Hulaj dusza, piekła nie ma. Występki bogobojnych krzyżowców

Już św. Augustyn powątpiewał w ideę pielgrzymek, twierdząc, że wszechobecnego Boga nie należy szukać w konkretnych, świętszych od innych miejscach. Tysiąc lat i siedem wypraw krzyżowych później Erazm z Rotterdamu ubolewał, że wielu chętnych do odwiedzenia Jerozolimy nosi w sercach „Sodomę, Egipt i Babilon”. Pytał retorycznie, jak pielgrzymka mogłaby zmazać ich straszliwe grzechy i czy naprawdę wierzą, że zostaną im wybaczone. A jednak właśnie w to wierzono.

Fulko Czarny nawiedzany przez zjawy przypominające mu o jego zbrodniach. Wikimedia Commons, domena publiczna.

W średniowieczu pielgrzymki do miejsc świętych nie były przyjemnym doświadczeniem, lecz i tak wielu traktowało je jako łatwą drogę do przypodobania się Bogu (i ludziom). Krytyków takiego zachowania nie brakowało. W XII wieku wybitny filozof i teolog Honoriusz z Autun sprzeciwiał się pielgrzymowaniu, uważając za milsze Bogu dawanie ubogim jałmużny niż wydawanie pieniędzy na dalekie podróże. Jedyny rodzaj pielgrzymki, jaką aprobował, stanowiła pielgrzymka pokutna, i do tej idei odniósł się papież Urban II, wzywając do krucjaty.

Zabójstwu brata zaradzi krucjata

Kluczowym elementem papieskiego wezwania z Clermont była nowa formuła świętej wojny, która miała gwarantować krzyżowcom odpuszczenie grzechów. Wielu zrozumiało wezwanie papieża jako jednoznaczne z odpustem zupełnym, lecz on jedynie stwierdzał, że przyjęty krzyż będzie tak wielką pokutą, że spłacą dług wobec Boga. Nie wszyscy jednak podeszli do papieskiego pomysłu z entuzjazmem. Gwidon, piąty przeor La Grande Chartreuse, który żył w pierwszej połowie XII wieku i cieszył się powszechnym szacunkiem, niechętnie patrzył na pomysł powołania zakonów rycerskich do walki o Ziemię Świętą. Wprost wyraził swoje wątpliwości w liście do późniejszego pierwszego wielkiego mistrza templariuszy, Hugona z Payens, napisanym około 1129 roku. Przeor odradzał walkę zbrojną, w której widział raczej cele polityczne niż duchowe: „Pierwej winniśmy nasze dusze oczyścić z występków, potem ziemie z barbarzyńców”. Faktycznie, owo oczyszczenie dusz z występków było dla wielu motywem do podjęcia wyprawy krzyżowej.

Papież Urban II wezwał wiernych do krucjaty. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Niemniej zachęty w postaci korzyści i przywilejów niejednokrotnie spychały motywację duchową na dalszy plan. Gdy w połowie XIII wieku krucjaty stały się zjawiskiem powszechnym, a przywileje regulujące status krzyżowca zostały ostatecznie sformalizowane, można było kalkulować. Do odpustu dołączyło prawo do ochrony majątku i rodziny krzyżowca w trakcie jego nieobecności, odroczenie wykonywania obowiązków feudalnych oraz zwolnienie z opłat, podatków, a nawet z udziału w postępowaniach sądowych. Krucjatę można było potraktować jako zadośćuczynienie za kradzież, udział w niej wstrzymywał spłatę długów i odsetek do czasu powrotu. Rycerze i możni zyskali możliwość sprzedaży i zastawienia lenna lub innego majątku. Dzięki krucjacie można się było uwolnić od ekskomuniki i skutków interdyktu, a także oczyścić z zabójstwa, co w innych okolicznościach było zarezerwowane dla jurysdykcji papieskiej. Autor Kroniki z Monte Cassino wprost twierdził, że papież zorganizował krucjatę, żeby umożliwić „pokutę książąt […], ponieważ ze względu na mnogość swych zbrodni nie byli w stanie odbyć jej w ojczyźnie”. Możni i rycerstwo zyskali szansę na zbawienie poprzez podjęcie ciężkiej pokuty bez konieczności rezygnacji z wojaczki czy narażania się na upokorzenie poprzez pielgrzymowanie bez broni, koni i oznak statusu. I choć średniowieczny kodeks rycerski wymagał unikania grzechu, pychy i podłości, to wielu wysoko urodzonych niewiele sobie z tego robiło. Zamiast wieść życie miłe Bogu, woleli po fakcie wyrazić skruchę i udawać się na krucjatę, jak to ujął jeden z jej uczestników, „żeby Bóg darował [im] karę za przewiny”. A były to przewiny najróżniejsze, w tym wiele ciężkich zbrodni, czego dowodzą relacje na temat pielgrzymek możnych jeszcze sprzed pierwszej krucjaty.

