O słoniu spacerującym po zamarzniętej Tamizie

Zmiany klimatu i temperatury powietrza potrafią decydować o historii całego świata. Mogą nawet wywoływać wojny, nieurodzaj i społeczno-gospodarcze rewolucje, a także wpływać na zwykłe, codzienne życie. Między XIV a XIX wiekiem półkula północna zmagała się z ochłodzeniem, a lata 1600– 1800 zyskały nawet miano Małej Epoki Lodowcowej.

Zamarznięta Tamiza na obrazie Abrahama Hondiusa z 1677 roku. © Wikimedia Commons, domena publiczna.
Zamarznięta Tamiza na obrazie Abrahama Hondiusa z 1677 roku. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Długotrwały spadek temperatur rozregulował średniowieczną gospodarkę opartą na rolnictwie. Pojawiające się okresowo fale głodu, które były konsekwencją niesprzyjającej aury, co jakiś czas wywoływały serię kataklizmów. Amerykański pisarz i eseista Lawrence E. Joseph, badacz aktywności słońca i tematyki impulsu elektromagnetycznego, przeanalizował różne historyczne fakty pod kątem zmniejszonej aktywności plam słonecznych. W swojej książce Słoneczny kataklizm. W jaki sposób Słońce ukształtowało historię i co możemy zrobić, by ocalić przyszłość, łączy wahania rozbłysków naszej gwiazdy m.in. z wojną stuletnią, upadkiem dynastii Ming w Chinach czy katastrofą ekologiczną na Wyspie Wielkanocnej. Znaczna część tego, co wiemy na temat ostatniej epoki lodowcowej, pochodzi ze źródeł historycznych – dzienników, kronik czy pejzaży. Według klimatologów w czasie średniowiecznego ochłodzenia było o wiele zimniej niż obecnie. Jednak dokładnych temperatur nie jesteśmy w stanie określić, chociażby ze względu na to, że pierwszy precyzyjny termometr wyprodukowano dopiero ok. 1720 r. za sprawą urodzonego w 1686 r. w Gdańsku niemieckiego fizyka i inżyniera, Daniela Fahrenheita. Do powszechnego i masowego użytku termometr rtęciowy, już ze skalą Celsjusza, wszedł stosunkowo późno, bo w XIX w. Dopiero od tamtej pory dysponujemy w miarę regularnymi odczytami. Mimo że w Europie skala Celsjusza wyparła skalę Fahrenheita, mieszkańcy Wysp Brytyjskich okazali tak wielkie przywiązanie do tradycyjnych jednostek pomiaru, że do dziś, szczególnie starsze pokolenie Brytyjczyków, używa ich w nieoficjalnym obiegu.

Zabawa na zamarzniętej rzece. © Wikimedia Cpmmons, domena publiczna.
Zabawa na zamarzniętej rzece. © Wikimedia Cpmmons, domena publiczna.

Kiermasze na lodzie

Wiadomo, że w czasach ochłodzenia mróz był na tyle silny, że w latach 1142–1895 Tamiza zamarzała prawie czterdzieści razy. Co więcej, pokrywa lodowa była tak gruba, że swobodnie toczyło się na niej miejskie życie. Mimo że ciężkie zimy czasem niosły ze sobą wizję głodu i śmierci, ludzie starali się czerpać tyle radości z życia, ile tylko potrafili, przystosowując się do nowych warunków. Źródła wspominają, że podczas pierwszego zamarznięcia Tamizy rzekę zamieniono w boisko do piłki nożnej. Rozgrywki sportowe na lodzie były od tego czasu dość popularną zimową zabawą. W 1309 r. na lodowej tafli rozpalono ognie i zorganizowano polowanie na zające z udziałem psów. Podobno zimą 1536 r. Henryk VIII całą drogę z centrum Londynu do Greenwich przejechał saniami wzdłuż rzeki.

W 1564 r. Tamiza stała się zwykłym ciągiem komunikacyjnym. Spacerowano po niej wszerz i wzdłuż. Ponoć tego roku sama królowa Elżbieta I przemierzyła skutą lodem rzekę. Surowe warunki atmosferyczne otwierały nowe możliwości przed kreatywnymi ludźmi interesu. Przedsiębiorczy kupcy wciągali na rzekę swoje zaopatrzone w płozy stragany, wokół których licznie gromadzili się londyńczycy. Między rokiem 1607 a 1814 zorganizowano siedem wielkich targów i niezliczoną ilość mniejszych. Miały one charakter usługowo-rozrywkowy. Rozpoczynały się zazwyczaj w styczniu, tak jak to miało miejsce w 1607 i 1608 r., za czasów Szekspira. Na lodzie pojawiały się boiska do piłki nożnej, korty tenisowe, ogrzewane ogniem budki szewców i fryzjerów, stragany z owocami, a nawet dwa puby. Przy większych mrozach zdarzało się, że handlowe obozowiska utrzymywały się nawet do lutego.

