Piraci z Rodos i Malty. Korsarskie przygody joannitów

Szacowny i wielce zasłużony Zakon Kawalerów Maltańskich, kojarzony dzisiaj powszechnie z działalnością charytatywną i misją humanitarną, miał w swojej historii również długi okres „korsarstwa” po morzach basenu śródziemnomorskiego, a symbol ośmiorożnego krzyża maltańskiego budził niegdyś wśród mameluckich, osmańskich czy berberyjskich kupców, pielgrzymów i marynarzy równe przerażenie, co „rogery” piratów z Karaibów.

Jak to się stało, że wywodzący swe początki z Ziemi Świętej joannici, pobratymcy templariuszy i krzyżaków, „przesiedli się” z koni na okręty, a zbroje i tarcze zamienili na burty swoich galer?

Galera joannitów z XVII w. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Kurs na Rodos

Koniec krucjat i upadek państw łacinników w Palestynie i Syrii spowodował na przełomie XIII i XIV wieku przeniesienie głównych siedzib zakonów rycerskich, owych „gwardii pretoriańskich” łacińskich władców zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu tego terminu. Na porządku dziennym stanęła zatem sprawa ich przyszłości. Z trzech wspomnianych najpotężniejszych zakonów palestyńskich prowadzących działalność militarną (lazaryci i bożogrobcy nie osiągnęli już takiego znaczenia) najszybciej zakończyła się działalność templariuszy, rozwiązanych i w znacznej mierze fizycznie unicestwionych w latach 1307–1314 za sprawą współdziałania króla Francji Filipa IV Pięknego i papieża Klemensa V. Krzyżakom udało się uniknąć tego losu, zakładając już wcześnie własne państwo nad Bałtykiem, a w latach prześladowań templariuszy przenosząc tam również przezornie siedzibę kapituły i wielkiego mistrza. Czarne chmury, zbierające się nad zakonami rycerskimi, dały impuls również joannitom do założenia własnego państewka, będącego wystarczająco daleko od politycznych gierek władców europejskich, by można było w dalszym ciągu kontynuować swoją szpitalną i militarną misję na Wschodzie. Ich tymczasowa siedziba na Cyprze dawała im w tych zamierzeniach solidną bazę, choć fakt ten w niczym jeszcze nie przesądzał o powodzeniu ich planów, skoro zakon sam dysponował w tym czasie bardzie znikomą flotą morską.

Wybór wielkiego mistrza Fulka z Villaret (1305–1319) padł na archipelag Rodos, dogodnie położony na skrzyżowaniu morskich szlaków handlowych Wschodu. Fulko zwrócił się do ówczesnego cesarza bizantyjskiego Andronika II Paleologa o nadanie joannitom Rodos w charakterze lenna. Wobec cesarskiej odmowy zawarł w maju 1306 roku układ z miejscowym piratem o imieniu Vignolo mający na celu wspólny podbój Rodos. Pirat dostarczył większości okrętów, zakon dwie posiadane galery, rycerzy, ludzi i sprzęt oblężniczy, potrzebny przy zdobywaniu warownych zamków i miast rodyjskich. Podbój, rozpoczęty w czerwcu 1306, zakończył się końcowym sukcesem w 1309 roku kapitulacją bizantyjskiej załogi miasta Rodos. Wszystko to przypominało okoliczności związane z IV krucjatą, tyle że na mniejszą, lokalną skalę. Niezbyt chlubne początki dały jednak joannitom możliwość pozostania na Wschodzie.

Wielki mistrz Philippe de Villiers de L’Isle-Adam. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Galery zakonu

Umacnianie się joannitów, zwanych teraz również „kawalerami rodyjskimi”, na wyspach trwało wiele lat. Stopniowo budując własną flotę lub też zdobywając okręty na wrogach, rozszerzali jednocześnie swój stan posiadania, zajmując między innymi wyspy Simi, Kos, Kalymnos, Leros czy Nisiros, które potężnie teraz fortyfikowano, a nawet czasowo zajęto małoazjatyckie miasto Smyrna.