Jak czyszczono sobie obszerną „kartotekę” u Pana Boga? Właśnie poprzez pielgrzymkę. Przykładowo już w 1001 roku Fulko Czarny, hrabia Andegawenii i założyciel dynastii andegaweńskiej, która później rządziła Anglią, przyjechał do Palestyny po tym, jak spalił żywcem swoją żonę w jej ślubnej sukni, uznawszy ją za winną cudzołóstwa ze świniopasem. W sumie przyjeżdżał tu trzy razy. Także słynący z gwałtownego charakteru książęta skandynawscy masowo pielgrzymowali do Ziemi Świętej, by zmazać ciężkie grzechy. W 1051 roku na pielgrzymkę udał się Swen Godwinson, sadystyczny brat angielskiego króla Harolda II. Pokutował za gwałt na dziewiczej przeoryszy, Edwidze, więc udał się na pielgrzymkę boso. Nienawykły do panującego na Bliskim Wschodzie klimatu, zmarł na udar słoneczny w górach Anatolii. Z kolei Lagman Gudrödsson, norweski król wyspy Man, pokutował na pielgrzymce za zabójstwo własnego brata. Jak wielu zbrodniarzy, gwałcicieli i bratobójców dołączyło do armii krzyżowców? Tego nie sposób stwierdzić.

Przywódcy pierwszej krucjaty (od lewej): Gotfryd z Bouillon, Boemund z Tarentu, Rajmund z Tuluzy i Tankred z Hauteville. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Gwałty pod znakiem krzyża

Większość źródeł historycznych przychyla się do opinii, że kluczowym motywem do podjęcia pielgrzymki była gorliwa wiara. Niemniej zdarzało się, że intencje wcale nie były czyste: niektórzy nie poszukiwali duchowej odnowy i umocnienia w wierze, lecz chcieli tylko wyrwać się z domu, zyskać sławę i bogactwo, przeżyć przygodę. Jeszcze inni, wyczerpani fizycznie i psychicznie długą podróżą, niebezpieczeństwami i nieszczęściami, jakie mogły im się przydarzać, porzucali szlachetne intencje i skłaniali się ku mniej chwalebnym uczynkom, by „wynagrodzić” sobie pielgrzymkowe trudy. A najlepiej na duchu podnosiło używanie życia ze szczerym przekonaniem, że uczestnictwo w pielgrzymce gwarantuje odpuszczenie wszelkich niegodziwości.

