko jednym z wielu, ostatnim w długim szeregu kościelnych konfiskatorów, gdy zlikwidował małe klasztory. Nie było w tym nic nowego – zaledwie kulminacja długiej angielskiej tradycji, zapoczątkowanej za zgodą papieża.

Kardynał Wolsey – zaufany doradca Henryka VIII. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

W czasach Wolseya to nie sprawa reformacji była najważniejsza, ale kwestia sakramentów. W kraju, gdzie duchowieństwo w tak wielkiej mierze zależne było od władzy świeckiej, w tym także od sądów świeckich, szczególnie niebezpieczny był wzrost nieufności względem sądów duchownych. Zaczęto przypominać o statucie Praemunire. Sędziowie orzekli, że duchowieństwo go pogwałciło. Wolsey na kolanach w imieniu całego stanu duchownego miał błagać Henryka VIII o przebaczenie. Niczego się jednak nie nauczył. Wzrosły tylko jego obawy, że reformę Kościoła mogą przeprowadzić władze świeckie wbrew duchowieństwu. Postanowił więc rozpocząć ją sam bez zgody króla i parlamentu, bez konwokacji kleru, jako legat papieski. Praca szła powoli. Likwidacja kilku mniejszych klasztorów nie mogła przysłonić faktu, że największe nadużycia popełniał sam kardynał.

Kardynał Wolsey był postacią niepopularną i człowiekiem zepsutym, ale nawet jego najwięksi wrogowie przyznawali, że był mężem stanu i nigdy nie dał powodu, by sądzić, że podawał w wątpliwość prawdy wiary oraz władzę papieża, którą nadał Bóg. Jako legat papieski w Anglii podporządkował sobie angielski Kościół w taki sam sposób, w jaki zdominował politykę rządu. Jego ogromnym błędem było jednak to, że mimo rewolty Lutra, własne wyniesienie i pozycję Kościoła w Anglii uznał za coś oczywistego z uwagi na fakt, że w kraju tym nie tliło się wówczas żadne zarzewie herezji. A tak nie było. Wśród studentów Cambrige nauki Lutra znalazły wielu zwolenników i podsyciły istniejący tam już wcześniej ferment ideowy. W marcu 1521 r. ostrzeżono nawet Wolseya przed niebezpieczeństwem. Kardynał nakazał konfiskatę dzieł Lutra i spalenie ich na stosie. Uznał, że na razie to wystarczy. Na mocy bulli z 1518 r. miał przeprowadzić reformę klasztorów, rozwiązał zaledwie 21 mniejszych, dochody przeznaczając na swoje kolegia kardynalskie w rodzinnym Ipswich i Oksfordzie. Trzeba mu oddać sprawiedliwość, że doceniał znaczenie nauki, lecz nie w tym stopniu, żeby dostrzec jej żywą rolę w kształtowaniu moralno-intelektualnego oblicza ówczesnego kleru, a także społeczeństwa. Symbolem tego ortodoksyjnego konserwatyzmu Wolseya było wielkie całopalenie heretyckich książek w niedzielę mięsopustną przed katedrą św. Pawła w Londynie w 1526 roku. W październiku nastąpiło drugie palenie, tym razem wydań Nowego Testamentu w języku angielskim.

Wolsey zdobył arcybiskupstwo, kanclerstwo, kapelusz kardynalski i legaturę swoimi zdolnościami, energią, intrygami, podstępem i zuchwalstwem. Kościołem w Anglii rządził autokratycznie, jak papież; kler uzależnił całkowicie od siebie i od Korony. Do swej archidiecezji w Yorku nawet nie zaglądał. Władzę miał ogromną. Jako legat papieski mógł zreformować każdy klasztor, każdą diecezję, cały kler w Anglii i Walii. Nadawał stopnie naukowe z teologii, humanistyki i medycyny, usuwał przeszkody kanoniczne, legalizował dzieci nieślubne, zdejmował ekskomunikę, unieważniał wyroki sądów kościelnych. Zdławił wszystkie inicjatywy reformatorskie słabego arcybiskupa Cantenbury Williama Warhama. Był kardynałem konserwatystą, i to przywiązanie do tradycji fatalnie zaważyło na losach Kościoła rzymskiego w Anglii. Angielski Kościół osłabiały konflikty między kardynałem Wolseyem a biskupami, między wyższym a niższym klerem, między duchowieństwem świeckim a zakonnym. Zauważalny już od dawna spadek poziomu intelektualnego i zapału religijnego stanowił kolejne źródło kryzysu w Anglii u progu reformacji. Gdy papież Leon X mianował Wolseya nie tylko kardynałem, lecz także legatem papieskim w Anglii, ten skupił w swych rękach całą władzę świecką i kościelną. Nawet mnisi i braciszkowie, choć nie podlegali klerowi diecezjalnemu (w tym i biskupom), musieli słuchać legata Rzymu. Wolsey przyzwyczaił w ten sposób Anglików do sytuacji, w której w zadziwiający sposób jeden człowiek dzierży w swych rękach i władzę duchową, i świecką.   

Bibliografia

  • Basista Jakub, Propaganda religijna w przededniu i w pierwszych latach angielskiej wojny domowej, Kraków 2007
  • Fletcher Stella, Cardinal Wolsey. A Life in Renaissance Europe, London–New–York 2009.
  • George Macaulay Trevelyan, Historia społeczna Anglii, Warszawa 1961.
  • Paul Johnson, Historia Anglików, Gdańsk 2002.
  • Jerzy Z. Kędzierski, Dzieje Anglii 1485–1939, t. 1. 1485–1830, Wrocław–Warszawa–Kraków 1986.
  • Roger Lockyer, Tudor and Stuart Britain 1485–1714, London–New York 2005.