Już bowiem w 1308 roku, chcąc uniezależnić się od koniunkturalnych sojuszów z potęgami morskimi, joannici zlecili budowę kilkudziesięciu okrętów (głównie galer) w stoczniach włoskich, francuskich i katalońskich. Było to wszystko możliwe nie tyle dzięki zasobom samego archipelagu rodyjskiego, ile licznym przynoszącym dochody komandoriom zakonu rozsianych po wszystkich niemal królestwach łacińskiej Europy, dodatkowo jeszcze powiększonych przez przejęcie przez zakon joannitów części dawnych dóbr templariuszy. Nie ustawał również napływ „świeżej siły” w postaci licznej szlachty przyjmowanej w poczet zakonu, szukającej w jego szeregach nie tylko okazji do kariery, ale  również przygody i zasługi w walkach z niewiernymi. Oficjalnie co prawda flota i zasoby były potrzebne do przeprowadzenia nowej krucjaty, w rzeczywistości jednak służyły one ich własnej działalności zdobywczej i korsarskiej. Jednym z głównych bowiem elementów działalności joannitów stały się akcje korsarskie prowadzone przeciwko „saraceńskim” państwom regionu, przede wszystkim jednak przeciwko egipsko-syryjskim mamelukom oraz osmańskim Turkom.

Galery były jak na owe czasy znakomitą machiną wojenną. Klasyczny okręt tych czasów miał 35–40 m długości i 5–6 m szerokości. Dzięki tej konstrukcji zanurzenie wynosiło zaledwie 2,5 m, osiągając znaczną szybkość (ok. 6–7 węzłów) i zwrotność. Załoga mogła liczyć nawet 500 ludzi, z czego 300 galerników (głównie niewolników, choć trafiali się wśród nich i „wolni wioślarze”) poruszających sześćdziesięcioma wiosłami, 150 marynarzy i rzemieślników oraz rycerzy i prostych żołnierzy. Podstawową bronią zaczepną była wielka ostroga umieszczona na dziobie galery, którą taranowano wrogie okręty. W późniejszych wiekach galery modernizowano, zaopatrując w lepsze ożaglowanie oraz nowocześniejszą broń, w tym również palną. Atakowano nie tylko pojedyncze jednostki, ale i całe eskadry, a niekiedy staczano wręcz regularne morskie bitwy, jak choćby te pod Efezem i Amorgos w 1312 roku. Joannicka flota z Rodos uczestniczyła również w szerzej zakrojonych przedsięwzięciach, jak choćby w cypryjskiej „krucjacie”, a właściwie wyprawie łupieżczej przeciwko Aleksandrii z 1365 oraz w działaniach osłaniających od strony morza i Dunaju wyprawę z 1396 roku węgierskiego króla Zygmunta Luksemburskiego, zakończoną sromotną klęską pod Nikopolis.

W końcu obecność joannitów na Rodos i prowadzona przez nich nieustająca korsarska wojna podjazdowa z muzułmanami zaczęła tym ostatnim już mocno ciążyć. Między 1440 a 1480 rokiem miały miejsce trzy próby podboju wyspy, zarówno ze strony mameluków, jak i Osmanów. Wszystkie zakończyły się sromotnymi klęskami. Dopiero czwarte, wielkie oblężenie z roku 1422, prowadzone pod osobistym dowództwem sułtana Sulejmana Wspaniałego, doprowadziło po wielu miesiącach do kapitulacji wyspy. Wielki mistrz Philippe  Villiers de L’Isle-Adam opuścił honorowo i z rozwiniętymi sztandarami twierdzę rodyjską 1 stycznia 1523 roku, okrętując z ocalałymi na zakonne galery. Korsarska przygoda joannitów jeszcze się jednak nie zakończyła…

Zamek joannitów na Rodos. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Kurs ma Maltę

Przejmując w 1530 roku Maltę i okoliczne wyspy od cesarza Karola V Habsburga, joannici, nazywani odtąd „kawalerami maltańskimi”, rozpoczynali nowy etap swojego piratowania po morzach, jeszcze bardziej doniosły od poprzedniego. Przesunięcie głównej siedziby zakonu ze wschodu w niemal samo centrum Morza Śródziemnego przyniosło bowiem nowe wyzwania. Do walki z flotą zakonną włączyli się w tym czasie berberyjscy piraci z Maghrebu, okazując się dla niej groźnym przeciwnikiem, tym bardziej że flota osmańska po nieudanym „Wielkim Oblężeniu” Malty i jej świeżo założonej stolicy Valetty z 1565 roku i klęsce poniesionej z rąk Świętej Ligi pod Lepanto w 1571 roku nie stanowiła już aż takiego zagrożenia, co kiedyś.

