Piękna i Bestia – Piastówna i cesarz

Elżbieta pomorska była nie tylko wesoła w obyciu, młoda i urodziwa, ale też silna niczym August II Mocny. Podobno już podczas uczty weselnej zaimponowała świeżo poślubionemu małżonkowi nadzwyczajną krzepą, łamiąc przyniesioną podkowę. Potem – jak pisał Bartosz Paprocki w Ogrodzie królewskim – „kucharskie tasaki zwijała, jakoby z lipowego drzewa robione były; pancerz wziąwszy, jako koszulę wiotchą od wierzchu aż do końca rozdarła, co było z wielkim podziwieniem wszystkich książąt i panów”.

Olbrzymka i liliput

Stając na ślubnym kobiercu Elżbieta pomorska (1347–1393) była nie tylko młoda i ładna, ale zdumiewała ponoć nadzwyczajną siłą, wysokim wzrostem i dorodną budową ciała, którą najwyraźniej odziedziczyła po swoim polskim dziadku Kazimierzu Wielkim. Przy krzepkiej nastolatce skurczony Karol IV Luksemburski (1316–1378) musiał wyglądać wręcz karykaturalnie, w dodatku był od niej starszy o trzy dekady i był trzykrotnym wdowcem. Nie był jednak tak niski, jak zwykło się powszechnie uważać.

Wizerunek Elżbiety pomorskiej z katedry św. Wita, gdzie spoczęła obok męża i swoich poprzedniczek. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Badania przeprowadzone w drugiej połowie XX wieku przez profesora Emanuela Vlčka wykazały, że cesarz miał 173 centymetry wzrostu. Nie był więc liliputem, choć Elżbieta mogła go przewyższać wzrostem, bo ze względu na uraz kręgosłupa, jakiego doznał w turnieju przed kilkunastu laty, mocno się garbił, nosił głowę przekrzywioną w lewo i aby spojrzeć wstecz, musiał obrócić cały korpus. Uroku nie dodawał mu także niesymetryczny nos, blizna rozciągająca się od jego nasady oraz skrywana pod zarostem deformacja żuchwy, która była wynikiem tamtego wypadku i pewnie skutkowała wadą wymowy.

Mimo widocznych anomalii Karol IV Luksemburski był znakomitą partią. Nosił tytuł cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego i cieszył się opinią potężnego władcy. Nie zbywało mu też na znakomitym wykształceniu, licznych talentach i ogromnym bogactwie, dzięki któremu uczynił z Pragi, swojej ukochanej stolicy, tętniący życiem ośrodek polityczny i kulturalny, któremu sławę przyniósł założony w 1348 roku Uniwersytet Karola. W dodatku miał dobry charakter i szanował, a może nawet kochał, wszystkie poprzednie małżonki.

Przy tylu zaletach zarówno wiek, jak i wygląd „pana młodego” musiały zejść na dalszy plan. Poza tym w kwestii wyboru męża nikt nie pytał Elżbiety o zdanie. O jej przyszłości wspólnie postanowili przyszły mąż i polski dziadek, na którego dworze wychowywała się po śmierci matki, Elżbiety Kazimierzówny (zm. 1361).

Uczta u Wierzynka. Długosz połączył dwa fakty: ślub księżniczki pomorskiej ze zjazdem monarchów. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Uczta u Wierzynka?

Kazimierz Wielki, który swoim córkom – nieżyjącym już Elżbiecie i Kunegundzie – nie zapewnił tak intratnych małżeństw, postanowił wyprawić ukochanej wnuczce wystawne wesele. Jeśli wierzyć zapiskom Jana Długosza, wspaniałe uroczystości król zaplanował z pomocą rajcy krakowskiego Mikołaja Wierzynka i zaprosił na nie wielu znamienitych gości.

Według Długosza, który połączył w swoich Rocznikach dwa wydarzenia – ślub Elżbiety z 1363 roku i słynny krakowski zjazd monarchów z 1364 roku – na wesele przybyło kilku liczących się w owych czasach władców, którzy mieli potem ucztować wspólnie u Wierzynka. Tak naprawdę nie wszyscy wymienieni przez kronikarza królowie i książęta mogli być obecni na ślubie, jako że zjawili się w Krakowie dopiero na zjeździe rok później. Niemniej w gronie świadków nie brakło ważnych osobistości. Znaleźli się wśród nich między innymi Kazimierz Wielki i ojciec Elżbiety, książę wołogoski Bogusław V z zachodniopomorskiej dynastii Gryfitów, a także jej młodszy brat Kaźko oraz wpływowy siostrzeniec jej dziadka Bolko Mały świdnicki. Ze strony cesarza przybyli natomiast jego brat margrabia morawski Jan oraz kilkuletni syn Wacław, którego doczekał się z małżeństwa z niedawno zmarłą Anną świdnicką, bliską krewną Elżbiety.

Według badaczy wizerunek z kaplicy na zamku Karlštejn jest najbardziej realistycznym wyobrażeniem zdeformowanego cesarza. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Ach, co to był za ślub!