Ponoć sam cesarz Aleksy podkreślał urodę wschodnich niewiast, gdy apelował do potencjalnych zainteresowanych wzięciem udziału w pierwszej krucjacie. Tymczasem każdy, kto liczył na przygodę z egzotyczną pięknością, mógł gorzko się rozczarować. Wielu krzyżowcom wydawało się, że będą mogli zabawiać się do woli, lecz tak nie było. Słynny kodeks karny z Nablusu, regulujący prawo w Królestwie Jerozolimskim, poważnie potraktował kwestię stosunków seksualnych Franków z miejscową ludnością, a przepisy chroniły muzułmanki przed zhańbieniem. Najprawdopodobniej próbowano zniechęcać do gwałtów na muzułmankach, do czego w podbitym kraju mogło ze strony zachodnich przybyszów dochodzić częściej, niż sądzimy. Krzyżowcy i pielgrzymi nie byli jednak bezkarni. W Królestwie Jerozolimskim za gwałt na niezamężnej chrześcijańskiej dziewczynie groziła surowa kara. Ona trafiała na resztę życia do klasztoru na koszt gwałciciela. On mógł stracić genitalia, ale tylko wówczas, jeśli rodzina dziewczyny tego zażądała. Podobnie prawo traktowało chrześcijańskich mężczyzn, którzy gwałcili Saracenki – bezwzględnie obcinano im „narzędzie zbrodni”. I choć Usama ibn Munkiz wielokrotnie opowiada w swojej Księdze pouczających przykładów o muzułmankach, które wolały targnąć się na własne życie, niż zostać porwane, albo o muzułmańskich rodzicach grożących zabiciem córek, by uchronić je przed zhańbieniem, do porwań w trakcie nieustannych zmagań wojennych dochodziło często. Fulcher z Chartres wspomina o Frankach żeniących się z Saracenkami, które zostały ochrzczone. Zapewne część z nich była zdobyczami wojennymi.

Podczas wypraw krzyżowcy dopuszczali się straszliwych zbrodni, także na bezbronnych dzieciach i kobietach. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Pieczone dzieci, głowy w katapultach i nosy jako trofeum

W walce o zbawienie i odbicie Ziemi Świętej krzyżowcy dopuszczali się straszliwych czynów, które trudno nazwać walką z niewiernymi. Niszczyli, palili, plądrowali, torturowali, mordowali, gwałcili kobiety, w tym także zakonnice, a nawet dopuszczali się kanibalizmu. Gdy fanatyczny Piotr Eremita dotarł ze swoimi zwolennikami na wybrzeże obecnej Turcji, krzyżowcy zaczęli plądrować wsie i farmy. Masakrowali mieszkańców i palili żywcem ich dzieci. Księżniczka bizantyjska Anna Komnena pisała, że krzyżowcy rozczłonkowywali i piekli swoje ofiary na ogniu, by je potem zjeść. Także gdy w grudniu 1098 roku krzyżowcy w drodze do Jerozolimy zdobyli Ma’arrę, mieli dopuszczać się aktów kanibalizmu, po tym jak złamali obietnicę daną mieszkańcom i wycięli w pień dziesiątki tysięcy ludzi. Te straszliwe czyny opisywali kronikarze Radulf z Caen i Albert z Aix.

Wcześniej jednak, bo na początku 1098 roku, krzyżowcy najechali i zdobyli Edessę, którą przekształcili w pierwsze państwo krzyżowe. Wielu mieszkańców wymordowano, a Baldwin z Bolonii najpierw zmusił parę książęcą do abdykacji, a potem kazał ich zamordować. Wkrótce po Edessie przyszedł czas na Antiochię – potężnie ufortyfikowaną i zamożną. Gdy wielomiesięczne oblężenie nie odniosło skutku, sfrustrowani i wygłodzeni krzyżowcy splądrowali okoliczne miasteczka i wsie, wymordowali ich mieszkańców, a odcięte głowy wystrzelili z katapult przez bramy Antiochii. Gdy chrześcijanie pod wodzą Boemunda I podstępem dostali się do miasta, rozpoczęli prawdziwą rzeź. Wszystkie kobiety i dzieci muzułmańskie zostały przebite kopiami, a uciekających wyłapywano i mordowano na miejscu. Tafurowie masowo gwałcili muzułmanki, o czym wspomina Chanson d’Antioche.

