Jak poszczono w Anglii Tudorów

Za czasów Tudorów, wraz z bezmięsnym piątkiem, wigiliami świąt, Wielkim Postem i Adwentem, Kościół celebrował również cztery postne cykle zwane suchymi dniami. Obchodzono je w pierwszym tygodniu każdej pory roku. Zbliżanie się najdłuższego okresu wstrzemięźliwości od wszelkich uciech stołu, ale także łoża, wymagało odpowiedniego przygotowania. Taką funkcję pełniły ostatki kończące karnawał, które były czasem łakomstwa i frywolności. Obejmowały one trzy dni poprzedzające Środę Popielcową.

Uczestnicy biegu wyposażeni w patelnie upamiętniający Pancake Day. © Wikimedia Commons.

Zapusty

Siódma niedziela przed Wielkanocą, zwana Shrove Sunday, rozpoczynała zapusty. Zapowiadała ona szybkie nadejście trwającego sześć i pół tygodnia czasu wyrzeczeń i ograniczeń i stanowiła mocny sygnał do jak najpełniejszego wykorzystania ostatnich dni swobody. Ponadto chłodna i dżdżysta aura wczesnej wiosny i zmniejszające się na przednówku zapasy żywności również nie dodawały ludziom otuchy. Chętnie uczestniczono więc w różnego rodzaju hałaśliwych zabawach i przyjęciach. Do dworskich rozrywek, ochoczo organizowanych w związku z ostatkami, zaliczały się wykwintne bankiety, turnieje oraz maski. Popularna wśród ludzi niższych stanów była okrutna, z dzisiejszego punktu widzenia, „zabawa” zwana młóceniem koguta (threshing the cock). Biedne zwierzę unieruchamiano za pomocą sznurka lub zakopywano po samą głowę w ziemi, zakładano opaskę na oczy, po czym rzucano w nie różnymi przedmiotami bądź uderzano cepami. Pierwszy, który pozbawił koguta życia, wygrywał i zabierał go jako trofeum.

Kolejnym dniem był zapustnym poniedziałek zwany Collop Monday. Słowo collop oznaczało kawałek mięsa, które tego konkretnego dnia było głównym składnikiem menu. Wykorzystywano wtedy resztę mięsnych zapasów, podając je w formie smażonych lub pieczonych dań. Ostatecznym pożegnaniem karnawału był zapustny wtorek (Shrove Tuesday), zwany również Dniem Naleśnika (Pancake Day). Zwyczajowo zużywano wtedy wszystkie zakazane w poście produkty, które jeszcze pozostały w angielskich spiżarniach. Zaliczano do nich m.in. jajka, mleko i masło. Naleśniki były więc doskonałym sposobem na wykorzystanie wszystkich tych składników. Obyczaj ten dawał również pretekst do ostatniej przed postem wspólnej zabawy. Brytyjczycy do dzisiaj kultywują tradycję naleśnikowych wyścigów, sięgającą początkami jeszcze późnego średniowiecza. Zapustny wtorek był dniem spowiedzi (słowo shrove wywodzi się od shrive – spowiadać się, dawać rozgrzeszenie). Do konfesjonałów wzywały wiernych dźwięki kościelnych dzwonów. Wszyscy odrywali się wtedy od swoich codziennych zajęć i ruszali wypełnić religijny obowiązek. Powszechnie znana wieść głosi, że w 1445r. pewna kobieta z Olney, zaskoczona biciem dzwonów, w momencie gdy całkowicie pochłonięta była smażeniem naleśników, pobiegła do kościoła w fartuchu i z patelnią w ręce, po drodze obracając smażący się jeszcze placek. Mówi się, że to właśnie od tamtej pory rokrocznie organizuje się biegi naśladujące tę komiczną sytuację. Biorący w niej udział uczestnicy, wyposażeni w patelnie, ubrani w spódnice i fartuchy, biegną ulicami w stronę mety, żywiołowo podrzucając naleśniki.

Henryk VIII, jako zwierzchnik Kościoła w Anglii, wydał dekret omawiający zasady postu. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Cielesne obcowanie

W czasie wszystkich dni postnych w roku, świąt, tygodnia wielkanocnego, w niedziele, środy i soboty, a także podczas menstruacji, ciąży, w okresie czterdziestu dni po porodzie lub w okresie karmienia piersią, całkowicie zabraniano seksu. Parom nie zostawiano więc zbyt wielu dni do dyspozycji. Ponieważ, mimo tych obostrzeń, dzieci wciąż przychodziły na świat, wydaje się, że wielu ludzi realizowało swoje zmysłowe potrzeby, nie bacząc na kościelne prawa. Co ciekawe, dla czasów, w których płeć piękna tak mało się liczyła, duchowni epoki Tudorów wychodzili z założenia, że do poczęcia zdrowego potomka konieczny jest orgazm nie tylko mężczyzny, ale również kobiety. Niedopuszczalny był seks pozamałżeński, za który wyjątkowo dotkliwie karano (chyba że sprawa dotyczyła władcy). Za to wykroczenie groziła ekskomunika, więzienie lub publiczne obnażenie i chłosta.