Jan Długosz, który sporo miejsca poświęcił uroczystościom ślubnym Elżbiety i cesarza, tak pisał o jego powitaniu: „Skoro bowiem królowi Karolowi oznajmiono, że się królowie przybliżają, zsiadłszy z konia wraz ze swymi książętami i baronami, szedł pieszo znaczny kawał drogi na spotkanie królów, których tłum liczny ludu poprzedzał. […] Siedli potem wszyscy na koń, a gdy się do miasta zbliżali, narzeczona Elżbieta z ojcem swoim Bogusławem, książęciem słupskim, w licznym dziewic gronie i w całej świetności królewskiego dworu, Karola, przyszłego małżonka swego, powitała. Powychodziły potem procesje wszystkich kościołów i stanów miasta Krakowa i na takowym gości przyjmowaniu zeszła reszta dnia, aż do wieczora”[1].

Ślub Elżbiety z cesarzem odbył się w maju 1363 roku (data dzienna nie jest pewna), prawdopodobnie trzeciego dnia po jego przyjeździe do Krakowa. Młoda para złożyła przysięgę małżeńską w katedrze wawelskiej przed arcybiskupem gnieźnieńskim Jarosławem, w obecności zgromadzonych władców, książąt, możnych i najwyższego duchowieństwa.

Po ślubie nastąpiły uroczystości weselne, jakich Kraków dawno nie oglądał i jakie miały trwać nieprzerwanie kilkanaście dni. Kazimierz Wielki, który ofiarował Elżbiecie w posagu sto tysięcy florenów, nie poskąpił również złota na wystawne uczty, występy kuglarzy, rozmaite widowiska i tańce, byle tylko pokazać światu, że wnuczka godna jest samego cesarza. Hojnie też nagradzał rycerzy potykających się na kopie, a zaproszonych monarchów – jak napisał Długosz – „codziennie wytwornymi raczył biesiadami i z wielką podejmował wspaniałością”, by na koniec obdarować ich kosztownymi darami.

W chwili ślubu z Elżbietą pomorską Karol IV Luksemburski był trzykrotnym wdowcem. Wikimedia Commons, domena publiczna.

A potem żyli długo i szczęśliwie

Chociaż świeżo upieczeni małżonkowie na pierwszy rzut oka wydawali się niedobrani pod względem wyglądu, wieku i urodzenia, ich przyszłość malowała się w świetlanych barwach. Elżbieta już podczas uroczystości weselnych ujęła niezbyt atrakcyjnego Karola IV Luksemburskiego. Nawet jeśli nie zaimponowała mu siłą fizyczną, o której mówią podania, mogła go oczarować wigorem i pogodnym usposobieniem.

Małżeństwo cesarza z księżniczką pomorską „z córki najjaśniejszego Kazimierza zrodzoną i przez niego do łoża małżeńskiego przyprowadzoną”[2], jak pisał Jan z Czarnkowa, trwało siedemnaście lat, a więc dłużej niż z którąkolwiek z poprzednich żon. Ponadto zdrowa i dorodna Elżbieta urodziła mu tyle samo dzieci, ile trzy jej poprzedniczki razem wzięte. Z sześciorga potomków aż czworo (dwóch synów i dwie córki) dożyło wieku dorosłego, a jej ukochany syn Zygmunt, urodzony w lutym 1368 roku, miał w przyszłości zostać królem Węgier, Niemiec i Czech, a w końcu cesarzem.

Bibliografia:

Długosz J., Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego. Księga 9 (1300–1370), tłum. J. Mrukówna, Warszawa 2009.

Karel IV. krvácel z úst a otékal mu jazyk. Při záchraně mu vytrhali vlasy, https://www.idnes.cz/technet/vojenstvi/karel-iv-karel-ctvrty.A160513_135102_vojenstvi_kuz [dostęp: 16 marca 2019].

Klubówna A., Ostatni z wielkich Piastów, Warszawa 1982.

Kronika Jana z Czarnkowa, tłum. J. Żerbiłło, Kraków 2012.

Paprocki B., Ogrod Krolewsky, w ktorem o początku Cesarzów Rzymskich, Arcyxiążąt Rakuskich, Królów Polskich, Czeskych, Xiążąt Sląnskich, Ruskich, Litewskich, Pruskich rozrodzienia ich krótko opisane, W Starem Mieście Praskim [Praga] 1599, https://www.dbc.wroc.pl/publication/2220 [dostęp: 16 marca 2019].

Piastowie. Leksykon biograficzny, red. S. Szczur i K. Ożóg, Kraków 1999.

Wyrozumski J., Dzieje Krakowa, t. 1: Kraków do schyłku wieków średnich, Kraków 1992.

Wyrozumski J., Kazimierz Wielki, Wrocław 2004.

Zdrenka J., Elżbieta, córka Bogusława V pomorskiego, żoną cesarza Karola IV, „Sobótka” R. 32, 1977, s. 1–11.

[1]           J. Długosz, Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego. Księga 9 (1300–1370), tłum. J. Mrukówna, Warszawa 2009, s. 402.

[2]           Kronika Jana z Czarnkowa, tłum. J. Żerbiłło, Kraków 2012, s. 76.