W końcu krzyżowcom udało się dotrzeć do Jerozolimy, którą oblegali przez czterdzieści dni. Przywódca wojsk i siostrzeniec Boemunda, Tankred, obiecał mieszkańcom bezpieczeństwo, lecz podobnie jak jego wuj nie zamierzał dotrzymać słowa. 15 lipca 1099 roku arabski gubernator poddał miasto Tankredowi, a chrześcijanie wymordowali dziesiątki tysięcy mieszkańców, ścinając im głowy, przebijając strzałami, zrzucając z wież, torturując, a nawet paląc na stosach. Rzeź trwała tydzień. Opisując ją, arcybiskup Tyru wymieniał „stosy odciętych głów” i podkreślał, że nie sposób było patrzeć na ofiary rzezi bez przerażenia, a jeszcze większy strach budzili zwycięzcy, „ociekający krwią od stóp do głów”. Nie oszczędzono nawet Żydów, którzy zgromadzili się na modlitwę w głównej synagodze w trakcie walk. Krzyżowcy zabarykadowali drzwi, ułożyli wokół stosy drewna i spalili żywcem wszystkich znajdujących się w środku. Historyk Roland Bainton odnotował, że zanim wymordowanych muzułmanów pochowano w masowym grobie, „cały ładunek nosów i kciuków” popłynął do Europy jako cenne trofea.

Niespełna miesiąc po rzezi w Jerozolimie krzyżowcy pokonali i zmasakrowali około dziesięciu tysięcy mieszkańców Askalonu. W 1101 roku w Cezarei żołnierze dostali pozwolenie na swobodne plądrowanie miasta, a mieszkańców zgromadzono w meczecie i wymordowano. Trzy lata później krzyżowcy zdobyli Jafę, Hajfę i Akkę, a w 1109 roku po trwającym dwa tysiące dni oblężeniu upadł Trypolis, którego bezbronnych mieszkańców czekał tragiczny los.

Saladyn osobiście pozbawia życia Reginalda z Chatillon. Wikimedia Commons, domena publiczna.

Rzeź niemowląt i chrześcijan?

Krzyżowcy nie wahali się także mordować muzułmanów w zupełnie nieuzasadnionych sytuacjach. W 1183 roku zatopiono statek z pielgrzymami, a cztery lata później Reginald z Chatillon, łamiąc rozejm z Saladynem, napadł na arabską karawanę, z którą podróżowała siostra Saladyna. W 1187 roku Reginald ponownie zaatakował karawanę arabskich pielgrzymów i kupców zmierzających do Mekki. Na zarzut, że łamie rozejm z Saladynem, miał odpowiedzieć: „Niechaj twój Mahomet przybędzie i cię ocali”, a Saladyn na wieść o tym poprzysiągł na Koran, że zabije Reginalda własnymi rękoma. Spełnił tę obietnicę.

Bohaterski Ryszard Lwie Serce po zdobyciu Akki, podobnie jak wielu przed nim, obiecywał darować życie mieszkańcom. Jednak 20 sierpnia 1191 roku całą, liczącą 2700 mężczyzn, kobiet i dzieci, populację miasta zapędzono w łańcuchach na pobliskie wzgórze i ścięto, nie oszczędzając nawet niemowląt w ramionach matek. Benedykt z Peterborough ubolewał, że „ta masakra przyćmiewa w naszych oczach chwałę Ryszarda i jego sławne czyny”.

Krzyżowcy dopuszczali się okrucieństw nawet wobec chrześcijan. Wiosną 1156 roku Reginald z Chatillon najechał chrześcijański Cypr, gdzie wraz ze swoimi wojskami łupił, niszczył i mordował. Plądrowali wszystkie kościoły i klasztory, gwałcili kobiety, starych mężczyzn i dzieci wyrżnęli, ubogich ścięli, a zamożnych wzięli do niewoli. Wszystkim duchownym Reginald kazał poobcinać nosy. Z kolei w listopadzie 1202 roku krzyżowcy wraz z weneckimi kupcami złupili i zniszczyli chrześcijański Zadar, a dwa lata później – Konstantynopol. Plądrowanie i mordowanie trwało przez trzy dni. Krzyżowcy gwałcili nawet zakonnice, a na tronie patriarchy posadzili prostytutkę, która miała śpiewać sprośne piosenki. Sprofanowali i złupili katedrę Hagia Sophia, wypili wino mszalne, a wszystkie ikony i modlitewniki rzucili na posadzkę i podeptali. Czy spotkała ich za to jakaś kara? Można mieć nadzieję, że przynajmniej boska.