Postne potrawy

W czasie postu jedynym dozwolonym produktem odzwierzęcym, przynależnym wszystkim klasom, były ryby. Postrzegano je jako czyste, niewinne i wolne od grzechu istoty, ze względu na to, że tylko one przetrwały biblijny potop. Dodatkowo wierzono, zgodnie z medycyną humoralną, że mięso, zwłaszcza czerwone, dodaje gorąca ciału i umysłowi. To z kolei sprzyjało łatwiejszemu poddawaniu się grzesznym żądzom. Ryby miały wprowadzać zimno, które studziło wszelkie popędy i miało sprawiać, że człowiek stawał się bardziej odporny na pokusy i podszepty złego ducha. Odpowiednimi do spożycia były również zwierzęta w jakikolwiek sposób związane z wodą. Za postne danie, nieco desperacko, uważano np. grillowany ogon bobra. Jadano kasze, chleb (biały przeznaczony dla bogaczy i ciemny dla biednych), kleiki zbożowe, rośliny strączkowe i warzywa, które jeszcze zachowały się w piwnicach. Te ostatnie właściwe były bardziej dla diety ubogich mieszkańców, których nie stać było na żywienie się mnogością różnorodnych gatunków ryb, które z powodzeniem na królewskim stole zastępowały mięso. Podczas gdy ubożsi obywatele najczęściej musieli zadowalać się sztokfiszami, w skład diety wysoko urodzonych wchodziły w tym czasie: flądry, foki, minogi, łososie, szczupaki, węgorze, karpie, pstrągi i leszcze. Jeśli jednak suszona ryba trafiała na talerze bogaczy, podawano ją w formie mielonej razem z orzechami i szlachetnymi przyprawami. Arystokracja unikała jedzenia warzyw i surowych owoców, które uważane były za chorobotwórcze. Uboga w witaminy dieta obfitująca w słodkie potrawy była przyczyną plagi próchnicy charakterystycznej dla wyższych klas. Doszło do tego, że za czasów elżbietańskich mniej zamożni, których nie stać było na szkorbutogenny tryb życia, czernili sobie zęby, by upodobnić się do królowej i jej dworu. Towarami ekskluzywnymi, serwowanymi osobom najlepiej urodzonym, były też owoce morza, suszone daktyle, rodzynki, figi, porzeczki i migdały. Z tych ostatnich przyrządzano smakowite migdałowe mleko, śmietanę, serek i słodzoną kosztownym cukrem masę marcepanową, którą zajadała się królowa Elżbieta I. Jednym z drogich importowanych produktów był również ryż. Elitarnym daniem wielkopostnym dla bogaczy był ryżowy pudding z mlekiem migdałowym, cynamonem, szafranem, imbirem i suszonymi owocami, słodzony i czasem barwiony.

Shrove Tuesday według Petera Bruegla. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Ustawy przeciw zbytkom

Mimo że post obowiązywał wszystkich, nie oznaczało to, że poszczono w ten sam sposób. Jedzenie zawsze było wyznacznikiem statusu społecznego. Za czasów Tudorów różnice klasowe traktowano jak świętość. Uporządkowane społeczeństwo łatwiej było trzymać w ryzach. Monarchia kontrolowała więc poddanych na wszystkie możliwe sposoby. Dobrym narzędziem były ustawy przeciw zbytkom, zwane Sumptuary (łac. Leges sumptuariae), wzorowane na starożytnych rzymskich aktach. Dokumenty te dotyczyły różnych dziedzin życia. W kwestiach żywieniowych określały, nader dokładnie, m.in. ilość dań do dziennego spożycia, rodzaj produktów i potraw przysługujących przedstawicielom każdej z warstw oraz procent domowego budżetu, jaki można było przeznaczyć na zakup żywności. Można powiedzieć, że prawo to najmniej dotyczyło najbiedniejszych, którzy i tak nie mogli pozwolić sobie na nic poza najprostszym jadłem. Zdarzało się, że wyżej urodzeni nie potrafili się oprzeć pokusie doświadczenia luksusu i przekraczali prawo. Jednak tego typu czyny były karalne i hańbiące towarzysko.

Elżbieta Tudor przykładała wielką wagę do kontynuowania tradycji bezmięsnych dni.
© Wikimedia Commons, domena publiczna.

