Alison Weir – wywiad numeru

alison
Alison Weir

Tekst ukazał się w magazynie Tudorowie. Magazyn o historii Anglii w numerze 1/2016

Alison Weir jest znaną w środowisku historycznym pisarką. Zajmuje się przede wszystkim historią monarchii brytyjskiej i ma na swoim koncie wiele książek związanych głównie z epoką Tudorów. W jej twórczości można znaleźć publikacje historyczne o charakterze czysto naukowym, jak również powieści historyczne, będące najczęściej biografiami członków dynastii królewskich.

Magdalena Loska: Na początek chciałabym się dowiedzieć, jak się to wszystko zaczęło. Kiedy zrodziło się Pani zainteresowanie historią?

Alison Weir: Gdy miałam czternaście lat, porzuciłam książki dla komiksów. Mama zaprowadziła mnie do biblioteki i kazała wybrać jedną książkę. Zdecydowałam się na powieść historyczną o Katarzynie Aragońskiej – Henry’s Golden Queen autorstwa Lozanii Prole – i pochłonęłam ją w dwa dni. I tak oto – dosłownie z dnia na dzień – zrodziła się moja miłość do historii. Po przeczytaniu powieści postanowiłam się dowiedzieć, jaka była prawda, i zaczęłam szukać odpowiedzi w historycznych książkach popularnonaukowych.

Kogo wymieniłaby Pani jako swojego mistrza i dlaczego?

Jest nim z pewnością moja mama! Zawsze wierzyła, że odniosę sukces jako historyk i że moje książki zostaną opublikowane. W pierwszych latach nieustannie zachęcała mnie i dodawała otuchy. Zawsze była dla mnie autorytetem.

Studiowała Pani historię na uniwersytecie. Dlaczego nie zdecydowała się Pani na karierę nauczyciela historii w szkole? Jako że sama uczę, interesuje mnie Pani zdanie na temat historii w szkole. Co zmieniłaby Pani w metodach i programach nauczania?

Faktycznie podczas studiów przygotowywałam się do pracy w szkole i nauczania historii. Jednak początkowo nie zdecydowałam się na nią, gdyż nie podobały mi się ówczesne „nowoczesne” metody. Mnie samą uczono w „tradycyjny” sposób i osobiście uważam, że to najlepsze podejście. Nauczyciele w Wielkiej Brytanii narzekają, że program nauczania i podstawa programowa są zbyt wymagające, ale według mnie jest dokładnie odwrotnie – wymagają zbyt mało. W latach 90. prowadziłam własną szkołę dla dzieci o specjalnych wymaganiach i nie byłam zachwycona tym, jak wówczas kazano uczyć historii. Program wyglądał chaotycznie, to była prawdziwa mieszanina informacji. Dzieci powinny poznawać historię w szerszym chronologicznym kontekście, poznać tło wydarzeń. Mogłabym o tym mówić jeszcze długo…

Czy mogłaby pani opowiedzieć naszym czytelnikom o swoich początkach jako pisarza książek popularno-historycznych?

Przez lata wysyłałam różne teksty do wydawnictw, jednak zawsze je odrzucano. W 1987 roku uznałam, że zgromadzone przez 22 lat ciężkiej pracy informacje na temat królewskich rodów Anglii i ich genealogii, które miały służyć mnie samej jako materiał bibliograficzny, mogą przydać się także innym. Wysłałam je zatem do agenta, który wcześniej wykazał zainteresowanie moją pracą. Ku memu zaskoczeniu, jeden z ważniejszych wydawców zlecił mi opracowanie tego materiału, który ostatecznie ukazał się jako Britain’s Royal Families, i tak zostałam autorką! Minęło dwadzieścia osiem lat, a ja wciąż współpracuję z tym samym agentem!

Które doświadczenie w karierze określiłaby pani jako najbardziej inspirujące, a które było najtrudniejsze?

Najbardziej ekscytującym doświadczeniem był wykład, jaki wygłosiłam w Sali Głównej Hampton Court – rezydencji Henryka VIII. Przeżywszy coś takiego, trudno znaleźć inne miejsce, które przebiłoby Hampton Court okazałością. Paradoksalnie, najtrudniejsze doświadczenie łączy się dokładnie z tym samym miejscem, czyli z Salą Główną Hampton Court. Spotkał mnie bowiem zaszczyt wystąpienia przed członkami rodziny królewskiej – z nerwów nie mogłam wiele przełknąć z wystawnej kolacji, jaką zaserwowano przed moim odczytem.

