Kim były Święte i Tygrysice?

Anglicy mają swoich Tudorów, a my mamy Piastów. Dynastię, która w ostatnich latach na powrót podbija rynek sztuki. Skomplikowane dzieje władców okresu rozbicia dzielnicowego budzą coraz większe zainteresowanie pisarzy i filmowców, co absolutnie nie dziwi. Ich historia jest bowiem tak niezwykła i pełna takich zwrotów akcji, że mogłaby posłużyć za kanwę niejednego scenariusza filmowego.

Święte i tygrysice. Piastówny i żony Piastów 1138–1320, Wydawnictwo Astra, 2018

Czym jednak byliby książęta dzielnicowi bez matek, żon i córek? Kobiet ambitnych, często bardzo wpływowych, nieraz przebiegłych, okrutnych i mściwych? Kobiet niesłusznie zapomnianych, których działalność polityczną kronikarze ledwie raczyli zauważyć, a na temat ich działalności politycznej wypowiadali się z przekąsem? Kobiet, bez których starań losy wielu małoletnich książąt i wydziedziczonych mężów potoczyłyby się zupełnie inaczej?

To one, umiejętnie lawirując w świecie mężczyzn, którzy nierzadko przymykali oko na „wprawdzie nie haniebne, ale niewieście nieobycie” (Kadłubek) w polityce, tworzyły silne koalicje, zawierały układy z jednymi książętami dzielnicowymi przeciwko innym, a nawet sięgały po truciznę, byle tylko osiągnąć cel.

Poprzedniczki Jadwigi Andegaweńskiej

Jak to się stało, że pod koniec XIV wieku, w czasach zdominowanych przez mężczyzn możni zgodzili się, aby na tronie Piastów zasiadła kobieta? W dodatku kobieta, której władza formalnie nie różniła się od zasięgu władzy królów?

Chociaż legendy uczyniły Jadwigę Andegaweńską jedną z najbardziej rozpoznawalnych kobiet u władzy, w istocie nie miała ona okazji, aby się wykazać – zmarła młodo, w wieku około dwudziestu sześciu lat. Więcej zamieszania na scenie politycznej wywołały pozostające w jej cieniu przodkinie z dynastii Piastów.

Były wśród nich słynne święte – Jadwiga Śląska i Kinga, ale też kobiety pokroju niepopularnej Agafii, żony Konrada Mazowieckiego. Była także matka Konrada i Leszka Białego, Helena Znojemska, o której nieskory do pochwał Wincenty Kadłubek wyrażał się niemal w samych superlatywach. I był cały szereg kobiet zdeterminowanych w walce o władzę.

To ich działania, nawet jeśli nie były one oficjalnymi władczyniami, wpływały na zmianę mentalności kilku pokoleń mężczyzn i pośrednio utorowały Jadwidze Andegaweńskiej drogę do tytułu króla.

Spór małżeński Gryfiny z Leszkiem Czarnym, obraz Jana Matejki. © Wikimedia Commons.

Władza kobiet

W średniowieczu kobiety nie miały podmiotowości prawnej, nie były dopuszczane do dziedziczenia, a więc nie mogły otrzymać tronu w spadku, zaś o ich losie decydowali mężczyźni – najpierw ojciec lub inny najbliższy krewny, a później mąż, brat, a nierzadko najstarszy syn. Wyjątek stanowiły kobiety o naprawdę wysokiej pozycji, jak królewna węgierska Kinga lub księżne sprawujące regencję w czasie małoletniości synów. Były to kobiety silne, wpływowe i odważne, które wspierały mężczyzn w grze o tron, a bez ich poparcia kariery wielu książąt mogłyby się załamać.

Mimo to kobieca ambicja kojarzona była z podszeptami szatana i wynaturzeniem, aktywność kobiet na scenie politycznej zasługiwała co najmniej na potępienie, a ulegający żonom książęta uważani byli za pantoflarzy. Przykładowo, powszechne zgorszenie wzbudzał wzajemny afekt Agnieszki Babenberg i Władysława Wygnańca, narażając młodego księcia na miano nieudacznika.

W oczach dziejopisów na pochwałę zasługiwały jedynie oddane matki, próbujące utrzymać dziedzictwo dla małoletnich synów, albo kobiety pobożne i święte, których prawdziwa osobowość obrosła z czasem mnóstwem legend.

Zaślubiny Jadwigi Śląskiej z Henrykiem Brodatym. Miniatura z XIV-wiecznego
Kodeksu lubińskiego. © Wikimedia Commons.

Zapobiegliwe matki

Stosunkowo sporo można powiedzieć o matkach, którym powierzano rolę opiekunki nieletnich książąt, co zresztą nie było rzadką praktyką. Rządy opiekuńcze księżnych nie wykluczały przy tym opieki ze strony innego członka rodu, w tym przypadku mężczyzny. Kobiety, jak choćby Grzymisława, matka Bolesława Wstydliwego, czy księżne mazowieckie, aby uniknąć opieki ze strony nielubianego albo niebezpiecznego krewniaka, często oddawały się pod protekcję tych książąt, których same wybrały.

Mimo niewątpliwych zasług zapobiegliwych matek, którym udawało się utrzymać władzę dla dorastających synów, rządy opiekuńcze rzadko spotykały się z pozytywną oceną kronikarzy. Bywało nawet i tak, że dziejopisowie ledwie o nich wspominali albo całkowicie pomijali je milczeniem. Nawet Długosz, który raczej pozytywnie odnosił się do wdów zatroskanych o los małoletnich synów, uważał, że ze względu na płeć nie były one zdolne do sprawowania władzy na równi z mężczyzną i potrzebowały doradców.

Kobiece rządy w imieniu synów były jednak usprawiedliwione. Gorzej, jeśli księżne zaczynały wykazywać inicjatywę i mieszały się do polityki mężów. Kronikarze nie szczędzili im wtedy słów krytyki i porównań do drapieżnych tygrysic.

Święta Kinga. Obraz Jana Matejki (1892). © Wikimedia Commons.

Święte i tygrysice

Święte pokroju Kingi czy Jadwigi Śląskiej nie poprzestawały wyłącznie na modłach i ascezie, a zasięg ich władzy i wpływów był ogromny. Kinga przykładowo sprawowała faktyczną władzę w ziemi sądeckiej, charyzmą zaś dorównywały jej siostrzenice – równie pobożna Jadwiga Bolesławówna (kaliska), żona Władysława Łokietka, oraz Gryfina, która miała w sobie niewiele ze świątobliwej niewiasty.

Pobożność nie stała na przeszkodzie w walce o tron, a wręcz przeciwnie – wielu kobietom zjednywała poparcie ludzi Kościoła, którzy mieli ogromny wpływ na koleje wojen między książętami dzielnicowymi. To przecież Salomę z Bergu, znaną z mnóstwa kościelnych nadań, oskarża się o to, że maczała palce w opracowaniu statutu Bolesława Krzywoustego, który podzielił państwo Piastów na blisko dwieście lat. A wyjątkowo pobożna Grzymisława przy poparciu Kościoła nie ustawała w zabiegach o utrzymanie tronu krakowskiego dla syna, który stracił ojca jako półtoraroczne niemowlę.

Nie będzie zatem przesadą stwierdzenie, że to starania kobiet wyniosły wielu książąt na tron krakowski. I, niezależnie od tego czy któraś z księżnych została uznana przez kronikarzy za świętą czy tygrysicę, czy była nad wyraz pobożna czy tylko poprzestawała na wypełnianiu powszechnych praktyk religijnych, istniało coś, co wyróżniało je spośród innych kobiet – nieprzeciętna osobowość i charyzma.