Jarmarki na Tamizie pozostawiły ślady m.in. w postaci obrazów, szkiców i drzeworytów. Przykładem może być płótno olejne z 1676 r. autorstwa znakomitego holenderskiego malarza Abrahama Hondiusa. Ukazuje ono beztroską zabawę na zamarzniętej rzece przy London Bridge, rzędy kramów oraz sanie i powozy poruszające się po lodzie. Mamy również ilustrację z 1814 r. wykonaną przez znanego karykaturzystę George’a Cruikshanka, na której widzimy drukarza sprzedającego pamiątkowe kartki, ludzi przewracających się na lodzie, grających w kręgle, skrzypka i tancerzy, obściskującą się parę, a wszystko obok namiotu z napisem: Gin i pierniki, sprzedaż hurtowa.

Ilustracja przedstawiająca życie na wsi w czasie ciężkiej zimy. W domu, ukazanym bez jednej ze ścian, by widz mógł zajrzeć do środka, grzeją się przy kominku trzy osoby. © Wikimedia Commons, domena publiczna.
Ilustracja przedstawiająca życie na wsi w czasie ciężkiej zimy. W domu, ukazanym bez jednej ze ścian, by widz mógł zajrzeć do środka, grzeją się przy kominku trzy osoby. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Targ oczami pamiętnikarza

Najobszerniejszą relację z jarmarku na lodzie zawdzięczamy słynnemu angielskiemu pisarzowi, pamiętnikarzowi i ekologowi Johnowi Evelynowi. Piątego lutego 1684 r., wracając z obiadu u arcybiskupa Canterbury do swojego pałacu w Lambeth, skierował on powóz na zamarzniętą Tamizę. Nieco zniesmaczony sześćdziesięcioczterolatek w swoim dzienniku opisywał niezliczone rzesze ludzi, którzy niczym ławice morskich śledzi kotłowali się wokół prowizorycznych pubów, popijając wódkę, brandy i piwo. Wśród rozmaitych przekąsek i potraw, które zachęcały do obżarstwa, wyliczał pieczone jabłka i naleśniki, a także gorącą wołowinę, gęsinę, kaczki, kurczaki, indyki i króliki. Tamiza, jak zauważył, stała się na ten czas jarmarkiem i targowiskiem w jednym. Swobodna atmosfera sprzyjała również różnym nieobyczajnym zachowaniom, które gorszyły i oburzały autora wspomnień. Skromny i bogobojny John Evelyn nie podzielał zachwytu uczestników jarmarku, porównując go do nieprzyzwoitych bachanalii lub karnawału na wodzie. Z zapisków Johna dowiadujemy się również o kolejnej ciekawostce zimowego kiermaszu. Lód był na tyle gruby, że postawiono na nim małą drukarnię. Za sześć pensów każdy mógł otrzymać ozdobną kartę z własnym nazwiskiem, datą i obowiązkowym napisem: Wydrukowane na zamarzniętej rzece Tamizie. Przedsiębiorczy drukarz był w stanie zarobić na tym aż do pięciu funtów dziennie. Kolejki, które ustawiały się po tę pamiątkę, świadczą o wielkiej popularności i nadzwyczajności targów na Tamizie. Do dzisiejszych czasów przetrwała pocztówka z 31 stycznia 1684 r. upamiętniająca wizytę na targach króla Karola II, jego żony i brata.

Pożegnalny jarmark

Ostatni i prawdopodobnie największy festiwal odbył się w 1814 r. za panowania króla Jerzego III. Trwała właśnie jedna z najbardziej srogich zim, jakie wspominano od 1660 r. Między skleconymi naprędce sklepikami, ustawionymi w samym sercu miasta, pomiędzy dwoma mostami – Blackfriars Bridge i London Bridge – przewijały się tysiące rozbawionych mieszczan. Popijano aromatyczny dżin, herbatę, gorącą czekoladę lub świeżo parzoną kawę i delektowano się lokalnymi przysmakami. Muzeum Londyńskie, oprócz różnych pamiątek po targach na Tamizie, do dziś w swoich zbiorach przechowuje niecodzienny eksponat w postaci świetnie zachowanego kawałka piernika. Ma on już ponad 200 lat i został kupiony właśnie na jarmarku w 1814 r. Atmosfera kiermaszu miała wyjątkowy, ludyczny charakter. Na buzującym ogniu piekły się nadziane na ruszt mięsiwa, muzykanci przygrywali tańczącym parom, a ponad radosnym gwarem tłumu przebijały się entuzjastyczne okrzyki amatorów kręgli. Aż dziesięć pras drukarskich pełną parą tłoczyło okolicznościowe karty, a także nutowe zapisy melodii skomponowanych specjalnie na tę okazję. Wśród różnych atrakcji mających przyciągnąć mieszkańców Londynu na Mroźny Jarmark wyliczyć można również jazdę na łyżwach, loterię, huśtawki, przedstawienia kukiełkowe, kuligi, wyścigi zaprzęgów, szczucie byka oraz różnego rodzaju proste garkuchnie. W ich kuszącej ofercie oprócz posiłku znajdował się także hazard, alkohol oraz nierząd. Najważniejszym punktem programu okazał się jednak sensacyjny spektakl, o którym informował londyński „Morning Post”. W pewnym momencie na tafli lodu pojawił się bowiem… najprawdziwszy słoń, który majestatycznym krokiem przemaszerował na drugi brzeg. Nie dziwi więc fakt, że za samo wejście na Tamizę pobierano opłatę w wysokości trzech pensów, skoro można było uczestniczyć w tak egzotycznym pokazie.