Czy uważa Pani, że dziś początkującemu autorowi łatwiej czy trudniej zadebiutować na rynku wydawniczym?

Z jednej strony – łatwiej, gdyż jeśli główne wydawnictwa nie przyjmą jego książki, zawsze może opublikować ją własnym sumptem lub na przykład w formie książki elektronicznej. Jednak w powszechnym odczuciu, jeśli sam jesteś swoim wydawcą, to znak, że nikt nie chciał twojej książki wydać, może zatem praca nie spełnia określonych standardów. Czasem jednak znani wydawcy mają już pewną wizję, co się sprzeda, a co nie, a to może utrudnić wejście na rynek młodemu autorowi piszącemu na „niszowy” temat, który nie zainteresuje masowego odbiorcy.

Jest Pani niezwykle pracowitym autorem. W Pani dorobku znajduje się siedemnaście książek popularno-historycznych i pięć powieści. Czy może Pani opowiedzieć, w jaki sposób przygotowuje się Pani do pisania, jak gromadzi materiały etc.?

Zabierając się do pracy, zazwyczaj sporo już wiem o postaci, o której zamierzam pisać, jednak staram się pozbyć wcześniejszych wyobrażeń i rozpoczynam od zarysu pracy, który przesłałam wcześniej wydawcy. Krok po kroku zagłębiam się w źródła – najpierw oryginalne materiały z epoki, a potem czytam opracowania i źródła wtórne – w ten sposób rozwijam początkowy zamysł i książka się rozrasta. Przekonałam się, że to niezwykle skuteczna metoda pisania.

A co sprawiło, że zdecydowała się Pani na napisanie powieści?

Jako nastolatka pisałam mnóstwo powieści. Gdy już wyrobiłam sobie pewną markę jako autorka publikacji historycznych, zajęłam się – dla zabawy – pisaniem powieści. Przeczytawszy to, co powstało, uznałam, że nie jest to złe, więc pokazałam materiały agentowi. I niebawem ukazała się moja pierwsza powieść zatytułowana Niewinna zdrajczyni.

Czy zbierając materiały do swych prac, natrafiła Pani kiedyś na jakąś niezwykłą niespodziankę? Czy może Pani powiedzieć, co było Pani „największym odkryciem”?

Nie da się tego określić jednoznacznie, chyba że w tej kategorii znajdzie się odkrycie, że Anna Boleyn była niewinna, a Ryszard III – wręcz przeciwnie. Oczywiście, nie brakuje i tych, którzy będą uważać inaczej, ale świadectwa historyczne są w tym zakresie dość jednoznaczne; wystarczy tylko przeanalizować je z zachowaniem ścisłej chronologii, a wówczas wynik musi był oczywisty! Faktycznie jednak odkryłam sporo nowych faktów na temat Anny Boleyn, czego zupełnie się nie spodziewałam.

Powraca Pani wielokrotnie do tych samych postaci, jak to miało miejsce w przypadku króla Ryszarda III. Czy zdarzyło się Pani kiedyś zmienić zdanie na temat jakiejś postaci historycznej?

Każda kolejna książka historyczna wnosi coś nowego do toczonej w danym momencie debaty. Badania każdego historyka, a więc i moje, dotyczą rozlicznych zagadnień i z czasem niektóre poglądy mogą okazać się przestarzałe. Dlatego też od czasu do czasu (o ile jestem w stanie) lubię na nowo przyjrzeć się danej kwestii. Obecnie piszę kolejną biografię żon Henryka VIII. Udało mi się odkryć kilka nowych faktów, które stały się podstawą do napisania serii powieści o życiu królowych. Jednak zasadniczo moje poglądy na tematy, które wcześniej poruszałam, pozostają niezmienione.

Choć Pani książki skupiają się na epoce Tudorów, pisała Pani także o potężnych średniowiecznych królowych – Eleonorze Akwitańskiej czy Izabeli Francuskiej. Jakie cechy najbardziej Panią fascynują w tych niezwykle silnych kobietach?