Korsarstwo, określane w dialekcie maltańskim jako corso, zostało w tym czasie podniesione do funkcji statutowej. Jednym z obowiązków nowo przyjmowanych kawalerów było bowiem obowiązkowe odbycie czterech „karawan”, polegających na zaokrętowaniu przez cztery kolejne sezony nawigacyjne na czterech różnych okrętach zakonnych. Młodzi adepci uczyli się wówczas sztuki żeglarskiej, walki na morzu, wytrwałości oraz odporności na trudy i rany, by później jako pełnoprawni kawalerowie mogli się sprawdzić w korsarskim rzemiośle. Czyniło to niewielką liczebnie flotę zakonną jedną z najbardziej skutecznych eskadr śródziemnomorskich, a jej renoma spowodowała, że maltańczycy współtworzyli również kadrę flot innych państw, zwłaszcza Francji. Dopuszczono także do głosu indywidualną inicjatywę samych joannitów, pozwalając im tworzyć własne korsarskie spółki czy korporacje, by na pokładach wyczarterowanych lub wynajętych okrętów przeprowadzać własne akcje na morzu.

Trafiały się czasami joannitom naprawdę spektakularne zdobycze, jak zdobycie w 1644 roku tureckiego okrętu zmierzającego z Mekki do Aleksandrii, z sułtańskim synem i jego świtą na pokładzie. Akcja ta dostarczyła jednak pretekstu do wszczęcia w następnym roku przez Turków tzw. wojny o Kandię, trwającej 25 lat…

Korsarstwo maltańskie nie kierowało się wyłącznie przeciwko wyznawcom islamu. Bywało często, że atakowano również statki nalężące do państw europejskich, zwłaszcza włoskich republik kupieckich – Wenecji i Genui. Doprowadzało to często do incydentów dyplomatycznych, skutkujących skargami do papieża i cesarza, czyli nominalnych świeckich i duchownych zwierzchników kawalerów maltańskich, groźbami represji oraz długimi negocjacjami, zmierzającymi do zdjęcia „aresztu” z zarekwirowanych okrętów.

Walka Turków z joannitami na morzu, anonimowy obraz na płótnie według Matteo da Leccio. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Zmierzch korsarstwa   

Wiek XVIII stał się dla Malty i jej floty okresem stopniowego upadku. W czasie największego rozkwitu piractwa chociażby na Karaibach zmiany w konfiguracji politycznej, zmierzch potęgi osmańskiej i rewolucja w sztuce nawigacyjnej spowodowały, że maltańskie korsarstwo stawało się coraz bardziej anachroniczne. Wiązało się to także z coraz większym zeświecczeniem i zatracaniem swej ideologii krucjatowej samego zakonu, jak również z odchodzeniem od galer w walce i żeglarstwie przez najbardziej rozwinięte potęgi morskie regionu na rzecz nowszych i szybkich okrętów żaglowych, wymagających stosunkowo niewielkich załóg. Joannici na takie rozwiązanie nigdy się jednak nie zdobyli.

Rewolucja francuska położyła kres joannickiemu korsarstwu na Morzu Śródziemnym, trwającemu prawie pięć stuleci. Po konfiskacie przez rewolucyjny rząd posiadłości zakonu we Francji, a później także we Włoszech, przyszła kolej na Maltę. W 1798 roku flota Napoleona Bonaparte, zmierzająca na podbój Egiptu, zagarnęła przy okazji również archipelag maltański, usuwając z niego na zawsze kawalerów.

Maltański krzyż jako znak korsarski już nigdy więcej na morza nie powrócił…