Twarde prawo, ale prawo

Wszelkie rodzaje kontroli nad społeczeństwem stanowiły łakomy kąsek dla panujących. Ponieważ krajem rządziły osobistości, które od 1534r. pełniły jednoczenie funkcję głowy Kościoła w Anglii, post stał się sprawą wagi państwowej. W 1536 r., dwa lata po Akcie supremacji, który ustanawiał zwierzchnictwo monarchii nad Kościołem anglikańskim, Henryk VIII wydał dekret odnoszący się do postu. Wyraźnie zaznaczył, że od tego momentu nikt nie może modyfikować dotyczących go zasad, chyba że postanowi to zrobić sam król. Henryk wykazał się przy tym sporą dozą wyrozumiałości i łaski, podbudowanej względami gospodarczymi, ponieważ już w 1536 r. złagodził kulinarne wytyczne, dopuszczając do spożycia produkty mleczne oraz jajka. Wydaje się, że nie wszyscy poddani wykazywali się oczekiwanym poziomem religijnej gorliwości i posłuszeństwa, skoro w styczniu 1547 r. światło dzienne ujrzała ustawa, wprowadzająca groźbę pozbawienia wolności dla jedzących mięso w zakazanym czasie. Co więcej, 9 marca 1551 r. syn i następca Henryka VIII, król Edward VI, doprecyzował wymiar kary za złamanie postu na dziesięć szylingów grzywny i dziesięć dni więzienia. W następnym roku do postnego piątku dołączyła sobota.

Dni rybne

Także Elżbieta I przykładała dużą wagę do kontynuowania tradycji bezmięsnych dni, zwanych za jej rządów dniami rybnymi (fish days). Biorąc pod uwagę sugestie swojego najlepszego doradcy Williama Cecila, 1. barona Burghley, wbrew reformatorskim nastrojom i założeniom, rozszerzyła je na wszystkie środy, piątki i soboty. Piątki wciąż dla wielu pozostawały tradycyjnie postnymi dniami na pamiątkę śmierci Jezusa na krzyżu w Wielki Piątek. Środa była dniem, w którym post związany był ze wspomnieniem zdrady Judasza, zaś sobotnia wstrzemięźliwość miała być hołdem dla matki Jezusa. Za złamanie zakazu spożywania mięsa groziły nawet trzy miesiące więzienia lub trzy funty grzywny! To prawo, mimo religijnego podłoża, podyktowane było potrzebą wsparcia upadającej branży rybnej i obniżenia cen mięsa, ale również wzmocnienia przemysłu stoczniowego i angielskiej floty. Anglia potrzebowała wykwalifikowanej silnej marynarki wojennej, gotowej w razie potrzeby stawić czoła potencjalnym agresorom. Tymczasem zarówno rybacy, jak i marynarze z braku środków do życia coraz częściej parali się piractwem bądź szukali innego zajęcia, w portach zaś niszczały porzucone statki. Dość zadziwiające jest, że ustawa, siłą wprowadzająca zmianę nawyków żywieniowych mieszkańców Anglii, miała stać się szansą na wzrost potęgi i bezpieczeństwa całego kraju.

Mimo nierówności społecznych przejawiających się różnicami w prawach, obowiązkach i przywilejach, a także poziomem życia, podczas postnych dni wszyscy podlegali mniejszym lub większym wyrzeczeniom. Długi czas wielkopostnej wstrzemięźliwości kończył się wraz z nadejściem wyczekiwanej przez ogół Niedzieli Wielkanocnej. Rozpoczynała ona okres radości, mistycznej nadziei i kolejnego wielkiego świętowania.

Bibliografia:

Food and Feast in Tudor England, Alison Sim, The History Press, Gloucestershire, 2011.

Food in Medieval Times, Melitta Weiss Adamson, Greenwood Publishing Group, Londyn 2004.

Pleasures and Pastimes in Tudor England, Alison Sim, The History Press, Gloucestershire 2014.

Stary wspaniały świat, Tom Hodgkinson, Grupa Wydawnicz Foksal, Warszawa 2015.

Theology on the Menu. Asceticism, Meat and Christian Diet, David Grumett, Rachel Muers, Routledge, Oxon 2010.

The Tudor Cookbook. From Gilded Peacock to Calves Feet Pie, Terry Breverton, Amberley Publishing The Hill, Gloucestershire, 2016.

http://www.coquinaria.nl/english/recipes/03.2histrecept.htm

http://www.e-angielski.com/artykuly/pancake-day

http://www.eatmedaily.com/2009/09/queen-elizabeths-food-proclamations/

http://www.historyextra.com/feature/tudors/tudor-dining-guide-food-and-status-16th-century

http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/321555,Anglicy-maja-tlusty-wtorek

https://www.theanneboleynfiles.com/lent-shrovetide-shrove-sunday-collup-monday-and-shrove-tuesday/

https://www.tudorsociety.com/sex-in-tudor-times-by-sarah-bryson/