Jarmark ten był dla handlowców niezwykle dochodowym przedsięwzięciem. Sam znaczek o treści „Kupione na Tamizie” przyczepiony do produktu podnosił jego cenę kilkukrotnie. Tak opisane błyskotki, zabawki i książki były nawet trzykrotnie droższe. Chętnych jednak nie brakowało. Kiermasz, pomimo wielkiej popularności, musiał zakończyć się już 5 lutego, zaledwie po pięciu dniach od otwarcia. Nagłe ocieplenie sprawiło, że lód zaczynał szybko topnieć. Niektóre namioty i sprzęt wpadły do wody, a kilka osób nawet straciło życie. Podobnych tragedii było oczywiście więcej. W 1739 r. pękający lód pochłonął kilka stoisk, razem z ludźmi i ich dobytkiem. Głośny nieszczęśliwy wypadek, opisywany przez „Gentleman’s Magazin”, zdarzył się w 1789 r. Nocą topniejący lód wyprowadził z portu statek przycumowany do nadbrzeżnego pubu. Mocne kotwice odpływającego żaglowca, z których jedna osadzona była w piwnicy budynku, zrównały dom z ziemią, zabijając pięć śpiących w nim osób.

Nigdy więcej nie było już okazji do oddania się swawolom na zamarzniętej rzece. Mimo że na przykład styczeń 1820 r. należał do mroźniejszych, a pokrywa lodu skuwającego Tamizę dochodziła do półtora metra, nie zorganizowano już kolejnego kiermaszu.

Zimowe łowy. © Wikimedia Commons, domena publiczna.
Zimowe łowy. © Wikimedia Commons, domena publiczna.

Ocieplenie

W tamtych czasach Tamiza zamieniała się w gigantyczne lodowisko nie tylko ze względu na niskie temperatury, które po tym czasie globalnie wzrosły. Dodatkowym powodem tego stanu rzeczy był stary London Bridge. Jego konstrukcja na tyle rozleniwiała rzekę, że ta płynęła wolniej, rozlewając się wszerz, na tereny, które obecnie są gęsto zabudowane. W 1835 r. most, dźwigający szereg sklepów i innych budynków, zastąpiono nowym. Jego dotychczasowe dziewiętnaście łuków przekształcono w pięć. Szybkość przepływu wody wzrosła na tyle, że Tamiza stała się mniej podatna na zamarzanie i nie pokryła się lodem, nawet gdy w 1895 r. temperatura spadła poniżej –20°C. Przez następne sto lat po ostatnim Mroźnym Jarmarku budowano nabrzeża i umocnienia, które do dziś skutecznie zapobiegają zamarzaniu rzeki. Obecnie na temperaturę Tamizy ma wpływ również miejska kanalizacja transportująca deszczówkę oraz wodę podgrzaną w mieszkaniach i elektrowniach. Poza tym współczesne miasta emitują dużą ilość ciepła, która również kształtuje ich mikroklimat. Z tego powodu jarmarki na rzece stanowią jedynie ciekawe i zaskakujące wspomnienie sprzed wieków. Chyba że stanie się to, co prognozuje część naukowców, i słońce znów postanowi mrugnąć do nas okiem. Zamiast grożącego nam globalnego ocieplenia możemy wtedy dostać powtórkę z epoki lodowcowej.

Bibliografia

Geoffrey Trease, Dwanaście miesięcy, czyli historia Anglii, Nasza Księgarnia, Warszawa 1981.

Lawrence E. Joseph, Słoneczny kataklizm. W jaki sposób Słońce ukształtowało historię i co możemy zrobić, by ocalić przyszłość, Wydawnictwo Illuminatio, Białystok 2013.

Randy Cerveny, Wielkie katastrofy i anomalia klimatyczne w dziejach, Bellona, Warszawa 2008.

https://lostcityoflondon.co.uk/tag/frozen-thames/

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/naukowcy-przygotujmy-sie-na-kolejna-mala-epoke-lodowa,173670,1,0.html

http://www.atlasobscura.com/articles/frost-fair-of-london

http://www.bbc.com/news/magazine-25862141

http://www.dailymail.co.uk/news/article-2524252/How-Londoners-celebrated-River-Thames-freezing-frost-fairs-ice.html

http://www.historic-uk.com/HistoryUK/HistoryofEngland/The-Thames-Frost-Fairs/

http://www.label.pl/po/termometr.html

https://obstinateheadstronggirl.wordpress.com/2015/12/