Uważam, że pokazały niesłychaną siłę charakteru, odgrywając ważną i aktywną rolę polityczną w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Największą radość sprawiało mi układanie w całość historii ich życia ze strzępów i fragmentów dostępnych informacji – taka bowiem jest istota średniowiecznych biografii, zwłaszcza kobiet. Potem zaś starałam się znaleźć w tym wszystkim jakiś sens. Tak, to niezwykła przyjemność, gdy uda się wydobyć z niebytu historię życia fantastycznych kobiet.

Gdyby miała Pani wybrać jedną konkretną postać historyczną, kto byłby Pani ulubieńcem i dlaczego?

Elżbieta I – miała niesłychanie złożony charakter i ogromny instynkt samozachowawczy. Zawsze potrafiła wyjść z największej opresji. Była jedną z najpotężniejszych monarchiń wszech czasów.

Przyglądając się stronom angielskich czy amerykańskich księgarni, można odnieść wrażenie, że istnieje ogromny rynek książek historycznych – setki nowych tytułów zawsze wzbudzają żywe zainteresowanie i komentarze – ludzie nie tylko kupują i czytają książki, ale biorą udział w zażartych sporach i dyskusjach.

Czy zatem uważa Pani, że Brytyjczycy faktycznie interesują się historią swego kraju? Czy istnieją jakieś kontrowersyjne kwestie, na temat których spierają się także „laicy”, zwykli czytelnicy, niezajmujący się historią zawodowo, czy też historia pozostaje raczej przedmiotem zainteresowania akademików, bez końca rozważających, „co by było, gdyby…”?

Istnieje ogromne zainteresowanie historią wśród Brytyjczyków, jednak coraz bardziej powiększa się przepaść między historią popularną i uniwersytecką, co wynika głównie z faktu, iż poglądy przeciętnego odbiorcy kształtuje film i literatura. Coraz mocniej zamazuje się linia demarkacyjna między nauką i fikcją, a wydawców interesuje przede wszystkim zysk. Martwi mnie, że ludzie wierzą, iż serial Dynastia Tudorów dokładnie prezentuje prawdę historyczną. To smutne, do jakiego stopnia ów serial wpłynął na powszechne wyobrażenia na temat tamtej epoki.

Czy zgodzi się Pani – patrząc przez pryzmat wielu lat udanej kariery pisarskiej i naukowej – że w ostatnich dziesięcioleciach nastąpił kluczowy zwrot w badaniach historycznych? Czy może Pani scharakteryzować, na czym polega owa zmiana?

Paradoksalnie, zważywszy na sytuację opisaną przeze mnie powyżej, mimo iż książka historyczna powinna być „lekkostrawna” dla czytelnika, by się sprzedać, historycy mogą przyjmować znacznie bardziej krytyczną postawę niż dawniej, zwłaszcza w odniesieniu do materiałów źródłowych. I dobrze. Ostatecznie, jeśli popularna literatura historyczna ma oparcie w solidnych akademickich badaniach, wszyscy odnoszą korzyść.

Jest Pani bardzo zapracowaną osobą – pisze Pani książki i artykuły, prowadzi wykłady podczas wycieczek po rezydencjach królewskich i angażuje się w ratowanie zabytków (takich jak Otford Place). Moje ostatnie pytanie dotyczy Pani planów i marzeń, jakie chciałaby pani zrealizować. Czy jest jeszcze jakiś „nieznany ląd”, który planuje pani zdobyć?

Od dawna marzyłam o opublikowaniu wyników obszernych badań, jakie przeprowadziłam już jakiś czas temu – był to jedyny duży projekt, którego nie udało mi się zrealizować. A teraz nadarzyła się okazja i zlecono mi opracowanie właśnie tej pracy, więc mam nadzieję spełnić i te marzenia. Poza tym chcę więcej podróżować i zobaczyć jeszcze trochę świata. Tak czy inaczej, jestem wdzięczna za wszystko, co mnie w życiu spotkało, i odczuwam zadowolenie i satysfakcję z tego, co mam i kim jestem.

Życzę wszystkiego dobrego polskim czytelnikom.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiała: Magdalena Loska

Dwumiesięcznik Tudorowie. Magazyn o historii Anglii można zakupić na http://sklep.wydawnictwoastra.pl/